czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział dwudziesty drugi

- Ale mamo, dlaczego nic mi wcześniej nie powiedziałaś?! – oburzyłam się po raz kolejny.
- Zapomniałam – znowu wzruszyła ramionami i spojrzała na mnie przepraszająco. Westchnęłam ostentacyjnie, po czym ruszyłam do przedpokoju, by ubrać buty.
Dzisiaj rano mama oznajmiła mi, że o pierwszej idziemy na minigolfa z Malik’ami. Zaklinałam się w duchu, że zapomniałam spytać swoją rodzicielkę, czy to co mulat powiedział mi na stołówce było prawdą. Przynajmniej nastawiłabym się psychicznie na to spotkanie.
Dziś była sobota. Od czasu rozmowy Iris z Zayn’em minęły prawie dwa tygodnie. Przez ten czas robił to, co zapowiedział – starał się o nią. Gdy ją widział zawsze uśmiechał się ciepło i wydawał się być bardziej ożywiony niż chwilę wcześniej, oferował pomoc przy niesieniu książek lub sugerował, że ją odprowadzi. Robił to wszystko jakby naturalnie, nie narzucając się przy tym zbytnio. Widziałam, że Iris ciężko było go ignorować, lecz była twarda i za każdym razem odnosiła się do niego z dystansem, a na wszelkie sugestie się nie zgadzała.
Jednak ja byłam pewna, że to wszystko jest kłamstwem. Nie wierzyłam w dobre intencje Zayn’a. Był szują i nikim więcej. Czułam dumę z poczynań przyjaciółki, lecz martwiłam się, że jej uczucie nie mija – tym bardziej, biorąc pod uwagę zachowanie jej obiektu westchnień. Pozostawało mi jedynie mieć nadzieję, że niedługo całkiem da sobie z nim spokój.
Jeśli chodzi o Niall’a, był już na trzech randkach z Melanie. Opowiadał nam o nich z entuzjazmem, jednak ja umiałam czytać między wierszami. Na pewno uważał ją za świetną dziewczynę, lecz gdy o niej mówił wydawało mi się, że nie jest tym, kogo szukał. Być może miało to bezpośredni związek z faktem, iż nadal był zakochany w Iris. Istniało również prawdopodobieństwo, że po prostu Melanie nie jest dla niego odpowiednia.
Widziałam, jak blondyn podczas swoich opowiadań zerka kątem oka na Payne. Jednak ona wydawała się jakby nieobecna, zapewne myślała o własnych sprawach sercowych. Brak zainteresowania ze strony Iris na pewno go dobijał.
A propos braku zainteresowania, kiedy Harry był u mnie w zeszłą sobotę zapomniałam spytać go, dlaczego nie ma dla mnie czasu. Od tamtej pory nie widzieliśmy się poza szkołą ani razu, mimo że wysłałam mu masę smutnych, bądź przepełnionych irytacją sms’ów. Styles praktycznie na każdym lunchu przepraszał mnie, że poprzedniego dnia nie znalazł chwili na odpisanie, wcześniej niż o dziesiątej wieczorem. Ale na co mi były jego przeprosiny, skoro ta sytuacja powtarzała się każdego dnia? Nie miałam ochoty się z nim kłócić, więc obojętnym tonem mówiłam, że nic się nie stało, po czym wracałam do jedzenia.
Tak naprawdę, stało się wiele. Jego zachowanie coraz bardziej mnie odpychało. Z początku ciężko mi było przestawić się na ponowny brak Harry’ego w moim życiu, lecz po jakichś trzech dniach pogodziłam się z tą myślą. Zaczynałam się dystansować do tego, co nas łączyło. Wcale nie chciałam, żeby tak było, ale to był wpływ zachowania Styles’a. Akcja - reakcja.
- Nie zapomnij torebki – głos mamy wyrwał mnie z zadumy.
- Jasne – odparłam lekko rozkojarzona, mając umysł wciąż przepełniony myślami.
Będąc już w samochodzie starałam się przywrócić trzeźwe myślenie i zapomnieć o wszelkich rozpraszających mnie sprawach. Jechałam właśnie na kolejne spotkanie ze znienawidzonym przeze mnie chłopakiem, więc powinnam była mieć łeb na karku.
- Właściwie, po co to robimy? – spytałam w końcu, zagłuszając spikera radiowego, który zapowiadał następny utwór. – Przecież chyba już się dogadaliście podczas ostatniego obiadu, więc po prostu przejdźcie od razu do interesów – zwróciłam się do taty.
Ojciec zmarszczył brwi, jakby zdziwiło go moje zachowanie.
- Kochanie, teraz robimy to w celach czysto towarzyskich – odezwał się.
- Jak to?
- Państwo Malik to bardzo sympatyczni ludzie – wtrąciła się mama. – Miło nam się rozmawiało i najwidoczniej oni również wyrobili sobie o nas dobrą opinię, bo dzisiejsze spotkanie było ich inicjatywą.
- Czyli co, teraz zaczyna się wielka przyjaźń między naszymi rodzinami? – prychnęłam.
- Grace, zupełnie nie rozumiem dlaczego jesteś tak negatywnie nastawiona – odezwał się ponownie tata. – Rozumiem, że mogą cię nudzić moje spotkania finansowe, ale przecież teraz jedziemy tam dla rozrywki. Zresztą, bardzo lubisz minigolfa.
- Ale nie lubię Zayn’a Malik’a.
Rodzice ponownie się zdziwili. Nie rozumieli, dlaczego mam o nim takie zdanie, skoro podczas wspólnego obiadu prawie się nie odzywał, a gdy już to robił był bardzo uprzejmy. Sądzili, że był to pierwszy raz, kiedy mieliśmy ze sobą styczność, więc nie pojmowali za co tak źle go osądziłam. Burknęłam tylko, że po prostu nie sprawia sympatycznego wrażenia, po czym włożyłam słuchawki do uszu. Nie mogłam im powiedzieć o jego bójce z Harry’m, ani o tym, że wykorzystywał Iris, żeby się na mnie zemścić. Nie mogłam i już. Były to takie sprawy, których najzwyczajniej w świecie nie powinno się mówić rodzicom.
Kiedy wkroczyliśmy do hali, w której znajdował się tor do minigolfa, szłam na tyle razem z Triną. Moja siostra jak zwykle nie miała na nic ochoty. W sumie dość często zastanawiałam się, jak wygląda jej życie. Jeszcze nigdy nie miała chłopaka, a przynajmniej nie było mi o tym wiadomo. Nie chodziła na imprezy i raczej nie należała do śmietanki towarzyskiej. W naszym domu widywałam tylko jedną jej przyjaciółkę, Lisę, choć przypuszczałam, że miała więcej koleżanek, bo raczej aż takim wyrzutkiem nie była. Jednak mimo wszystko wciąż pozostawała dla mnie zagadką.
- Trzeba będzie jakoś to przetrwać – odezwała się do mnie, zupełnie jakby wyczuła, że o niej myślę.
- Razem damy radę – uśmiechnęłam się pokrzepiająco, na co brunetka odpowiedziała lekkim uśmiechem.
W tym momencie postanowiłam w najbliższym czasie lepiej poznać swoją siostrę i nagle do głowy przyszła mi pewna myśl: „Muszę stworzyć sobie listę rzeczy do zrobienia”. Natychmiast zaczynam zastanawiać się, co bym na niej umieściła:

Poprawić moje relacje z Triną.
Dowiedzieć się, dlaczego Harry tak się odciął.
Znaleźć sposób na uszczęśliwienie Niall’a.

Ostatni punkt przyszedł mi do głowy w chwili, gdy ujrzałam ten lekko kpiący uśmieszek.

Sprawić, by Zayn dał spokój Iris.

Musiałam przyznać, ze popołudnie minęło mi całkiem przyjemnie. Może dlatego, że rodzice posłali mnie w grze na pierwszy ogień, chyba po to bym wreszcie zajęła się tym, co lubię i żebym dzięki temu opanowała swoje humorki. Na całe szczęście Zayn był prawie na końcu: tuż po mnie, jego mamie, mojej mamie i Trinie. Tak więc nie miałam z nim zbytniej styczności.
Gdy wreszcie zaliczyłam ostatni dołek, byłam całkiem zadowolona ze swojego wyniku, choć oczywiście, zawsze mogłoby być lepiej.
- Idę do toalety – poinformowałam mamę, która właśnie czekała  aż pani Malik zwolni ostatnie stanowisko.
Gdy załatwiłam już potrzeby fizjologiczne i wyszłam z kabiny, moim oczom ukazał się niespodziewany widok. Przy wejściu do toalety, na podłodze, siedziała pani Malik, dziwnie się trzęsąc i nerwowo szarpiąc zamek wewnętrznej kieszonki torebki. Próbowała łapczywie wciągać powietrze, lecz wyglądało na to, że jej to nie wychodziło. Sekundę zajęło mi zastanowienie się, co ona wyprawia, aż nagle olśniło mnie. Pędem ruszyłam ku niej i przyklękłam obok na podłodze. Wyrwałam torebkę z jej rąk, starając się zachować jak największy spokój. Pociągnęłam za suwak, lecz zamek nie ruszył, gdyż wplątał się w niego kawałek materiału. Szarpnęłam mocniej, jeszcze raz i jeszcze raz. Pani Malik coraz bardziej trzęsła się z braku powietrza, gdy w końcu udało mi się otworzyć kieszonkę. Podałam jej inhalator i odetchnęłam z ulgą, gdy się nim zaciągnęła.
Opadłam na pupę i otarłam pot z czoła, starając się uspokoić. Kobieta przez jakąś minutę nie odsuwała urządzenia od ust. Gdy w końcu to zrobiła, niepewnie wciągnęła zwykłe powietrze. Atak duszności nie powrócił, więc opuściła rękę z inhalatorem i powoli oddychała.
Gdy w końcu minął mi szok podniosłam się, urwałam papierowy ręcznik i otarłam zlane potem czoło pani Malik. Dałam jej jeszcze chwilę na ochłonięcie, po czym spytałam:
- Jest pani w stanie iść?
- Moment – poprosiła cichym głosem, krztusząc się przy tym lekko.
Posłusznie zaczekałam, siedząc u jej boku, dopóki nie dała mi znaku. Pomogłam jej wstać, a potem wyprowadziłam z łazienki, cały czas ją podtrzymując. Zauważyłam nasze rodziny siedzące na dwóch ławkach pod ścianą, najwidoczniej wszyscy skończyli już grę. Gdy tylko pan Malik nas ujrzał, natychmiast zaczął biec w naszą stronę. Zapewne od razu domyślił się, co się stało. Nim jeszcze do nas dotarł, wszyscy pozostali zwrócili wzrok w naszą stronę. Wtedy po raz pierwszy ujrzałam strach na twarzy Zayn’a.
- Kochanie, jak się czujesz? – zapytał pan Malik, biorąc żonę pod swoje skrzydła.
- Już lepiej – zapewniła, lecz jej wzrok ukazywał jaką katorgę przed chwilą przeszła.
Powolnym krokiem dotarliśmy do naszych rodzin, po czym tata Zayn’a usadził swoją żonę na ławce i usiadł obok niej. Kobieta oparła głowę na jego ramieniu.
- Mamo, wszystko dobrze? – Zayn natychmiast przykucnął przed swoją rodzicielką.
- Tak, spokojnie synku – uśmiechnęła się do niego z widocznym trudem. – Było źle, ale na szczęście Grace była w pobliżu. – Przeniosła wzrok na mnie. – Dziękuję.
- Wszyscy ci dziękujemy – dodał jej mąż. – Naprawdę, nie jesteśmy w stanie ci się odwdzięczyć.
Uśmiechnęłam się lekko, gdyż nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć w takiej sytuacji. Zapadło krępujące milczenie. Moja rodzina nie miała pojęcia, co się wydarzyło, a rodzina Zayn’a nie była chętna do rozmowy. Zresztą, nie winiłam ich za to, to było zrozumiałe.
Nie mogłam znieść tego wiszącego w powietrzu napięcia, więc zaoferowałam, że pójdę kupić wodę dla pani Malik. Gdy chowałam do torebki resztę pieniędzy, poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam przed sobą Zayn’a.
- Musimy porozmawiać – oznajmił.
Skinęłam głową, wzięłam butelkę, po czym udałam się za nim w ustronną część hali.
- Chciałem ci podziękować – odezwał się mulat. – Nie masz pojęcia, ile ci zawdzięczam. Mama jest najważniejszą kobietą w moim życiu.
Zdziwiło mnie to. Oczywiście, miłość dziecka do swojej matki nie jest niczym nietypowym, lecz nie spodziewałam się takiego wyznania. Chyba właśnie po raz pierwszy dostrzegłam w Zayn’ie zwykłego człowieka, który jak wszyscy inni, ma bardzo kruche uczucia.
- Nie masz mi za co dziękować – odpowiedziałam. – Pomoc w takiej sytuacji jest zupełnie naturalną reakcją.
- Wiem, ale mimo to jestem twoim dłużnikiem. Powiedz, czego pragniesz, a ja to zrobię. Choćby było to coś naprawdę ośmieszającego.
Nie mogłam w to uwierzyć. Czy on naprawdę sądził, że wykorzystam tę sytuację do zemszczenia się na nim? Ponownie zobaczyłam w nim tego samego chłopaka, którego na ogół widziałam. Mimo tego, że bardzo kochał swoją mamę, nadal był tą samą osobą i rozumował na swój chory sposób.
- Nie mam zamiaru cię upokarzać – oznajmiłam chłodnym tonem, gdyż złudzenie emocjonalnego chłopaka zniknęło. – Chcę, żebyś dał spokój Iris. Przestań się o nią starać, bo ona walczy ze sobą, żeby ci nie ulec.
- Ooo, czyli działa – zauważył, lecz na jego ustach nie wykwitł cwaniacki uśmieszek, którego się spodziewałam.
- Daruj sobie, przynajmniej w takiej sytuacji – skarciłam go i chyba zrobiło mu się trochę głupio. Tylko trochę. – Nie chcę, żebyś zaczął kompletnie ją ignorować, ale po prostu przestań się o nią starać, jako o potencjalną dziewczynę. Zgoda?
- Zgoda – skinął, po czym wyciągnął rękę w moją stronę.
Ścisnęłam ją na znak utrwalenia naszej umowy.
Kiedy wróciliśmy do naszych rodzin przekazałam pani Malik wodę. Wyglądała już dużo lepiej niż w chwili, gdy odchodziłam. Jednak mimo to, rodzina Zayn’a postanowiła wracać już do domu. Obiecali, że jeszcze kiedyś umówimy się na minigolfa, żeby wyłonić zwycięzcę.
Gdy jechaliśmy samochodem opowiedziałam rodzicom i siostrze sytuację, która miała miejsce w toalecie. Później myślałam o tym, ile się dzisiaj zdarzyło: minigolf z rodziną znienawidzonego przeze mnie chłopaka, jego dusząca się mama i nasza umowa w sprawie Iris. Naprawdę nie miałam już ochoty na więcej wrażeń, więc miałam nadzieję, że to koniec niespodzianek na ten dzień.
- Co powiecie na McDonald’s dla rozluźnienia atmosfery? – odezwał się tata.
- W sumie bardzo chętnie – uśmiechnęłam się, ciesząc się, że w końcu spotka mnie dziś coś miłego.
- Ja też jestem za – dodała Trina.
Ojciec skręcił na zjazd, po czym podjechał do okienka dla samochodów.
- Dzień dobry – usłyszałam niepewny głos i natychmiast spojrzałam w tamtą stronę.
Wyglądało na to, że moje nadzieje, iż dzisiejsze niespodzianki się skończyły, spełzły na niczym.
- Dzień dobry, Harry – moi rodzice przywitali chłopaka siedzącego przy monitorze.
- Co państwo sobie życzą? – spytał, ukradkiem spoglądając na mnie. Dostrzegłam w tym spojrzeniu niepokój.
Zamówiliśmy jedzenie, po czym samochód ruszył do następnego okienka. Ostatnie spojrzenie Harry’ego wydawało się być niemal przepraszające.

***
Siedziałam na swoim łóżku, czytając „Kosogłosa”, gdy usłyszałam dźwięk sms’a. Sięgnęłam po telefon i odczytałam wiadomość:

Harry
Zejdziesz na dół? Chcę pogadać…

Ogarnęła mnie lekka złość. Kiedy ja chciałam się z nim spotkać, albo chociażby pogadać przez telefon, nigdy nie miał dla mnie czasu. A teraz, kiedy jego mały sekrecik się wydał nagle mam do niego lecieć, bo on chce pogadać?
„Uspokój się, Grace”, powiedziałam sobie w myślach. Przecież normalny facet nie ukrywa przed swoją potencjalną dziewczyną, że pracuje w McDonald’s. Harry albo musiał mieć dobry powód, albo po prostu nie był normalny.
Włożyłam zakładkę do książki, wzięłam telefon i bluzę, po czym zeszłam na dół.
- Wychodzę na jakieś pół godziny – oznajmiłam, mijając mamę na schodach.
- Weź jeszcze kurtkę, bo jest zimno.
- Jasne – skinęłam.
Gdy byłam już ubrana, wyjęłam z kieszeni kurtki klucze, po czym wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Rzeczywiście, było dość chłodno. Ulica pogrążona była w ciemności, rozproszonej jedynie przez kilka latarni. Chłopak stał pod jedną z nich, naprzeciwko mojego domu.
„Dystans, dystans, dystans”.
- Cześć, Grace – przywitał się i wyciągnął ręce, by mnie przytulić.
- Cześć, Harry – odpowiedziałam, odsuwając się o krok.
- Wiem, jak to wygląda, ale proszę, nie zmieniaj swojego nastawienia do mnie, dopóki mnie nie wysłuchasz.
- Zmieniłam swoje nastawienie już jakiś czas temu, kiedy praktycznie zniknąłeś z mojego życia – oznajmiłam chłodno. – Możemy się przejść? Nie chcę dyskutować pod moim domem.
- Jasne – skinął.
Przeszliśmy w ciszy kilka przecznic, aż zaczęłam się zastanawiać, czy Styles ma zamiar się jeszcze w ogóle odezwać. Wtedy nagle przystanął i przyciągnął mnie do siebie. Próbowałam się odsunąć, lecz trzymał mocno. Doszłam do wniosku, że przecież nie będę się z nim szarpać na środku chodnika, więc dałam za wygraną. Gdy chłopak wreszcie poluzował uścisk, odsunął się na tyle, by być ze mną twarzą w twarz. Przymknął oczy i zaczął się przysuwać. Teraz jego dłonie trzymały mnie bardzo delikatnie, tak więc dawał mi wybór. Mogłam odrzucić pocałunek. Mogłam.
Ale tego nie zrobiłam. Zbyt za tym tęskniłam, by teraz zrezygnować. Chłopak pocałował mnie bardzo delikatnie i czule, a gdy skończyliśmy, ponownie mnie do siebie przytulił. Tym razem nawet nie próbowałam walczyć.
- Przepraszam cię, Grace – usłyszałam cichy głos. Gdy odezwał się za drugim razem, mówił już głośniej i pewniej. – Pracuję w McDonald’s, żeby zarobić na twój prezent urodzinowy. Nie chciałem narażać mamy na wielkie wydatki, już i tak sporo mi w tej kwestii pomogła. Po prostu chcę, żeby to były twoje najlepsze urodziny, a nie osiągnę tego bez kasy… Dlatego pracowałem dzień w dzień po kilka godzin.
Dobra, w tej chwili oficjalnie mnie zatkało. Spodziewałam się wszystkiego, poczynając od tego, że Harry’emu po prostu minęło uczucie do mnie, kończąc na (gdy już się dowiedziałam, dlaczego mnie olewał) zwykłym braku odwagi do przyznania się, gdzie pracuje. Ale nie spodziewałam się takiego wyjaśnienia. Poczułam się winna, że tak okropnie oceniłam chłopaka, któremu przecież bardzo na mnie zależało, co właśnie udowodnił po raz kolejny.
- Przepraszam – odezwałam się. – Nie powinnam była tak reagować. Ale po prostu ciągle pytałam się, o co chodzi, a ty mnie zbywałeś i…
- Wybaczysz mi? – przerwał mój monolog.
- A kiedy kończysz swoją karierę jako sprzedawca w Macu? – spytałam podejrzliwie.
- Dzień przed twoimi urodzinami – uśmiechnął się.
- W takim razie wybaczę – odwzajemniłam uśmiech, po czym cmoknęłam go w usta.

***
Weszłam do pokoju, powiesiłam bluzę w szafie, po czym usiadłam przy biurku. Wyjęłam z szuflady pustą kartkę, wzięłam długopis do ręki i zaczęłam pisać.

Lista rzeczy do zrobienia
1.Poprawić moje relacje z Triną.
2.Dowiedzieć się, dlaczego Harry tak się odciął.
3.Znaleźć sposób na uszczęśliwienie Niall’a.
4.Sprawić, by Zayn dał spokój Iris.

Od razu skreśliłam drugi i czwarty punkt, ciesząc się, że pomimo ciężkich przeżyć, ten dzień przyniósł również coś dobrego. Schowałam kartkę na samo dno szuflady, po czym skierowałam się na łóżko z zamiarem kontynuowania książki. Ledwie ją otworzyłam, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! – krzyknęłam.
- Masz chwilę? – spytała Trina, wsuwając głowę przez uchylone drzwi.
- Jasne – odparłam, odkładając książkę.
Siostra przysiadła obok mnie na łóżku i zaczęła niepewnie:
- Bo wiesz… Chciałam cię prosić o radę.
- W jakiej kwestii?
- Chodzi o takiego jednego chłopaka ze szkoły.
Na moich ustach natychmiast wykwitł uśmiech. „Wygląda na to, że będę miała do skreślenia kolejny punkt z listy”.
_________________________________________________

Długi i pełen akcji rozdział, w ramach przeprosin za tak długą przerwę! :)
Jak Wam minęły wakacje? Mnie bardzo dobrze, ale myśl, że to już koniec mnie dobija :( Przede mną druga klasa liceum, czyli klasa z rozszerzeniami, więc mam nadzieję, że będziecie wyrozumiałe, jeśli czasem trzeba będzie dłużej czekać na rozdziały. Muszę się przyłożyć, bo coraz bliżej do matury.
Poniżej przedstawiam Wam moje ulubione zdjęcie, ze wszystkich, które zrobiłam w trakcie obozu. Zostało ono wykonane podczas wycieczki "Panorama Czarnogóry", więc pewnie domyślacie się, że widoki były niesamowite ;)

Kliknijcie, by powiększyć.


A jak Wam minęły wakacje? :) Piszcie w komentarzach, jestem ciekawa!
Całusy,
Olga

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział dwudziesty pierwszy

Przez resztę tygodnia próbowałam się jakoś spotkać ze Styles’em, ale cały czas słyszałam tylko kolejne wymówki. Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Myślałam, że między nami jest coś poważnego, a on nagle zaczął się tak zachowywać. Co prawda, starał się mi to wynagrodzić, siadając podczas lunchu przy stoliku moim i dziewczyn, jednak to nie zmieniało faktu, że przez większość czasu zachowywał dystans.
Dziwne zachowanie Harry’ego szczególnie chodziło mi po głowie w sobotnie południe, kiedy to mama nie wychodziła z kuchni, szykując jedzenie na przybycie Loczka. Była dopiero dwunasta, chłopak miał przyjść o piętnastej, a moja rodzicielka już gorączkowała się, że nie zdąży wszystkiego na czas przygotować.
- Czy ty aby trochę nie przesadzasz? – spytałam, stając w progu kuchni. – Szykujemy się na przyjście mojego kolegi, a nie królowej Elżbiety.
- Dobre pierwsze wrażenie to podstawa – odparła mama, nawet na mnie nie spojrzawszy. – Grace, skarbie. Rozłóż, proszę, zestaw naczyń dla gości.
- Przecież zostały jeszcze trzy godziny! – zaprotestowałam.
- Ale potem zajmiesz się swoim wyglądem i nie znajdziesz na to czasu. No już, zmykaj! – pogoniła mnie.
Westchnęłam ostentacyjnie, po czym udała się do salonu, który służył także jako jadalnia.
- Mama cię tu przysłała? – spytał ojciec podejrzliwie, gdy weszłam.
- Tak – mruknęłam.
- Powiedz jej, że zdania nie zmieniłem i nie zmienię! Nie założę garnituru!
- Co?! – niedowierzałam. – Naprawdę kazała ci to zrobić?!
- Co zrobić? – spytała Trina, gdy weszła do pokoju.
- Mamie odbija. Lepiej uciekaj zanim powie ci, że masz się wystroić niczym choinka na Boże Narodzenie.
Nie musiałam dwa razy powtarzać. Moja siostra natychmiast wróciła tam, skąd przyszła.
- Chyba muszę pogadać z mamą – oznajmiłam, ni to sobie, ni to ojcu.
- Nie drażnij byka, dobrze ci radzę – odparł, po czym wrócił do oglądania telewizji.
Postanowiłam posłuchać jego rady. Wyjęłam z szafki specjalne naczynia, po czym rozłożyłam je na stole, znajdującym się za kanapą, na którym mama zdążyła już położyć obrus.
„Ewentualnie zagoniła do tego tatę”, pomyślałam.
Gdy wypełniłam już swoje zadanie postanowiłam udać się na górę, nim moja rodzicielka wymyśli dla mnie nową misję. Rzuciłam się na łóżko, sięgając po telefon leżący na szafce nocnej. Moje palce szybko wystukały treść wiadomości:

Oddaj mi mamę! Przez Twoją wizytę zamieniła się w robota kuchennego ;_;

Czekałam chwilę na odpowiedź, lecz gdy ta nie nadchodziła weszłam na facebook’a w telefonie. Po jakichś dziesięciu minutach bezsensownego przeglądania strony głównej, ujrzałam powiadomienie o sms-ie. Weszłam w wiadomości i przeczytałam:

O rety, zapomniałem! Postaram się być na czas, do zobaczenia xx

„Postara się?”, pomyślałam niezadowolona. Co to niby miało znaczyć, że się postara? Przecież umówiliśmy się tydzień temu, powinien mieć zarezerwowany czas. Fakt, że zapomniał również nie świadczył o niczym dobrym. Jakby jeszcze tego było mało, „do zobaczenia” sugerowało, że to już koniec naszej rozmowy.
„O co w tym wszystkim chodzi?”, zastanawiałam się. Jednego byłam pewna: Harry zrobił się dziwny. I albo powie mi, o co chodzi, albo sama się tego dowiem.
„Ale nie teraz. Pożegnał się, więc nie będę się teraz tym przejmować”, pomyślałam, odkładając telefon z powrotem na szafkę nocną.

***
Po raz ostatni przeglądnęłam się w lustrze, po czym sięgnęłam po telefon, by sprawdzić godzinę. Była 14:57. Harry miał jeszcze trzy minuty, po czym oficjalnie miałam prawo go zabić. Biorąc pod uwagę, jak starała się moja mama, naprawdę nie wyobrażałam sobie, by Styles miał się teraz spóźnić. Wyszłam z pokoju i w chwili, gdy schodziłam po schodach, dokładnie o 14.59, usłyszałam dzwonek do drzwi.
„No, ma szczęście”, pomyślałam. Zeskoczyłam z kilku ostatnich schodków, po czym udałam się do drzwi, by otworzyć naszemu gościowi.
W progu ujrzałam Harry’ego, który na mój widok wytrzeszczył oczy w zdumieniu. Wykorzystałam tę chwilę, by dokładnie się mu przyjrzeć. Miał na sobie czarne spodnie, białą koszulę i granatową marynarkę. Całość wspaniale dopełniała czerwona mucha oraz włosy zaczesane do tyłu, ułożone najpewniej za pomocą pasty do włosów, gdyż nie świeciły się jak po żelu. Musiałam przyznać, że ta fryzura dodawała mu szyku, jednak mimo wszystko wolałam jego niesforne loczki.
- Wow – wykrztusił wreszcie z siebie. – Wyglądasz niesamowicie.
- Naprawdę? – spytałam, chcąc bardziej nacieszyć się komplementem. Musiałam przyznać, że tego popołudnia sobie też się bardzo podobałam. Miałam na sobie czerwoną sukienkę bez ramiączek, rozkloszowaną poniżej złotego paska, który pełnił wyłącznie ozdobną funkcję. Do tego kolczyki wkrętki w złotym kolorze i lekko pofalowane włosy.
- Naprawdę – w końcu minął mu szok, więc mógł się szczerze uśmiechnąć. Zrobił krok w moją stronę, po czym dał mi całusa w policzek, zapewne nie chcąc niszczyć moich starań w kwestii makijażu.
- Co tam chowasz? – spytałam, zwróciwszy uwagę na to, iż chłopak cały czas trzymał ręce za plecami.
- Coś dla ciebie – oznajmił wręczając mi bukiet czerwonych róż. – i coś dla twoich rodziców. – W tym momencie ujrzałam ogromną bombonierkę.
- Nie trzeba było – wywróciłam oczami. – Ale bardzo dziękuję.
- Trzeba było – mrugnął do mnie.
Wciągnęłam zapach kwiatów, który tak mnie omamił, że dopiero po chwili zorientowałam się, iż Harry nadal stoi w progu.
- Wejdź – poprosiłam, przepuszczając go, a następnie zamykając za nim drzwi.
Wprowadziłam Harry’ego do salonu, gdzie czekała już cała moja rodzina. Tata najwidoczniej ostatecznie osiągnął z mamą kompromis, bo miał na sobie spodnie od garnituru i jego ulubioną szarą koszulę, lecz zrezygnował z marynarki. Trina ubrała żółtą sukienkę, lekko zmarszczoną po bokach w talii i z wyciętymi plecami, natomiast z włosami nie zrobiła nic szczególnego.
Oczywiście, najbardziej odstrzeliła się moja mama. Miała na sobie błękitną suknię w koronkę, która sięgała jej lekko za kolano. Kupiła ją na wesele mojej kuzynki, które odbywało się w zeszłoroczne wakacje.
- Harry! – ucieszyła się moja mama, podchodząc do niego i wymieniając z nim powitalne całusy w policzki, jakby byli starymi znajomymi.
- Proszę, to dla państwa – odezwał się chłopak, wyciągając przed siebie bombonierkę.
- Och, Harry! – moja rodzicielka prawie się wzruszyła. – Nie trzeba było!
- Mówiłem już Grace, że trzeba było – uśmiechnął się, zerkając na mnie.
- Zajmijcie się tu sobą przez chwilę, a ja pójdę wstawić kwiaty do wazonu – oznajmiłam w chwili, gdy do lokatego podchodzili mój tata i Trina.
Kiedy wróciłam do pokoju wszyscy siedzieli już przy stole, więc dołączyłam do nich, siadając obok Harry’ego. Oczywiście, mama zajęła miejsce naprzeciwko niego, a ojciec obok niej. Trina siedziała po mojej prawej stronie, przy węższej części stołu.
Zabraliśmy się za jedzenie. Na start mama przygotowała kremową zupę groszkową z kawałkami prażonych migdałów. Ostatnim razem zrobiła ją, gdy chorowała i zamiast leżeć w łóżku bawiła się w idealną gospodynię. Jednak przygotowanie posiłku okazało się tak zależne od każdego szczegółu (jak na przykład stopień prażenia migdałów), że postanowiła nigdy nie wracać do tego przepisu. Najwidoczniej uznała, iż wizyta Harry’ego warta jest łamania swoich zasad.
Następnie mama przyniosła z kuchni pieczonego kurczaka w sosie własnym, z ziemniakami według jakiegoś dziwnego przepisu, którego nie znałam, ale musiałam przyznać, że były pyszne. Do tego sałatka złożona z bekonu, jajek, parmezanu, papryki, oraz oczywiście sałaty i odpowiedniego dressingu.
Między kolejnymi kęsami rodzice zadawali Harry’emu przeróżne pytania, na które on z chęcią odpowiadał. Pytali: gdzie wcześniej mieszkał, jak mu się podoba nasze miasto, czy ma rodzeństwo, co planuje robić po ukończeniu szkoły. Dodatkowo mama co chwilę pytała, czy czegoś nie brakuje mu do posiłku.
Kiedy w końcu odezwała się także Trina, spytała jakie są jego zainteresowania.
- Przede wszystkim kocham muzykę – odezwał się. – Gram na gitarze, śpiewam, czasem piszę też piosenki.
„O! O tym nie wiedziałam”, pomyślałam.
- Ale ostatnio moim głównym zainteresowaniem jest Grace – mówiąc to, zerknął na mnie z uniesionym prawym kącikiem ust.
Musiałam przyznać, że mnie zatkało. Było to dość odważne wyznanie jak na pierwsze spotkanie z moją rodziną. Na szczęście, przyjęli to z uśmiechami. No, może poza Triną. Wyglądała jakby chciała czym prędzej stąd uciec. Nie dziwiłam się jej – ten obiad był dość sztywny, jak na zwykłą wizytę kolegi ze szkoły. Swoje pytanie zadała zapewne po to, by udawać choć cień zainteresowania sytuacją.
Na koniec zjedliśmy sernik z brzoskwiniami, czyli specjalność mojej rodzicielki. Poczułam ukłucie żalu, że tak najadłam się obiadem, gdyż był to mój ulubiony deser, a w obecnej chwili nie miałam miejsca w brzuchu na więcej, niż jeden kawałek.
- To najlepszy obiad, jaki w życiu jadłem – oznajmił Harry, gdy wytarł twarz serwetką.
- Miło mi to słyszeć – mama rozpromieniła się, słysząc, że jej starania zostały docenione.
- Wspaniale wszystko przygotowałaś – pochwaliłam ją. Co prawda jej wariactwo dzisiejszego ranka było dość męczące, ale wiedziałam, że sama do tego doprowadziłam poprzez swoją relację z Harry’m. Zresztą, ja również uważałam, że to najlepszy obiad, jaki w życiu jadłam. – Pozwolicie, że teraz pójdziemy do mojego pokoju? – spytałam oficjalnie, podtrzymując panującą atmosferę.
- Oczywiście, skarbie. – Mama posłała mi spojrzenie, które mówiło „moja robota skończona, teraz ty go zabawiaj”.
Nie miała się co martwić, bo od początku obiadu nie mogłam się doczekać, aż po prostu usiądę z Harry’m na łóżku w swoim pokoju. Gdy w końcu to zrobiliśmy, poczułam wyraźną ulgę.
- Niezła impreza – oznajmił Styles z uśmiechem, kładąc swoją dłoń na mojej.
- Nie przyzwyczajaj się. Jeszcze jedna, dwie wizyty i moja mama przestanie się tak starać.
- Czyli zapewniasz, że jeszcze mnie zaprosisz? – natychmiast złapał mnie za słówka.
- Sugeruję – poprawiłam go, grożąc mu palcem. – Tak swoją drogą, wcześniej zapomniałam ci powiedzieć, że ty też świetnie wyglądasz.
- A wiem, dziękuję – zrobił nonszalancką minę i pociągnął za koniuszek kołnierza, na co się zaśmiałam. – Choć szczerze mówiąc, obawiałem się, że to może być lekka przesada.
- Bo jest – zaśmiałam się. – Ale na twoje szczęście moja mama tak się przejęła, że kazała się nam wszystkim wystroić.
- Wygląda na to, że nadajemy na tych samych falach! W sumie, twoja mama jest całkiem niezła – poruszył brwiami.
- Ej, ej! – oburzyłam się, szturchając go. – Nie zapominaj się.
- Ale o co chodzi? Czy między nami coś jest?
Powiedział to w ramach żartu, lecz ja naprawdę zastanowiłam się nad znaczeniem tych słów. Bo właściwie, jak przedstawiały się nasze relacje? Nie byliśmy oficjalnie parą, ale tak się zachowywaliśmy.
Harry najwidoczniej zauważył moje rozkojarzenie, bo natychmiast postanowił odzyskać moją uwagę.
- Ziemia do Grace! Jesteś tu?
- Tak, tak – skinęłam pośpiesznie.
- To dobrze – wymruczał, po czym pochylił mnie delikatnie, tak bym się położyła.
Nachylił się nade mną, wspierając się rękami, i zawiesił swoją twarz kilka milimetrów od mojej. Wpatrywał się we mnie i kilka razy rozchylał lekko usta, jakby chciał coś powiedzieć, lecz za każdym razem ostatecznie rezygnował. W końcu podjął konkretną decyzję, jednak zrezygnował ze słów – po prostu mnie pocałował. Delikatnie, lecz zarazem zmysłowo. Wyjątkowo, tak jak tylko on potrafił.
Jego pocałunki miały coś w sobie, nie były puste. Były pełne uczucia, które do mnie żywił. Dlatego tak uwielbiałam, gdy mnie całował – czułam, że jestem dla niego bardzo ważna.
Gdy w końcu lekko się odsunął, postanowiłam mu to wyznać:
- Kiedy mnie całujesz, czuję się niesamowicie.
- Nie jesteś pierwszą, która to mówi – uśmiechnął się.
„Co to niby miało znaczyć?”, pomyślałam.
- Przepraszam! – powiedział nieco podniesionym głosem kilka sekund później. – To był żart. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
Może i nie chciał, ale zdążył wzbudzić we mnie niepewność. Postanowiłam wykorzystać tę sytuację, by dowiedzieć się paru interesujących mnie rzeczy.
- Zagrajmy w szczerość – oznajmiłam.
- A jak się w to gra? – zmarszczył brwi.
- Na zmianę zadajemy sobie pytania i musimy szczerze odpowiadać. Bardzo proste.
- Co chcesz przez to osiągnąć? – spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Po prostu chcę cię lepiej poznać. A co, czyżbyś miał coś do ukrycia?
To był dobry argument, wiedziałam o tym. Teraz Harry nie mógł odmówić. Gdyby to zrobił, miałabym pełne prawo zacząć wątpić w jego uczciwość wobec mnie.
- Zgoda – uległ w końcu. – Ale ja zaczynam.
- Ok, niech będzie.
- Jesteś dziewicą? – walnął prosto z mostu.
- Tak.
- Niemożliwe!
- Nie wierzysz mi? – spytałam niewinnie. – Związek z Jamie’m był jedynym poważnym w moim życiu, ale nie chciałam z nim jeszcze tego robić.
- Jeszcze – zauważył.
- Teraz już nigdy nie będę chciała – wzruszyłam ramionami. – Moja kolej. Skoro jesteś taki bezpośredni, to ja też będę. Jesteś prawiczkiem?
Zawahał się przez chwilę, lecz w końcu odpowiedział:
- Nie.
- Ooo – wyszczerzyłam się, choć w duchu nieco się podłamałam. Harry znalazł się już w najbliższym kontakcie fizycznym z jakąś dziewczyną. – Opowiedz mi o niej.
- Po pierwsze, to nie jest pytanie. Po drugie, teraz moja kolej – uśmiechnął się chytrze. – Co pomyślałaś, kiedy pierwszy raz mnie zobaczyłaś?
Po pierwszym pytaniu nie spodziewałam się, że drugie będzie tak niewinne. Zastanowiłam się przez chwilę, przywracając do myśli ową sytuację, po czym odezwałam się:
- Że masz najsłodszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam.
Słysząc to uśmiechnął się do mnie ciepło i dał buziaka w policzek.
- A to za co? – spytałam, rumieniąc się.
- Za prawidłową odpowiedź.
Zaśmiałam się.
- Dobra, znowu ja. Ile dziewczyn miałeś?
- Zadałem ci całkiem przyjemne pytanie, a ty nadal musisz być wścibska. Nieładnie – pokręcił głową. – Poważniejszych trzy. Czy żywiłaś kiedyś do Liam’a, Lou, albo Niall’a jakieś inne uczucia, poza zwykłą przyjaźnią?
„O, nie. Tu mnie ma!”, pomyślałam.
Harry chyba zauważył moje zakłopotanie, bo wyszczerzył się jeszcze szerzej.
- No mów!
- Uch! – westchnęłam ciężko. – W szóstej klasie nagle dopadło mnie jakieś zauroczenie Louis’m, trwało jakieś trzy miesiące. Ale nie waż się nigdy nikomu o tym mówić! – zagroziłam.
- Spokojnie, wszystko zostaje między nami – oznajmił, zapewne zadowolony, że ma na mnie haka.
- Kim była dziewczyna, z którą przeżyłeś pierwszy raz?
Nawet nie zaprotestował, słysząc to pytanie. Najwidoczniej już od chwili był pewien, że je usłyszy.
- Nazywała się Abi. Byliśmy ze sobą osiem miesięcy, zrobiliśmy to po czterech. Byliśmy bardzo w sobie zakochani, ale od siódmego miesiąca coś zaczęło się między nami psuć, na dodatek niedługo potem miałem przeprowadzić się tutaj ze względu na rozwód rodziców, więc się rozstaliśmy.
Ta informacja mnie zaskoczyła. „To dlatego Harry mieszka tylko z mamą”, pomyślałam. Oczywiście, brałam pod uwagę taką możliwość, jednak nie sądziłam, że Harry wyzna mi to podczas gry w szczerość, przy takim pytaniu.
- Przykro mi – oznajmiłam cicho. Nie wiedziałam, co więcej mogłabym powiedzieć.
- Mnie też, ale co zrobić. Trzeba żyć dalej – uśmiechnął się, lecz dostrzegłam w tym smutek.
- Może już skończmy na dzisiaj? – zaproponowałam.
- Ok. Ale najpierw mam jeszcze jedno pytanie.
- Ej, to będzie niefair!
W tym momencie zrobił oczy jak kot ze „Shrek’a” i po prostu nie mogłam nie wymięknąć.
- Niech ci będzie – wywróciłam oczami, śmiejąc się.
- Co do mnie czujesz?
„No masz! Czy mogłam dostać gorsze pytanie?”. Problem polegał na tym, że sama dokładnie nie wiedziałam…
- Na pewno to coś więcej, niż zwykłe zauroczenie – zaczęłam po chwili zastanowienia. – Ale jeszcze nie jestem w stanie dokładnie sprecyzować swoich uczuć.
- Za to ja jestem w stanie sprecyzować moje – uśmiechnął się lekko.
- A więc…? – uniosłam pytająco brwi.
- Tego dowiesz się, jeśli spytasz o to podczas następnej gry w szczerość. – Cmoknął mnie w policzek.
Westchnęłam ciężko, ale doszłam do wniosku, że warto będzie poczekać.
___________________________________________________

A oto i jest pierwsza wizyta Harry'ego u Grace! Mam nadzieję, że się podoba i zostawicie po sobie komentarze, bo ostatnio było ich dużo mniej niż wcześniej :(
Niestety nie udało mi się dokończyć 22 rozdziału, a jutro jadę na obóz, tak więc pojawi się on dopiero po 25 sierpnia... Bardzo Was za to przepraszam, ale nie chciałam pisać na szybko byle czego. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.
Życzę Wam miłej końcówki wakacji i widzimy się za niecałe 2 tygodnie!
Całusy,
Olga

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział dwudziesty

„Cholera”, pomyślałam, kierując się w stronę stolika, przy którym siedziały moje przyjaciółki wraz ze znienawidzonym przeze mnie chłopakiem. Gdy usiadłam na swoim miejscu, Faith rzuciła mi nerwowe spojrzenie, a w oczach Iris dostrzegłam zagubienie.
- Jak miło, że do nas dołączyłaś – odezwał się Zayn, uśmiechając się do mnie przyjaźnie. – Rozmawialiśmy właśnie o tym, że miałem przyjemność poznać twoją rodzinę na sobotnim obiedzie.
- Tak, to było wspaniałe spotkanie – mruknęłam.
- Och, nie bądź taka naburmuszona. Naprawdę, nie było tak źle, bywałem na gorszych obiadach. Może dlatego, że tam towarzystwo było nudniejsze? – uniósł znacząco brew. – Pogadaliśmy sobie, zjedliśmy, pożartowaliśmy trochę… – tutaj urwał. – Wnioskując po reakcji Iris, przypuszczam, że przekazałaś jej mój żarcik? – uśmiechnął się, jakby rzeczywiście były to tylko przyjacielskie wygłupy.
- Żarcik? – prychnęłam.
- Chyba nie sądzisz, że szczerze powiedziałbym coś takiego przyjaciółce mojej dziewczyny? – Malik wytrzeszczył oczy, udając niedowierzanie. – Wyszedłbym na totalnego durnia, przecież to oczywiste, że przekazałabyś jej to. A zresztą… To i tak głupota, bo mnie zależy na Iris.
Jego wyznanie brzmiało szczerze, jednak ja wiedziałam, że łgał w żywe oczy. Lecz w jednej kwestii miał rację - po co miałby mi coś takiego mówić? Jaki miał w tym cel?
- A swoją drogą, – zmienił temat. – słyszałaś już, że weekend w przyszłym tygodniu też spędzimy razem?
- Co? – zdziwiłam się.
- Wczoraj przez przypadek usłyszałem jak mój ojciec rozmawia z twoim. Mnie też jeszcze nic oficjalnie nie powiedzieli.
- Dlaczego miałabym ci wierzyć? – uniosłam jedną brew.
- A po co miałbym kłamać w tej kwestii? – wzruszył ramionami.
W tym momencie zadzwonił dzwonek. Spojrzałam na swój do połowy zjedzony posiłek, irytując się w myślach na Zayn’a, gdyż to przez jego pogawędkę nie zdążyłam zjeść.
- Ja już lecę, muszę jeszcze zebrać swoje rzeczy – oznajmił, po czym zwrócił się do Iris. – Zobaczymy się po lekcjach?
Dziewczyna skinęła niepewnie. Mulat cmoknął ją, po czym wstał.
- Do zobaczenia – rzucił na odchodnym do nas wszystkich.
„Jak. Ja. Go. Nienawidzę.”, pomyślałam. Choć musiałam przyznać, że udawana uprzejmość była przynajmniej lepszą alternatywą, niż jego prawdziwy charakter.
Zebrałyśmy w pośpiechu swoje rzeczy i wyszłyśmy ze stołówki. Sala, w której miała mieć teraz lekcję Faith znajdowała się tuż za pierwszym zakrętem, więc szybko nas opuściła. Zaraz potem ja i Iris również poszłyśmy w swoje strony.
Klasa była prawie pełna, gdy do niej weszłam, lecz na szczęście nauczyciela jeszcze nie było. Zajęłam swoje miejsce i zaczęłam wyciągać książki. Jedną z ostatnich osób, które weszły do klasy był Niall. Usiadł w ławce po mojej lewej i natychmiast zaczął trajkotać:
- Grace, nie uwierzysz, co się stało! – oznajmił uradowany.
- Skoro nie uwierzę, to mi powiedz – poprosiłam.
- Pamiętasz tą blondynkę, z którą chodzę na matmę? Mówiłem ci o niej, kiedy byliśmy w kawiarni.
Wytężyłam umysł i po chwili przypomniało mi się, w jakim kontekście o niej wspomniał.
- Ma na imię Melanie i zgodziła się na randkę! – wyjaśnił radośnie.
- Wow, cieszę się – odparłam z uśmiechem. Po chwili przypomniał mi się jednak pewien istotny fakt. – Niall, ale… Iris planuje zerwać z Zayn’em – oznajmiłam poważnym tonem.
- Co? Jak to? – zdziwił się. Wyglądał na zakłopotanego, lecz po chwili odezwał się już pewniejszym głosem. – Cieszę się, że da sobie z nim spokój, ale to nic nie zmienia. Mam zamiar spotykać się z Melanie.
W tym momencie do klasy wszedł nauczyciel i zaczął wszystkich uciszać.
- Twój wybór – westchnęłam, po czym odwróciłam się przodem do tablicy.

***
- Cześć, piękna! – usłyszałam zza otwartych drzwiczek mojej szafki.
- Cześć, Harry! – odparłam, nie zerkając w ogóle w jego stronę. Doskonale poznałam go po głosie.
Nie przerwałam przekładania książek, więc Styles postanowił upomnieć się o nieco uwagi. Przeszedł na moją lewą stronę i oparł się o sąsiednią szafkę. Gdy nadal go ignorowałam, przeglądając się w lusterku, zaczął stopniowo przysuwać swoją głowę, aż w końcu jego czoło zetknęło się z moją skronią.
- Naprawdę, doskonale zdaję sobie sprawę z twojej obecności – oznajmiłam ironicznie, odsuwając go ręką. Następnie schowałam lusterko do torby i postanowiłam w końcu docenić towarzystwo Loczka. Przeniosłam na niego pytający wzrok.
- Odprowadzam cię do domu? – ni to spytał, ni to oznajmił.
- Aaa, racja – przypomniałam sobie.
Zamknęłam szafkę kluczem. Wrzuciłam go na dno torby, a następnie oznajmiłam, że jestem gotowa. Harry skinął, po czym bez słowa złapał mnie za rękę. Zrobiło mi się trochę gorąco. Przyzwyczaiłam się już do jego czułych gestów, lecz takie chodzenie po szkole oznaczało masę plotek. A czy my byliśmy oficjalnie parą? Chyba nie. Przynajmniej jak do tej pory tego nie ustaliliśmy. Kusiło mnie, żeby poruszyć ten temat, jednak wolałam, żeby on to zrobił.
Gdy wyszliśmy na dziedziniec przed szkołą, Harry skinął na pożegnanie w kierunku Niall’a, Liam’a i Lou. Chciałam im pomachać, lecz zatrzymałam się w połowie gestu, przyglądając się poczynaniom tego ostatniego. Otóż Louis odwrócił się tyłem do mnie i Harry’ego, po czym objął się rękami tak, że wyglądało to, jakby się z kimś obściskiwał.
- Znajdź sobie dziewczynę, Tomlinson! – krzyknęłam, przez co zainteresowanie niektórych uczniów skupiło się na nim. Niestety, tym samym ciekawskie spojrzenia zwróciły się także w moim kierunku. Widziałam jak największe plotkary naszej szkoły z błyskiem w oczach przyglądają się mojej dłoni złączonej z dłonią Styles’a.
- Sweeney poderwała tego nowego przystojniaka – Maria, z którą chodziłam na hiszpański stała wystarczająco blisko bym mogła ją usłyszeć i ujrzeć, jak szturcha łokciem swoją przyjaciółkę.
„Brawo, Grace. Może choć na chwilę zaistniejesz w tej szkole”, pomyślałam z przekąsem.
Z drugiej strony pocieszałam się jednak, że przecież nie było się czym przejmować. Nie była to dla mnie w żaden sposób bolesna plotka. Wręcz przeciwnie – bardzo cieszyły mnie moje relacje z Harry’m. Fakt, że nie krył się z tym w szkole był dobrym znakiem.
„Uśmiech, Grace. Niech ci zazdroszczą”, pomyślałam. Tak więc uśmiechnęłam się promiennie i resztę dziedzińca przemierzyłam pewnym krokiem u boku mojego adoratora.
- Chyba będziemy gwiazdami przez jakiś czas – odezwał się Harry, gdy opuściliśmy teren szkoły.
- Przeszkadza ci to? – spytałam zaczepnie.
- Ależ skąd – zaśmiał się. – Tym bardziej, że u mojego boku szłaś ty, a nie żadna inna dziewczyna – uśmiechnął się szeroko.
- Żadna inna nie wytrzymałaby z tobą tyle – odparłam, chcąc uniknąć zakłopotania tym komplementem.
- Pff, zdziwiłabyś się, ile lasek się o mnie bije – prychnął Harry.
- Masz bardzo wybujałą wyobraźnię, panie Styles.
- Panie Styles? Podoba mi się – oznajmił, dumnie wypinając pierś, na co się zaśmiałam.
Harry jeszcze przez chwilę wygłupiał się, doprowadzając mnie tym prawie do łez, lecz w końcu spoważniał.
- Dobra, żarty żartami, ale musimy pogadać – oznajmił. – Opowiedz mi dokładnie, co się wczoraj stało.
Wzięłam głęboki wdech, po czym odezwałam się:
- Wracałam całkiem sama od Iris. Miałam słuchawki w uszach, więc nie zorientowałam się, kiedy Jamie do mnie podszedł. Szarpnął mnie za ramię i obrócił w swoją stronę. Był pijany, strasznie od niego śmierdziało. Mówił, że tak łatwo się go nie pozbędę, że jestem jego i jeśli jeszcze raz mnie z tobą zobaczy, to oboje tego pożałujemy. Widział nas w klubie, kiedy dla mnie śpiewałeś i w Halloween. Uciekałam przed nim, aż znalazłam się w tej opuszczonej okolicy i zadzwoniłam po ciebie – wyrzuciłam z siebie wszystko, najszybciej jak umiałam.
Czekałam na jakąś reakcję chłopaka, lecz gdy ta nie nastąpiła, odezwałam się ponownie:
- Przepraszam, wiem jak to brzmi… Jamie ci groził, a ja po ciebie zadzwoniłam, ale po prostu…
- Żartujesz sobie?! – chłopak się oburzył. Prawdziwie oburzył, nie tylko dla żartu. Chyba pierwszy raz tak się przy mnie zachował. – Mogło ci się coś stać, a ty żałujesz, że po mnie zadzwoniłaś? Postąpiłaś bardzo dobrze i masz tak robić zawsze – oznajmił poważnym tonem.
Chciałam coś powiedzieć, lecz słowa zastygły mi w gardle. Nie sądziłam, że Harry aż tak się przejmie.
- Dlaczego Liam, albo Louis cię nie odprowadzili? – spytał z pretensjami w głosie.
- Louis udawał, że ma mnie gdzieś, ale prawda jest taka, że gdybym go poprosiła, to trochę by się podroczył, ale ostatecznie poszedłby. Liam jak zwykle proponował, ale ja odmówiłam. Zawsze wracałam sama i nigdy nic złego mi się nie stało.
- Aż do teraz – dodał Harry.
- Teraz też nic złego mi się nie stało – odparłam obronnym tonem.
- Ale mogło – oznajmił surowo. Jego twarz była mieszaniną uczuć: zaniepokojenie, zdenerwowanie, strach… A to wszystko przez moją opowieść.
- Harry… – odezwałam się, lecz chłopak mi przerwał.
- Przepraszam. Wiem, że jestem teraz dość oschły. Ale po prostu myśl, że ten wariat mógł ci coś zrobić jest dla mnie nie do zniesienia – wyjaśnił, nieco cieplejszym tonem. – Powinienem był być wtedy przy tobie.
- To przecież nie twoja wina.
- Wiem, ale po prostu żałuję, że sam nie zadbałem o twoją eskortę do domu – uśmiechnął się smutno. – Dobra, to co robimy z Jamie’m?
- A co mamy zrobić? – zdziwiłam się.
- Zgłośmy się na komisariacie.
- Nie! – zaprotestowałam natychmiast.
- Dlaczego? – lokaty wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
- Jestem niepełnoletnia, będą chcieli porozmawiać z moim rodzicami. Nie chcę ich w to mieszać i niepokoić, tym bardziej, że nie widzieli nic o Jamie’m.
- Więc masz zamiar pozwolić temu palantowi się zastraszać? – w Harry’ego znów wstąpił gniew.
- Nie… – odrzekłam, lecz nie wiedziałam, jakie inne rozwiązanie podać.
- Więc co masz zamiar zrobić? – spytał w końcu Styles.
- Nie mam pomysłu – przyznałam.
- W takim razie wygrywa mój. Chodź, pójdziemy tam od razu – chłopak zaczął mnie ciągnąć na drugą stronę ulicy.
- Harry, nie! – protestowałam, lecz on nie słuchał.
Stanęłam na środku jezdni i wyrwałam swoją rękę z jego. Zrobiłam to dość stanowczo, więc chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Harry, posłuchaj – poprosiłam.
- Nie posłucham, dopóki nie zejdziesz z jedni – oznajmił, stawiając swoje stopy na chodniku.
- Nie ruszę się stąd, dopóki mnie nie wysłuchasz! – wybuchłam.
- Dobrze, tylko szybko – poprosił chłopak. Tym razem jego głos był cieplejszy.
- Wiem, że ta sytuacja jest beznadziejna, ale nie mam zamiaru zgłaszać się na policję. Taka jest moja decyzja i proszę, uszanuj ją. Nie wiem jeszcze, jak to rozwiążę, ale będę nad tym myśleć. Zresztą, istnieje szansa, że Jamie sam da sobie spokój, kiedy zauważy, że nie ma szans, bym do niego wróciła – oznajmiłam, po czym zgodnie z umową weszłam na chodnik. Stanęłam obok Styles’a, łapiąc go za rękę i czekając, aż się odezwie.
Przez chwilę na twarzy Harry’ego malowało się skupienie. Zapewne rozmyślał nad moimi słowami. Gdy zdawało mi się, że minęła już wieczność, odezwał się:
- Zgoda. Co prawda, twoje problemy są też moimi problemami, ale jeśli taka jest twoja decyzja, to nic mi do tego. Ale – położył nacisk na tym słowie. – w takim razie mamy umowę, że nie wracasz sama wieczorem. Nieważne, gdzie jesteś, albo zamawiasz taksówkę, albo dzwonisz po mnie, jasne?
- Ok – skinęłam. Biorąc pod uwagę skromną zawartość mojego portfela, wyglądało na to, że zazwyczaj będę wybierać opcję ze Styles’em.
- I nie waż się mnie oszukać, bo ja i tak się o tym dowiem.
- Ciekawe jak – prychnęłam.
- Ja wiem wszystko – wyszczerzył się. – Umowa stoi? – spytał, puszczając na chwilę mą dłoń i wyciągając swoją w moim kierunku.
- Stoi – odparłam, ściskając mu rękę.
Kiedy dotarliśmy pod mój dom zaproponowałam Harry’emu, by wpadł do mnie na trochę, ale zarzekał się, że nie może, bo ma jeszcze parę spraw do załatwienia. W związku z tym zadzwoniłam do Iris i Faith, by spytać, czy one znajdą dla mnie trochę czasu.
Tak oto godzinę później Tomlinson i ja siedziałyśmy na moim łóżku, z pełnym skupieniem wpatrując się w brunetkę siedzącą naprzeciwko nas na pufie.
- No opowiadaj, bo nie mamy pojęcia, na czym stoimy! – Faith nie wytrzymała długiej chwili milczenia.
- Na czym ja stoję – poprawiła ją Iris.
- Oj nie, nie, moja droga! Twoje relacje z Zayn’em to też nasza sprawa – pogroziła przyjaciółce palcem. – A więc?
Brunetka westchnęła ostentacyjnie, po czym przemówiła:
- Nie jesteśmy razem.
I tyle. Nic więcej. Żadnych szczegółów.
Stwierdziłam, że lepiej będzie, jeśli w tym momencie to ja zabiorę głos, zanim ponownie odezwie się nabuzowana emocjami Faith.
- Powiedz dokładnie, jak to się stało – poprosiłam delikatnie, nie chcąc za bardzo naciskać.
- Ech, muszę?
Faith pokiwała głową tak energicznie, że bałam się, iż strzeli jej jakiś krąg. Oczywiście, nie chodziło wyłącznie o ciekawość (choć zapewne o to też), po prostu martwiła się o przyjaciółkę.
Iris wzięła, głęboki wdech, po czym przemówiła:
- Czekał na mnie prze szkołą, bo mieliśmy się spotkać po lekcjach. Poszliśmy do parku i usiedliśmy na ławce. Wtedy zaczęłam mu tłumaczyć, że chciałam po prostu zobaczyć, czy między nami rzeczywiście mogłoby coś być. Przerwał mi, mówiąc, że przecież jest… Ale nie dałam się zbyć. Powiedziałam, że dobrze wiem, iż tylko się mną bawi, by się zemścić, że wiedziałam to od początku, ale mimo to jak głupia miałam nadzieję. Zaczął mi się tłumaczyć, że to co powiedział Grace było tylko żartem w jego stylu. Mówił, że jest ze mną szczęśliwy i nie chciałby tego przerywać, bo zależy mu na mnie. Brzmiał naprawdę przekonująco, a kiedy oznajmiłam, że to koniec, wydawało mi się, że widziałam łzy w jego ochach… – w tym momencie urwała.
- Ale nie cofnęłaś swojej decyzji? – chciałam jej pomóc dokończyć.
- Nie cofnęłam – potwierdziła. – Prosił, bym nie przekreślała go przez jeden głupi żart, ale się nie ugięłam. Kiedy w końcu zrozumiał, że nic nie wskóra oznajmił, iż szanuje moją decyzje, ale nie ma zamiaru jej zaakceptować. Powiedział, że skoro tego chcę, to oficjalnie nie będziemy już razem, ale od dzisiaj będzie się starał o mnie jeszcze bardziej.
- Czyli nie udało ci się go pozbyć – skwitowała Tomlinson.
- Faith – skarciłam ją szeptem. Wyraziła się w dość szorstki sposób, a widziałam, że Iris jest ciężko.
- Daj spokój, przyzwyczaiłam się, że jej język często działa bez udziału mózgu. – Gdy blondynka lekko się naburmuszyła na twarzy Payne pojawił się uśmiech. Jednak po chwili znów posmutniała. – Tak, nie udało mi się go pozbyć. Ale nie mam zamiaru ulec jego zalotom.
- Na pewno? – spytałam.
- Na pewno.
- Dobra, w takim razie teraz ja mam wam coś do opowiedzenia.
Przyjaciółki spojrzały na mnie pytająco. Opowiedziałam im o sprawie z Jamie’m i, podobnie jak Harry’emu, kazałam obiecać, że nie zrobią nic wbrew mojej woli. Bardzo się przejęły i zmartwiły, ale przyrzekły, że zostawią tę sprawę mnie.

 _________________________________________

Wiadomość od Olgi dla Was:
"Kąpię się w morzu i smażę na słońcu, a kiedy mam taką możliwość zaglądam tutaj, żeby czytać Wasze komentarze :)
Baaaaardzo dziękuję, bo ich liczba jest jeszcze większa niż pod poprzednim rozdziałem! 21 mam już gotowy i jestem w trakcie pisania 22, mam nadzieję, że nie możecie się doczekać :)
Całusy,
Olga"

Rozdział miał być w środę i jest. Czytałam komentarze i widziałam, że się niecierpliwicie, a równocześnie bardzo się ucieszyłam, bo są naprawdę miłe :)
Pod ostatnim postem było ich najwięcej od czasu dłuższej nieobecności Olgi. Dacie radę, by tu było ich jeszcze więcej?
Następny rozdział pojawi się wkrótce, jednak to zależy już od Olgi.
Pozdrawiam Was wszystkie bardzo cieplutko!
Ala :)