poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział ósmy

Wtorek również spędzałam w domu, z powodu choroby. Na wszelki wypadek napisałam Harry’emu, żeby tym razem nie przychodził, bo Niall już zapowiedział mi wizytę, a musiałam pogadać z nim na osobności.
Siedziałam w swoim pokoju, czytając „Igrzyska Śmierci”. Zostawiłam drzwi otwarte, by usłyszeć dzwonek, gdy mój przyjaciel przyjdzie.
„Powinien niedługo tu być”, pomyślałam. Jednak po chwili usłyszałam otwieranie drzwi kluczami. „Co jest?”, zdziwiłam się.
Zeszłam na dół, by zobaczyć, co się dzieje. W progu ujrzałam moją mamę, z kilkoma reklamówkami w ręce.
- Co ty tu robisz? – zdziwiłam się.
- Tak, mnie też miło cię widzieć i cieszę się, że chcesz mi pomóc. – uśmiechnęła się.
- Oj, no cześć, cześć. – cmoknęłam ją w policzek i zabrałam reklamówki, po czym zaniosłam je do kuchni. – A teraz mi powiesz? – spytałam, gdy wróciłam.
- Przecież mówiłam ci wczoraj wieczorem, że dziś wzięłam sobie pracę na pół dnia.
- Aaa, rzeczywiście. – przypomniałam sobie. – Dobra, ja wracam na górę czytać. Gdyby ktoś dzwonił do drzwi to otwórz i mnie zawołaj.
- Spodziewasz się kogoś konkretnego?
- Tak, Niall powiedział, że wpadnie po szkole.
- Ahh. – chyba była nieco zawiedziona. – Myślałam, że może ten twój kolega, z którym widziałaś się w sobotę… Tak swoją drogą, jak on ma na imię?
- Harry. Harry Styles. – uśmiechnęłam się sama do siebie, wspominając sposób, w jaki chłopak zawsze się przedstawiał.
- Chyba jednak zmieniłaś trochę swoje nastawienie w stosunku do niego, co? – uśmiechnęła się.
- Może trochę. – wzruszyłam ramionami. – Dobra, idę, bo chcę chociaż skończyć ten rozdział, zanim Niall przyjdzie!
W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Chyba ci się nie uda. – stwierdziła mama z uśmiechem, na co ja wywróciłam oczami.
Otworzyłam drzwi, a Niall od razu uśmiechnął się na mój widok. Rozłożyłam ręce i chciałam go przytulić, jednak ten odsunął się.
- Na pewno nie zarażasz? – spytał, nadal zachowując bezpieczną odległość.
- Na pewno. – zaśmiałam się lekko.
To chyba mu wystarczyło, gdyż od razu mocno mnie wyściskał. Odsunęłam się na bok, wpuszczając go do środka, po czym zamknęłam za nim drzwi.
- Dzień dobry, pani Sweeney! – krzyknął po wejściu.
- Dzień dobry! – odkrzyknęła mama z kuchni. – Chcecie jakieś ciastka? Kupiłam trochę wracając z pracy.
- Jasne! – odkrzyknęłam.
Gdy Niall zrzucił buty, udaliśmy się na górę do mojego pokoju. Nie rozpoczynaliśmy żadnej ważniejszej rozmowy, póki mama nie przyniosła nam ciastek i soku.
- Dziękujemy. – powiedzieliśmy, po czym mama wyszła z pomieszczenia.
- Lepiej się już czujesz? – spytał chłopak.
- Tak, ale jeszcze jutro chyba posiedzę w domu. Pójdę do szkoły w czwartek.
- Aaa, okej. – skinął. – A jak tam sprawa z Jamie’m? – spoważniał.
Niall wiedział, o tym, że Jamie mnie zdradził. Podobnie, jak Liam i Louis.
- Jest okej. – zapewniłam.
- Jesteś pewna? Jeśli coś cię trapi, to powiedz. Mnie możesz zaufać.
- Wiem o tym. –  uśmiechnęłam się lekko, jednak po chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy. – Niall, obiecaj, że o tym, co ci teraz powiem, nie powiesz nawet Iris i Faith. To samo tyczy się chłopców.
- Dobrze, obiecuję. – odparł nieco rozkojarzony, nie wiedząc o co chodzi.
- W niedzielę po tej imprezie poszłam na most i… Ja… Chciałam skoczyć. – wyrzuciłam w końcu z siebie.
- Co?! – krzyknął.
- Ciszej! – uspokoiłam go, nie chcąc, by sprowadził tu moją mamę. – Jak widzisz żyję, więc spokojnie.
- Ale dlaczego chciałaś to zrobić?! Przez Jamie’go?
- Chyba… Tak do końca sama nie wiem. – wzruszyłam ramionami.
- I mówisz o tym tak po prostu? – niedowierzał.
- Wiem, że to dziwne… I wiem też, że moje zachowanie było głupie… Ale nie umiem tego wytłumaczyć. – westchnęłam ciężko.
- Ale ostatecznie zrezygnowałaś z tego pomysłu. – zauważył.
- Emm, tak nie do końca… – skrzywiłam się. „Skoro już zdecydowałaś się to wyznać, to opowiedz całość, Grace”, powiedziałam do siebie w myślach. – Harry akurat tamtędy szedł i to on mnie powstrzymał.
- Harry? – blondyn wytrzeszczył oczy.
- Tak. Nie chciał mnie puścić, więc musiałam w końcu zrezygnować.
- I słusznie. – skinął chłopak. – To wtedy się poznaliście?
- Tak. – przytaknęłam ponownie.
- I to od tego czasu cię podrywa. – wyszczerzył się, na co ja wywróciłam oczami. – Więc Harry wiedział o tym przez cały czas… – zastanowił się.
- Tak, ale na całe szczęście nikomu nie powiedział.
- Będę musiał mu podziękować za uratowanie mojej przyjaciółki. – uśmiechnął się. Również obdarowałam go uśmiechem. Cieszyłam się, że mam kogoś takiego, jak on.
- A jak tam twoje sprawy sercowe? – spytałam.
- Wszystko bez zmian.
- Już od czterech lat. – zauważyłam. – Niall, kiedyś będziesz musiał jej to wyznać.
- Kiedyś, może… Ale nie teraz. Czekam na odpowiedni moment.
- Jeśli dalej będziesz tak czekać, to doczekasz się jej ślubu, a wtedy będzie już za późno.
- Jestem po prostu nieśmiały, okej?
- Okej. – wywróciłam oczami, uśmiechając się.
To właśnie było w Niall’u najbardziej urocze – niby taki wyluzowany koleś, ale kiedy chodziło o kogoś, kto mu się podoba, rumienił się bardziej od większości dziewczyn, które znałam. A od czterech lat rumienił się na widok jednej osoby – Iris Payne. Tak, właśnie. Był zakochany w mojej najlepszej przyjaciółce. Zresztą, oni też byli przyjaciółmi… Może nieco mniej zżytymi ze sobą (chociaż jemu bardzo na niej zależało), ale jednak.
Wszyscy znaliśmy Niall’a od czterech lat, kiedy to sprowadził się tu z Irlandii. Zaprzyjaźniliśmy się i stworzyliśmy swoją „paczkę” złożoną ze mnie, Niall’a, rodzeństwa Payne oraz rodzeństwa Tomlinson. Tyle tylko, że chłopak zauroczył się Iris już na początku. Powiedział mi to w sekrecie po miesiącu naszej znajomości. Sądziłam, że mu przejdzie, wtedy byliśmy dużo młodsi, jednak póki  co tak się nie stało.
- Poza tym, ona kocha się teraz w Zayn’ie. – mruknął chłopak, niezadowolony.
- Słyszałeś o jego bójce z Harry’m? – zapytałam.
- Taa. I żałuję, że mnie tam nie było, bo też z chęcią bym mu przywalił, za to jak zachował się w stosunku do was. Myślisz, że po tym co się stało Iris zmieniła o nim zdanie? – spytał z nadzieją.
Zamilkłam na chwilę, zastanawiając się, czy powinnam powiedzieć to, co przyszło mi na myśl.
- Grace? – niecierpliwił się.
- Iris chce wyznać Zayn’owi, że się w nim kocha.
Chłopak wytrzeszczył oczy i wpatrywał się we mnie, niedowierzając. Po chwili w jego oczach ujrzałam ogromny ból i smutek, a także… Łzy? Nie wiem, gdyż natychmiast odwrócił się, zaklinając pod nosem.
- Skąd to wiesz? – spytał chłodno, nadal wpatrując się w podłogę.
- Sama mi o tym powiedziała.
Blondyn zamilkł. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, jednak nie mogłam jej już wytrzymać, więc odezwałam się:
- Możesz być pierwszy.
Spojrzał na mnie, nie rozumiejąc, o co mi chodzi.
- Powiedz jej, że ją kochasz, zanim ona porozmawia z Zayn’em. – uśmiechnęłam się lekko, chcąc dodać mu otuchy.
- A co jeśli już to zrobiła? Kiedy ci o tym powiedziała?
- W niedzielę.
- Czyli może być już za późno. – stwierdził, po czym ponownie zaklął. – Jestem idiotą, frajerem, ofermą…
- Przestań, nie jesteś! – przerwałam mu. – Wyznaj jej prawdę. Zobaczysz, że wam się ułoży. Jesteś wart o wiele więcej od niego!
- Dla ciebie tak, ale nie dla niej… – westchnął ciężko.
- Nie dowiesz się, jeśli nie spróbujesz.
- Nie, nie mam zamiaru robić z siebie jeszcze większego kretyna.
- Ale…
- Proszę cię, skończmy ten temat. – przerwał mi ostro.
- No dobrze. – westchnęłam smutno.
Przyrzekliśmy sobie, że ta rozmowa nie wyjdzie poza nas dwoje, po czym skupiliśmy się na mniej stresujących tematach do rozmów.
___________________________________________________________________________

Tak jak obiecałam, jest więcej Niall'a :) Jak Wam się podoba ? Proszę, komentujcie ♥
Macie jakieś pytania ? Zadawajcie je na moim ask'u [link]
Całusy,
Olga

P.S. Łoo, nie pamiętam, kiedy ostatnio tak mało napisałam pod rozdziałem : o xd


Reklama blogów (więcej info w zakładce "Reklamy")

czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział siódmy

- Już idę. – odezwałam się do telefonu.
- Pośpiesz się, dobra? – usłyszałam głos Iris.
- Okej. – odparłam, po czym rozłączyłam się.
Szybkim krokiem kierowałam się w wyznaczone przez przyjaciółkę miejsce. Umówiłyśmy się, gdyż Iris zamierzała mi coś powiedzieć (i zapewne przy okazji wypytać o wczorajszą randkę). Chciała spotkać się również z Faith, ale dziewczyna pojechała do dziadków razem z rodzicami i Lou, więc nie było to dziś możliwe, a jak twierdziła Iris, sprawa nie mogła czekać.
Miejsce, które moja przyjaciółka wybrała na spotkanie znajdowało się niedaleko mostu, na którym próbowałam popełnić samobójstwo.
Minął już tydzień od tamtego zdarzenia, a ja do tej pory prawie o tym nie myślałam. Dlaczego? Przecież wtedy próbowałam odebrać sobie życie, a teraz tak po prostu o tym zapomniałam? Nie rozumiałam tego…
Po jakichś pięciu minutach dotarłam na miejsce.
- Nareszcie jesteś! – odezwała się moja przyjaciółka.
- Przepraszam za spóźnienie. – odparłam, pomijając przywitanie się, podobnie jak zrobiła to Iris. – O czym chciałaś pogadać?
- Posłuchaj, Grace. – odezwała się poważnie. – Wiem, że uznasz to za totalną głupotę, ale po prostu dłużej już nie wytrzymam… – wzięła głęboki wdech. – Chcę wyznać Zayn’owi, co czuję.
To był dla mnie kompletny szok. Nie spodziewałam się, że może chodzić o taką sprawę.
- Zwariowałaś?! – oburzyłam się. – Ten koleś jest palantem! Pamiętasz jak zachował się wobec nas na stołówce? Rozumiem, że się zakochałaś i nic na to nie poradzisz, ale to, co chcesz zrobić jest naprawdę głupie. Najlepiej poczekaj aż ci przejdzie.
- Ale to nie przechodzi! – żachnęła się. – I dobrze o tym wiesz. Kocham się w nim już od roku i mam dość duszenia tego w sobie.
- Rozumiem cię, Iris. – westchnęłam. – Ale doskonale wiesz, jaki on jest… Dlatego nie sądzę, by to był dobry pomysł.
- Wiem, jak to wszystko wygląda… Ale naprawdę, nie masz pojęcia jaki był uroczy, kiedy robiliśmy razem tamten projekt…
- Chciał po prostu, żebyś jak najwięcej zrobiła za niego. – wywróciłam oczami. Wiedziałam, że to nie było miłe w stosunku do mojej przyjaciółki, ale musiałam powstrzymać ją przed zrobieniem głupstwa.
- Może. – westchnęła ciężko. – Ale dłużej już nie wytrzymam z ukrywaniem tego.
- Rozumiem, ale nadal będę próbowała odciągnąć cię od tego pomysłu. – oznajmiłam.
- Wiem. – odparła. – Dziękuję. Musiałam się wygadać. – uśmiechnęła się lekko.
- Nie ma sprawy. – odwzajemniłam uśmiech.
- Dobra, a teraz opowiadaj, jak było na randce! – podekscytowała się, na co się zaśmiałam.

***
Kichnęłam chyba po raz setny tego dnia. Siedziałam w salonie, okryta kocem, i oglądałam jakieś seriale w telewizji. Wczoraj byłam  z Iris do późna na dworze, na dodatek rozpadało się, a ja byłam dość lekko ubrana. Dlatego też, nie musiałam długo czekać na skutki tej wyprawy. W związku z tym nie poszłam dziś do szkoły. Czy cieszyłam się z tego? Szczerze mówiąc, było mi to obojętne…
- Aaa. – wyjąkałam, po czym kichnęłam ponownie.
Sięgnęłam do pudełka z chusteczkami, jednak okazało się, iż było ono puste.
- Fajnie. – mruknęłam do siebie, po czym zebrałam w sobie wszystkie siły, by podnieść się z kanapy.
Trzymając na sobie koc, udałam się do schowka pod schodami, gdzie mogłam znaleźć zapasy chusteczek. Wyjęłam dwa pudełka, po czym wróciłam do salonu. Gdy tylko usiadłam, usłyszałam dzwonek do drzwi.
Jęknęłam, niezadowolona, że znowu muszę się podnieść, a zarazem zastanawiałam się, kto to mógł być. „Czyżby Trina skończyła dziś wcześniej?”, zastanawiałam się. Gdy znalazłam się przy drzwiach, zerknęłam przez oko Judasza. „No pięknie”, skwitowałam w myślach, widząc kogo tu przywiało. Zastanawiałam się, czy nie udać, że nie ma mnie w domu, ale gdzie mogłabym być, będąc chorą? Na dodatek dzwonek do drzwi się powtórzył.
Wzięłam głęboki wdech, po czym otworzyłam.
- Hej. – Harry uśmiechnął się szeroko.
- Hej. – odparłam, również lekko się uśmiechając, a zarazem otulając się szczelniej kocem. Miałam na sobie jakiś stary dres i nieco za mały T-shirt, a nie chciałam, by chłopak zobaczył mnie w takim wydaniu. – Co ty tu robisz? – spytałam, po czym znowu kichnęłam.
- Na zdrowie. – zaśmiał się lekko (byłam świadoma tego, że robiłam komiczną minę, podczas kichania). – Przyniosłem ci notatki z angielskiego. – powiedział, wyciągając przed siebie zeszyt.
- Od kiedy to pilnie notujesz? – zakpiłam, przypominając sobie zeszły tydzień, kiedy to zamiast słuchać, gadał do mnie, albo po prostu się we mnie wpatrywał, zupełnie ignorując nauczycielkę.
- Od dzisiaj. – wyszczerzył idealnie równe i białe zęby.
- Dzięki. – odparłam, biorąc zeszyt z jego ręki.
Nie wyglądało na to, by miał zamiar teraz sobie po prostu odejść. „Czyżby liczył, że zaproszę go do środka?”, zastanawiałam się. Przypomniałam sobie, jaki syf zostawiłam w salonie…
- No to cześć? – odezwałam się po chwili.
- Nie zaprosisz mnie do środka? – zrobił nieco smutną minę.
- Emm… Dobra, poczekaj chwilę. – mruknęłam.
Zamknęłam na moment drzwi i udałam się do salonu, by trochę tam ogarnąć. Wyrzuciłam masę zużytych chusteczek, poukładałam poduszki i sprzątnęłam ze stołu opakowania po zjedzonych tabliczkach czekolady. „Ujdzie”, stwierdziłam w myślach, po czym wróciłam do przedpokoju i wpuściłam chłopaka do środka.
- Jesteś sama? – spytał, wchodząc do salonu.
- Tak, ale za godzinę powinna wrócić moja siostra.
- Mhmm.
Usiedliśmy na kanapie, zachowując nieco dystans. „I co teraz?”, spytałam się w myślach. Rozmowa póki co nam się nie kleiła, a spędzenie czasu na oglądaniu telewizji było głupią opcją.
- Mam nadzieję, że to nie podczas naszej randki tak się przeziębiłaś. – odezwał się Harry.
- Nieee. – zapewniłam. – Wczoraj widziałam się z Iris i chyba trochę za lekko się ubrałam.
- Aha. – odparł chłopak, po czym nastała chwila ciszy.
Nadal siedziałam okryta kocem, choć przez jego bliskość zaczęło mi się robić trochę gorąco. To chyba był stres… Tylko dlaczego?
- Mogę o coś spytać? – odezwał się chłopak ponownie.
Skinęłam głową na tak, kichając przy tym.
- Dlaczego chciałaś to zrobić?
- Zrobić co? – nie załapałam, o co chodzi.
- Dlaczego chciałaś wtedy skoczyć?
Nie użył słowa „zabić się”. Czyżby celowo był taki ostrożny? Bał się, że jeśli powie coś nie tak, to może mieć złe skutki? Właściwie, nie miał się czego obawiać…
- Oczywiście, jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj, ale…
- Nie, to nie problem. – przerwałam mu. – Ale obiecujesz, że nikomu nie powiesz?
- Obiecuję. – powiedział, kładąc rękę na sercu. Uwierzyłam mu.
Wzięłam głęboki wdech, po czym odezwałam się:
- Miałam chłopaka o imieniu Jamie.
Zauważyłam, że na te słowa Harry nieco zesztywniał.
- Jest na drugim roku studiów. – kontynuowałam. – Nigdy wcześniej nie przedstawiałam chłopaka rodzicom, a poza tym nie wiedziałam, czy nie uznają różnicy wieku za problem. Dlatego ukrywałam nasz związek. Przez trzy miesiące okłamywałam rodziców, że idę spotkać się z przyjaciółmi, nie chcąc, by poznali prawdę. Moja siostra raz mnie przyłapała, ale poprosiłam ją, by nic nie mówiła. – urwałam na moment, gdyż moja choroba ponownie dała o sobie znać.
- Na zdrowie. – powiedział znowu Harry.
- Dzięki. – odparłam, po czym kontynuowałam. – W sobotę byłam z nim na imprezie. Zabrałam ze sobą Iris i Faith. Jak już mówiłam, Jamie jest na drugim roku studiów, więc chciały poznać jakichś fajnych studentów. – wywróciłam oczami. – Wszyscy świetnie się bawiliśmy i wydawało mi się, że jest idealnie. Potem dziewczyny poprosiły, żebym je z kimś poznała, więc to zrobiłam. Ale kiedy wróciłam do Jamie’ego… Zobaczyłam jak obściskuje się z jakąś dziewczyną.
- A to dupek. – syknął Styles. Widziałam, że się zdenerwował.
- Wkurzyłam się i zrobiłam mu awanturę na miejscu. Zaczął mnie przepraszać i zwalać winę na tę dziewczynę. Po chwili krzyków wyszłam z imprezy i udałam się do domu, a następnego dnia udałam się na most. – zakończyłam.
- Więc chciałaś popełnić samobójstwo, dlatego, że chłopak cię zdradził?
- A co, nie wyraziłam się wystarczająco jasno? – mruknęłam.
- Wyraziłaś. – skinął. – Ale nie wydaje mi się, by była to twoja motywacja. Zresztą, w ogóle nie wyglądało, jakbyś chciała popełnić samobójstwo.
- Gdyby to tak nie wyglądało, to byś mnie nie łapał. – odparłam ironicznie.
- Nie to mam na myśli. – powiedział. – Chodzi o to, że… Nie byłaś zdesperowana. Zachowywałaś się tak, jakbyś robiła to bardziej od niechcenia.
Przemyślałam uważnie jego słowa.
- Bo chyba… – odezwałam się po chwili. – Chyba rzeczywiście, to nie o to chodziło. Wiedziałam, że to, co zrobił Jamie było podłe i powinno złamać mi serce. Ale tak nie było. Byłam jedynie wściekła o to, że potraktował mnie jak jakąś szmatę. Poza tym… Czułam się jakoś dziwnie. Wtedy pomyślałam o tych wszystkich samobójstwach, popełnianych z powodu miłości…  I pomyślałam, że jeśli to zrobię, to może da mi to ukojenie.
- A czy ty go naprawdę kochałaś? – spytał poważnie.
- Tak. – skinęłam. – Co do tego byłam pewna, przez cały czas. Ale wtedy, na tej imprezie, kiedy zobaczyłam go z tą dziewczyną… Prawie w ogóle nie czułam bólu. Byłam tylko wściekła. – wyznałam. – Nie rozumiem, dlaczego.
Chłopak nie odzywał się przez chwilę, jednak po chwili powiedział:
- Wiem, że masz mnie za idiotę i tylko cię irytuję, ale…
- Nie, ja nie… – próbowałam zaprzeczyć.
- Przecież widzę, jak na mnie reagujesz. – przerwał mi. – Wtedy, kiedy cię spotkałem, nie miałem zamiaru cię podrywać, naprawdę. Chciałem cię tylko powstrzymać. Ale potem zobaczyłem, jak wyglądasz od przodu, – zaśmiał się lekko. – odkryłem, jaki masz charakter i stwierdziłem, że masz coś w sobie, więc chciałem cię poznać. Dlatego poprosiłem o twój numer. – wyjaśnił. – Nie sądziłem, że będziemy chodzić do tej samej szkoły. Wyglądasz na starszą.
- Pewnie dlatego wpadłam w oko Jamie’mu. – mruknęłam. – Słuchaj, przepraszam cię, za moje wcześniejsze nastawienie. To prawda, denerwowałeś mnie, ale nawet cię polubiłam, podczas naszej randki.
- Serio? – uśmiechnął się.
 - Serio. – odwzajemniłam uśmiech. – A wcześniej byłam tak zajęta irytowaniem się na ciebie, że kompletnie zapomniałam o tym, że planowałam popełnić samobójstwo. – wywróciłam oczami.
Chłopak zaśmiał się.
- W takim razie cieszę się. Chyba, bo nie jestem do końca przekonany, czy to dobrze, że cię irytowałem.
Tym razem to ja się zaśmiałam.
- Póki co wyszło mi to na dobre. – stwierdziłam z uśmiechem.
- To dobrze. – skinął, wpatrując mi się w oczy.
Siedzieliśmy, patrząc na siebie, lecz po chwili wróciliśmy do rzeczywistości. Harry opowiedział mi jak było w szkole, ponarzekał trochę na faceta z wf’u (uhh, też go nie znoszę!) i wyjaśnił, na czym dokładnie polega zadanie z angielskiego.
Po jakiejś godzinie chłopak (na szczęście) powiedział, że musi już iść. Nie zrozumcie mnie źle, naprawdę byłam mu wdzięczna za te odwiedziny i poprawił mi nimi humor… Jednak nie chciałam, by moja siostra go tu zastała. Jeszcze by sobie coś pomyślała…
___________________________________________________________________

Jakiś taki nudny ten rozdział.. I nie wyszedł mi ten pomysł na jej motywacje, wybaczcie x Myślałam, że wyjdzie lepiej..
W następnym będzie dużo Niall'a :))
Naprawdę, staram się dodawać rozdziały tak często, jak tylko się da.. Ale proszę, zrozumcie, że mam też szkołę i życie prywatne..
A teraz tak... WOW ! 67 KOMENTARZY ?! :ooooo JESTEŚCIE NIESAMOWITE, WIECIE O TYM ? :33 KOOOOOOCHAM WAS CAŁYM MOIM SERDUSZKIEM ♥ I NIE MACIE POJĘCIA, ILE TO DLA MNIE ZNACZY :)) DZIĘKUUUUJĘ ! ♥
Jeśli macie jakieś pytania, to zapraszam na mojego ask'a ! :) [LINK]
Całusy,
Olga

P.S. Jeśli piszecie opowiadania o 1D, zgłaszajcie je na: Kącik FF1D & Piszę o 1D. Znajdują się tam spisy blogów ;) Kto wie, może to dzięki nim zyskacie nowych Czytelników ! xx


Reklama blogów (więcej info w zakładce "Reklamy")

UWAGA ! WASZ BLOG MOŻE BYĆ ZAREKLAMOWANY WIELOKROTNIE, NIE MA ŻADNEGO LIMITU :)

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział szósty

- Wybierasz się dokądś? – spytała mama, stając w progu mojego pokoju.
- Emm, ja… – jąkałam się.
Stałam właśnie przed lustrem i sprawdzałam swój wygląd. Tak jak zapowiedziałam dziewczynom, nie zamierzałam się jakoś szczególnie stroić. Jednak chciałam wyglądać w miarę dobrze.
- Więc? – dociekała mama.
- Idę na taką jakby randkę… – wymruczałam, nie chcąc okłamywać rodzicielki.
- Ooo. – błysnęły jej oczy.
- Ale to nie to, co myślisz! – dodałam szybko. – To tylko kolega i znam go dopiero tydzień. I właściwie idę z nim na randkę tylko dlatego, że chciałam mu się jakoś odwdzięczyć, za to że mi pomógł.
- Zaproponował randkę, a tobie głupio było odmówić? – domyśliła się.
- Tak. – skinęłam, ciesząc się, że mnie rozumie.
- A jak się z tym czujesz?
- Nie bardzo mam ochotę iść… Ale na szczęście jedna randka do niczego nie zobowiązuje.
- Tak. Więc gdyby okazał się być nie w twoim typie, to nie musisz się o nic martwić.
- Dokładnie. – przytaknęłam.
- Ale może jednak okaże się fajnym kolesiem. – zasugerowała. – Nie skreślaj go od razu. Każdy zasługuje na szansę.
- Będę pamiętać. – zapewniłam.
- Grace, ktoś do ciebie! – usłyszałam z dołu krzyk taty.
- Chyba już tu jest. – stwierdziłam.
- Nie obrazisz się, jeśli zejdę z tobą, żeby na niego zerknąć, co? – mama mrugnęła do mnie.
- Nie. – odparłam, śmiejąc się.
Zeszłam na dół, a mama podążyła za mną. Niby szła tylko do kuchni, jednak zapewne zdążyła już ocenić Harry’ego w każdej kategorii: uśmiech, włosy, oczy, ubiór i całokształt. To był nasz stały ranking, który wykorzystywałyśmy zwłaszcza podczas wspólnego oglądania filmów. Czasem razem z nami oceniała również Trina, jednak mimo wszystko wolała ona skupiać się na fabule, niż na przystojniakach, odgrywających główne role.
- Witaj. – uśmiechnął się Harry.
„Witaj? Wow, jak ostentacyjnie”, pomyślałam.
- Hej. – odwzajemniłam uśmiech, jednak zapewne wyszło to trochę sztucznie.
- Ślicznie wyglądasz.
W przeciwieństwie do Harry’ego, nie wyglądałam jakoś szczególnie. Natomiast on miał na sobie koszulę (oczywiście dwa ostatnie guziki były odpięte) i idealnie dopasowaną marynarkę. Musiałam przyznać, że wyglądał zabójczo.
Jednak biorąc pod uwagę to, iż uważał, że wyglądałam ślicznie nawet, gdy się złościłam, potrafiłam zrozumieć jego komplement.
- Dzięki, ty też wyglądasz niczego sobie. – tym razem mój uśmiech był bardziej szczery.
- Gotowa? – zapytał.
- Tak. – skinęłam, założywszy drugiego buta. – Wychodzę! – oznajmiłam rodzicom, po czym wyszłam z moim tymczasowym towarzyszem.
Okazało się, iż Harry opłacił nawet taksówkę w ramach naszej randki. W sumie cieszyłam się z tego, bo nie miałam ochoty zasuwać do kręgielni na nogach, gdyż było to dość daleko stąd.
Chłopak otworzył mi drzwi, po czym zamknął je za mną, gdy już wsiadłam. Okrążył samochód, po czym dosiadł się z drugiej strony. Musiałam przyznać, że póki co zachowywał się jak prawdziwy gentelman.
Po kilkunastu minutach jazdy, dotarliśmy pod budynek. Harry zapłacił taksówkarzowi, po czym udaliśmy się do środka. Panowała tam atmosfera typowa dla kręgielni: wszyscy zajęci byli swoimi torami, świetnie się przy tym bawiąc, a z głośników rozbrzmiewała piosenka Alexandry Burke „All Night Long”.
- I jak? – spytał Harry.
- Okej. – skinęłam. – Choć szczerze mówiąc pierwszy raz w życiu będę grać w kręgle. Ale i tak wygram. – uśmiechnęłam się.
- Zobaczymy. – odwzajemnił uśmiech.
Udaliśmy się, by zapłacić (całym rachunkiem zajął się Harry) i odebrać, jakże stylowe, buty do gry. Kiedy byliśmy już gotowi, nadeszła kolej na wpisanie naszych imion do tabeli z punktacją.
- Panie mają pierwszeństwo. – oznajmił Styles, wpisując moje imię. Następnie wpisał swoje, po czym zaczęła się gra.
Większość kul była tak ciężka, że miałam problem z samym podniesieniem ich, a co dopiero mowa o rzucaniu. W końcu udało mi się znaleźć jedną z lżejszych. Wzięłam ją w palce i stanęłam przodem do toru. Lekki rozbieg i… Rzuciłam. Efekt? Kula sturlała się zupełnie na bok i wpadła, nie strącając żadnego z kręgli.
Usłyszałam chichot Harry’ego.
- Masz jeszcze drugi rzut. – powiedział, starając się powstrzymywać śmiech.
Wzięłam do ręki drugą kulę i ponownie rzuciłam. Tym razem cztery zbite. „Nie najgorzej”, pomyślałam.
Harry za pierwszym razem zbił sześć kręgli, a potem kolejny trzy, w związku z czym jego wynik wynosił dziewięć.
Gdy ponownie przyszła kolej na mnie, okazało się, że jednak szczęście nie opuściło mnie całkowicie. Tym razem udało mi się zbić wszystkie kręgle, przy pierwszym rzucie!
- Wow! – zdziwił się Harry, po czym pokiwał z uznaniem.
Uśmiechnęłam się, widząc jego reakcję.
Tor mieliśmy wykupiony na godzinę, w związku z czym udało nam się rozegrać trzy gry. Pierwszą udało mi się wygrać, dzięki przewadze czterech punktów. Drugą wygrał Harry, mając dwa razy tyle punktów, co ja. Ostatnią, decydującą rozgrywkę, wygrałam z przewagą dwóch punktów. W związku z czym, ogólny wynik wynosił dwa do jednego, dla mnie.
- Mówiłam, że wygram. – oznajmiłam, po zakończonej grze, gdy ściągaliśmy buty.
- Miałaś po prostu szczęście. – odparł chłopak, jednak jego zamiarem nie było burzenie mojej wiary w siebie. Powiedział to z uśmiechem, po prostu trochę się przekomarzając.
Oddaliśmy buty, ubraliśmy kurtki, po czym udaliśmy się do wyjścia.
- Już wracamy? – zapytałam.
- O, nie. Nie ma mowy. – zaśmiał się Styles. – Myślisz, że przy jedynej takiej okazji, by móc spędzić z tobą wieczór, zabrałbym cię gdzieś tylko na godzinę? – uniósł brwi.
„Przy jedynej takiej okazji”, powtórzyłam w myślach. To chyba znaczyło, że nie miał nawet nadziei na drugą randkę. „Całe szczęście”.
- Nie, chyba nie. – wzruszyłam ramionami.
Chłopak otworzył drzwi i puścił mnie przodem, jednak gdy tylko wyszliśmy z budynku, ujrzałam kogoś, kogo nie powinniśmy byli spotkać.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy. – odezwał się Malik. Otoczony był, jak zwykle, swoją stałą świtą.
- O, cześć Zayn. – odparł niewzruszony Styles. – Jak tam twoje oko?
Mulat skrzywił się. Najwidoczniej nie odpowiadało mu beztroskie zachowanie lokatego.
- To co zrobiłeś, było błędem. – warknął Malik. – Nauczę cię, że ze mną się nie zadziera. – powiedział, po czym przeniósł wzrok na mnie. – I tę twoją panienkę też.
- Trzymaj się od niej z daleka. – syknął Harry, osłaniając mnie swoim ciałem. Stał sztywno, zapewne napinając mięśnie.
- Ooo. – uśmiechnął się Zayn, zadowolony z tego, że najwyraźniej znalazł czuły punkt chłopaka. – A jeśli nie? – spytał, z chytrym uśmieszkiem.
- Harry, lepiej stąd chodźmy. – szepnęłam do lokatego, ciągnąc go lekko za rękę.
- Nie. – mruknął.
- Harry, proszę.
Jego ciało nieco się rozluźniło. Ponownie stanął obok mnie, jednak tym razem objął mnie w pasie.
- Wybaczcie, ale my już idziemy. – powiedział do Zayn’a i jego towarzyszy, po czym płynnie ich wyminął. Nie próbowali nas zatrzymać.
Szliśmy w nieznanym mi kierunku. Chciałam powiedzieć Harry’emu, że może mnie już puścić, lecz widziałam, że popsuł mu się humor, więc się nie odzywałam. Zresztą on też nie. Szliśmy w milczeniu, a ja nawet nie wiedziałam dokąd.
- Przepraszam cię. – odezwał się w końcu chłopak.
- Nie masz mnie za co przepraszać. – zapewniłam. – Przecież nie wiedziałeś, że Zayn też tam będzie.
- Tak, ale powinienem był nie dać mu się sprowokować i czym prędzej go olać, zamiast rozpoczynać kłótnię. To było głupie, przepraszam.
- Nie ma sprawy. – zapewniłam ponownie. – Właściwie to już drugi raz bronisz mnie przed nim. Jesteś moim bohaterem. – uśmiechnęłam się.
Na te słowa na ustach chłopaka zagościł uśmiech, którego brakowało mu od kilku minut. Jednak od tej pory nie znikał.
- Dokąd idziemy? – zapytałam.
- Tak właściwie to już jesteśmy. – odparł chłopak, zatrzymując się przy jakiejś pizzeri. – Odkryłem to miejsce tydzień temu. Mają tu genialne pizze, musisz spróbować. – zachęcał.
Oczywiście znowu wykazał się znakomitymi manierami, wpuszczając mnie pierwszą do lokalu. Wnętrze miało kształt prostokąta. Przy wejściu znajdował się bar, a dalej boksy ze stolikami. Zajęliśmy miejsca prawie na samym końcu. Usiadłam pierwsza i sądziłam, że Harry siądzie naprzeciwko, jednak on dosiadł się tuż obok mnie.
Podszedł do nas kelner z menu, a po chwili wrócił po nasze zamówienie. Przyniósł nam napoje, lecz na pizzę musieliśmy jeszcze poczekać.
Podczas gdy piłam Colę ze swojej szklanki, w głośnikach zaczęła lecieć piosenka Olly’iego Murs’a „Dance With Me Tonight”. Harry zaczął nucić pod nosem i podrygiwać nogami.
- Chodź, zatańczymy. – powiedział, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc za sobą.
- Co?! – zdziwiłam się, odstawiając szklankę, gdyż zdołał już wyciągnąć mnie z boksu.

I Just wanna
Ooh, ooh, oh baby
I just want you to dance with me tonight – śpiewał razem z nagraniem. Tak swoją drogą, miał niesamowity głos!

- No chodź. – zachęcał, uśmiechając się.
- Ale ja nie…
- Poprowadzę cię. – obiecał, kładąc sobie moją rękę na ramieniu, a drugą zamykając w uścisku swojej dłoni. Drugą rękę położył na mojej talii.
Poruszaliśmy się rytmicznie, pośrodku lokalu. Klienci oraz kelnerzy nie patrzyli na nas jak na wariatów, choć właśnie tego się spodziewałam. Patrzyli na nas z uśmiechami i klaskali w rytm muzyki. Po chwilo dołączyło do nas jeszcze kilka innych par.
Byłam niesamowicie blisko Harry’ego. Czułam zapach jego perfum i ciepło ciała. Gdy rozbrzmiewały ostatnie nuty piosenki, chłopak pochylił moje ciało do tyłu, przytrzymując je jedną ręką. Nachylił się nade mną i spojrzał mi w oczy. Sądziłam, iż będzie próbował mnie pocałować, lecz on tylko wpatrywał się we mnie z uśmiechem. Po kilku sekundach podniósł się i przyciągnął mnie do siebie, bym mogła stanąć. Ponownie byliśmy niebezpiecznie blisko, jednak nie trwało to zbyt długo. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, a klienci i kelnerzy, którzy obserwowali całe widowisko, bili brawa dla wszystkich tańczących par.

***
- Wielkie dzięki, świetnie się bawiłam. – uśmiechnęłam się do Harry’ego.
Staliśmy na chodniku, gdzie zostawiła nas taksówka. Byliśmy zaledwie kilka kroków od mojego domu.
- Naprawdę? – ucieszył się chłopak.
- Naprawdę. – skinęłam.
- Więc są jakieś szanse na kolejną randkę? – zapytał, uśmiechając się słodko.
- Może. – zaśmiałam się.
Zupełnie się nie spodziewałam, że ten wieczór okaże się być jednym z najprzyjemniejszych w moim życiu. Cudownie się bawiłam, a na dodatek Harry okazał się być prawdziwym gentelmanem. I musiałam przyznać, że już mnie tak nie irytował. Właściwie prawie wcale. Bynajmniej podczas trwania tego wieczoru, jednak nie wiedziałam, jak będzie w szkole.
- Muszę już lecieć. – odezwałam się. – Pa.
Jednak nim odeszłam, cmoknęłam go szybko w policzek.
Drzwi do domu otworzył mi tata, lecz niemal natychmiast do przedpokoju wbiegła mama.
- Grace, chodź szybko! – zawołała mnie, kierując się do kuchni. Podążyłam za nią.
Zatrzymała się przy oknie, więc zrobiłam to samo, starając się odkryć, na co patrzy. Zorientowałam się niemal natychmiast. Harry nadal stał na chodniku przed moim domem. Wykonywał jakieś dziwne ruchy i gesty radości, co wyglądało dość komicznie. Po chwili zorientował się, że na niego patrzymy, więc natychmiast się uspokoił i spoważniał. Wygładził marynarkę, udając niewzruszonego, po czym ruszył wolnym krokiem.
Jednak gdy moja mama odeszła od okna, wszelkie pozory powagi zniknęły, natomiast powrócił wesoły chłopak, z beztroskim podejściem do życia. Po raz ostatni uśmiechnął się do mnie, po czym odwrócił się i odszedł.
Odeszłam od okna z uśmiechem na twarzy.
- Fajny ten twój kolega. – odezwała się mama, zarażona moim uśmiechem. – A gdybyś widziała jego minę, po tym, jak dałaś mu buziaka…
- Mamo! Podglądałaś nas! – udałam oburzenie, choć tak naprawdę chciało mi się śmiać.
- Może troszeczkę. – przyznała.
Śmiałyśmy się chwilę, po czym odezwałam się.
- Ale masz rację. Fajny jest. – uśmiechnęłam się.
_____________________________________________________________________

A oto i randka ! :D Podoba się ? Mam nadzieję, że tak, bo muszę przyznać, że jestem zadowolona z tego rozdziału :))
Proszę Was, komentujcie :c Czyta ponad 200 osób, a czasem jest ledwo 30 komentarzy.. Wiem, że powinnam się cieszyć, że wgl jakieś są, no ale nie dziwcie się, że przy tylu Czytelnikach, marzę o troszkę większej ilości komentarzy :C Wam naprawdę zajmie to tylko chwilę (nie ma kodu obrazkowego + mogą komentować anonimy, więc to naprawdę nie problem ! x), a dla mnie znaczy bardzo wiele :)
Kocham Was i wgl, lots of love ♥
Całusy,
Olga


Reklama blogów (więcej info w zakładce "Reklamy")

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Rozdział piąty

Następnego dnia uczniowie żyli jeszcze zajściem na stołówce. Mam na myśli oczywiście bójkę Harry’ego i Zayn’a. Stawianie się Malik’owi nie należało do codzienności w naszej szkole. Właściwie, nikt nigdy mu się nie stawiał. Aż do teraz.
- Doceń go. – usłyszałam głos Faith, gdy podeszła do mojej szafki.
- O czym ty mówisz? – zdziwiłam się.
- Doceń Harry’ego. – sprecyzowała, uśmiechając się. – Chyba naprawdę mu się spodobałaś. Uwierz, że nie każdy chłopak zrobiły coś takiego dla dziewczyny, którą zna zaledwie trzy dni. No, dziś już w sumie cztery.
- Po prostu chciał nam pomóc. – wzruszyłam ramionami. – Zapewne nie przypuszczał, że mu się oberwie. Ale jak Zayn już mu walnął, to po prostu nie mógł nie oddać, chłopcy tacy są. – udawałam obojętność.
Choć tak naprawdę, bardzo doceniałam to, co Harry dla nas zrobił. Faith miała rację - nie każdy chłopak zrobiłby coś takiego dla dziewczyny, którą ledwo zna. Jednak nie chciałam, by przyjaciółka pomyślała, że zmieniłam o nim zdanie. Nadal uważałam, że był dość irytujący, choć musiałam przyznać, że już mniej.
- Gadaj sobie, co chcesz. Ale i tak obie wiemy, że mu się podobasz. – mrugnęła do mnie.
Westchnęłam, stwierdzając, że chyba nie wybiję jej tego z głowy. Zamknęłam swoją szafkę, po czym ruszyłyśmy w stronę klasy.
- Grace, Faith! – usłyszałyśmy po chwili.
Odwróciłyśmy się i ujrzałyśmy biegnącą w naszą stronę Iris.
- Widziałyście Zayn’a?!
- Nie i cieszę się z tego powodu. – odparłam.
- Grace! – oburzyła się. Nie lubiła mojego nastawienia do jej ukochanego. – Ma wielką śliwę na lewym oku. – oznajmiła zmartwiona. – Harry chyba trochę za mocno go uderzył.
- Zayn tak go walnął, że nos mu krwawił, więc są kwita.
- W sumie. – westchnęła Iris. – Ale to wygląda okropnie, pewnie bardzo go bolało.
- Nie jest dzieckiem, da sobie radę. – zapewniła Faith. Po jej minie widziałam, że ona również nie ma ochoty rozmawiać o Zayn’ie. – Wpadniecie do mnie w sobotę na noc? – spytała, zmieniając temat.
- Jasne. – skinęłyśmy obie, jednak w tym momencie przypomniałam sobie o mojej obietnicy.
- Nie, ja jednak nie mogę. – oznajmiłam szybko, wiedząc, że muszę się jakoś z tego wykręcić.
- Dlaczego? – zdziwiły się przyjaciółki.
- Mam już plany.
- Jakie? – dociekały.
- Emm… No… – zwlekałam, jednak wiedziałam, że prędzej, czy później, będę musiała im powiedzieć. – Idę na randkę z Harry’m. – wyrzuciłam w końcu z siebie.
- Ooo. – zrobiły chórem moje przyjaciółki.
- To nie tak, jak myślicie! – broniłam się. – Zaprosił mnie, a ja zgodziłam się tylko w ramach podziękowania za to, co dla nas zrobił.
- Ale to nie zmienia faktu, że to randka! – zauważyła podekscytowana Faith.
- Niestety. – mruknęłam.
- Jakie niestety?! – oburzyła się Iris. – Dziewczyno, idziesz na randkę ze świetnym kolesiem, na dodatek mega przystojnym! Ciesz się z tego!
- Dobra, dobra, ale uspokójcie się już. – poprosiłam, gdyż zauważyłam, że już znalazło się kilkoro gapiów.
- W takim razie wpadnijcie do mnie jutro, koło osiemnastej, okej? – zaoferowała Faith. – Zostaniecie u mnie do soboty rana, więc Grace będzie miała trochę czasu przed randką.
- Okej. – skinęłyśmy.
- Ano i wpadniemy do ciebie i pomożemy ci się wyszykować! – zapiszczała, tym razem zwracając się wyłącznie do mnie.
- O nie, nie ma mowy. – zaooponowałam. – Nie mam zamiaru jakoś szczególnie się starać, więc wasza pomoc nie będzie mi potrzebna.
- Jak to nie masz zamiaru się starać? – skrzywiła się Iris. – Musisz robić wrażenie!
- Nie, wcale nie muszę. – odparłam, i mimowolnie przypomniałam sobie wczorajszą sytuację, kiedy to Harry odpowiedział mi dokładnie w ten sam sposób, kiedy chciałam zabrać go do pielęgniarki.
„Wynocha z mojej głowy”, pomyślałam.
***
- Jeżeli x jest równe 156, to y… – mruczałam do siebie.
Było koło ósmej wieczorem, a ja już od godziny męczyłam się z zadaniem z matematyki. „Jak ja tego nienawidzę”, myślałam. W tym momencie usłyszałam dźwięk przychodzącego sms’a. Na wyświetlaczu ujrzałam jakiś nieznany numer. Kliknęłam „wyświetl”.

Co powiesz na kręgle? :)
Harry xx

Przeczytawszy tekst wiadomości, mimowolnie się uśmiechnęłam. Co prawda nie bardzo cieszyłam się z naszej randki, jednak miło było choć przez chwilę pomyśleć o czymś innym, niż o matematyce. Wcisnęłam klawisz, po czym wpisałam krótką odpowiedź:

Okej ;)

Nacisnęłam „wyślij”, po czym zapisałam w kontaktach numer Harry’ego. Ponownie zabrałam się za zadanie z matematyki, sądząc, że to już koniec naszej, jakże rozbudowanej, konwersacji. Okazało się jednak, że moje założenia były błędne. Niemal natychmiast usłyszałam kolejny sygnał sms’a.

Co porabiasz? :)

Od godziny męczę się z zadaniem z matematyki :( - odpisałam.

Myślałam, że choć przez chwilę skupię się znowu na zadaniu, jednak kolejny sms przyszedł równie szybko jak poprzedni:

Jestem całkiem niezły w te klocki ;) Może Ci pomóc?

Nie trzeba, jakoś dam radę.

Jesteś pewna? :)

Tak :P Sory, ale muszę kończyć. Pa

Szkoda :( Pa xx

Westchnęłam ciężko i odłożyłam telefon. Tak bardzo chciałam, by Harry dał mi spokój. Nie chodziło o to, że mnie denerwował (choć nadal tak było), ale po prostu nie chciałam, żeby robił sobie zbędne nadzieje. Nie był w moim typie. Co prawda był mega przystojny i temu nie mogłam zaprzeczyć, jednak nie odpowiadał mi jego charakter. Poza tym te ostatnie wydarzenia…
Potrząsnęłam głową, chcąc wyrzucić z niej niepotrzebne wspomnienia. „Myśl o matematyce, Grace. Matematyka!”, mówiłam sobie w myślach.
- Dobra, jeszcze raz. – mruknęłam do siebie. – Jeżeli x jest równe 156, to y

***
- Mamo, tato, wychodzę! – oznajmiłam, po czym zamknęłam za sobą drzwi.
Było piątkowe popołudnie i właśnie szłam do domu Faith. Mieszkała na drugim końcu przedmieścia, jednak byłam już przyzwyczajona do takich wędrówek, gdyż często ją odwiedzałam. Było tam o wiele ciekawiej, niż u mnie. Towarzystwo mojej siostry, oazy spokoju, nie było najciekawszą opcją na spędzanie weekendów. Natomiast u Faith zawsze coś się działo. Na dodatek jej brata, Lou, często odwiedzali Liam i Niall, więc mogłyśmy liczyć na dodatkowe towarzystwo, gdybyśmy się nudziły. Niby Faith i Louis byli kłótliwym rodzeństwem, jednak wszyscy wiedzieliśmy, że tak naprawdę bardzo się kochali i to był ich sposób, na okazywanie miłości.
Po kilkunastu minutach marszu, dotarłam pod dom mojej przyjaciółki. Weszłam po dwóch stopniach, po czym zadzwoniłam do drzwi. Uchyliły się, a w progu stanął Lou.
- O, to ty. – mruknął.
- Tak, mnie też jest miło cię widzieć, Louis. – uśmiechnęłam się, mimo uwagi chłopaka.
- Sory, mała. – zaśmiał się lekko. – Po prostu myślałem, że to chłopcy.
- Spoko.
- Faith, to do ciebie! – krzyknął, po czym udał się w głąb mieszkania.
Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Moja przyjaciółka dotarła do przedpokoju, gdy zdążyłam już ściągnąć buty.
- Iris już jest? – spytałam.
- Nie, przyjdzie z Liam’em i Niall’em.
- Znając tempo Niall’a, prędko się tu nie zjawią. – stwierdziłam.
- Zapewne. – zgodziła się ze mną.
Poszłyśmy na górę, do pokoju Faith i zaczęłyśmy przeglądać filmy. Miałyśmy ochotę na jakąś komedię romantyczną, jednak moja przyjaciółka miała ich tak wiele, iż okazało się to sporym problemem. Po jakichś dziesięciu minutach, gdy miałyśmy już wybrany film, usłyszałyśmy głośne rozmowy i śmiechy z dołu. Domyśliłyśmy się, że reszta już przyszła, więc wyszłyśmy z pokoju, by się z nimi przywitać.
Jednak gdy schodziłam po schodach, momentalnie zamarłam.
- Ej! – odezwała się idącą za mną Faith, w chwili gdy do mnie dobiła.
- Zawracaj! – syknęłam, odwracając się i popychając przyjaciółkę.
- Co jest? – spytała, gdy stałyśmy już na górze.
- Nie mówiłaś, że Harry też tu będzie!
- A jest? – zdziwiła się.
Podeszła do schodów i zerknęła pomiędzy szczeblami poręczy.
- Ooo, rzeczywiście. – skinęła. – Ale to chyba nie problem, co nie?
- Jasne, że to problem! Ten koleś nie daje mi spokoju prawie od tygodnia i na dodatek jutro mam iść z nim na randkę, w którą wkopałam się tylko przez to, że chciałam być miła i się odwdzięczyć! – wyrzuciłam z siebie na jednym oddechu. – Nie sądzisz, że chciałabym trochę od niego odpocząć? – mruknęłam.
- Dobra, rozumiem. – odparła Faith. – Ale ani ja, ani Iris, nie mamy z tym nic wspólnego, a chłopcy nie wiedzą, że mu się podobasz, więc nikt tego celowo nie ukartował.
- Skąd wiesz, że nie wiedzą? – mruknęłam. – Może im powiedział, w końcu jakoś szczególnie się z tym nie kryje. Albo Louis wspomniał, że ja i Iris tu będziemy, więc Harry postanowił wykorzystać okazję.
- Nie wiesz tego, więc nie obwiniaj go od razu. – poradziła przyjaciółka. – Zresztą już tu jest i nic na to nie poradzimy, więc postaraj się go ignorować i po prostu ciesz się, że nareszcie jest weekend.
- Może i weekend, ale za to najgorszy w moim życiu. – mruknęłam, po czym skierowałam się na dół.
- Cześć wam! – zawołała Faith, nim jeszcze zeszłam z ostatniego stopnia schodów.
- Hej. – odezwali się wszyscy.
Harry spojrzał w naszą stronę i z początku zaskoczył go mój widok, jednak po chwili się uśmiechnął.
- Dziewczyny, to jest Harry. – przedstawił chłopaka Louis.
- One też już go znają. – odezwała się Iris.
- Ooo. – ucieszył się Tomlinson. – W takim razie skoro wszyscy wszystkich znają, to nie trzeba tracić czasu na zbędne ceregiele, typu, że ktoś się nie odzywa, bo kogoś nie zna.
- Tsaa. – mruknęłam, za wszelką cenę unikając kolejnego kontaktu wzrokowego ze Styles’em.
- To co dziś robimy? – spytał Niall.
- My planowałyśmy obejrzeć komedię romantyczną. – oznajmiła Faith.
- Łee, babskie kino. – skrzywił się Lou. – Siostra, nie masz lepszych propozycji?
- Nie zgrywaj się, braciszku. Dobrze wiem, że kiedy chodzę na noc do Iris, albo Grace, to pożyczasz moje filmy.
Na te słowa Lou zamilkł. Najwyraźniej nie spodziewał się, że siostra zna jego sekrecik.
- Dobra, a jaki film wybrałyście? – zapytał Liam.
- „To właśnie miłość”. – oznajmiłam z uśmiechem.
Był to mój ulubiony film i co prawda oglądałam go już setki razy, jednak nigdy mi się nie znudzi. Faith nieco protestowała, nie chcąc oglądać po raz kolejny tego samego, jednak w końcu udało mi się ją ubłagać.
- To mój ulubiony film. – odezwał się po raz pierwszy Harry.
Zdziwiona, przeniosłam na niego wzrok. Ten tylko szczerzył się do mnie, jak to miał w zwyczaju. Nie sądziłam, że taki podrywacz jak on, może gustować w takich filmach.
- Wszystkim to pasuje? – spytał Payne.
Każdy z nas kiwnął głową, tak więc mieliśmy już plany na wieczór.
Pomimo, iż byliśmy w domu Faith i Lou, to Liam zarządzał, kto ma co robić. Gdyby ta dwójka się tym zajęła, to zapewne już po dwóch minutach wybuchłaby między nimi kłótnia, a w domu zapanowałby chaos.
Ja i Niall robiliśmy popcorn (no dziękuję za takiego pomocnika, który podjada w trakcie roboty!), Iris szykowała napoje, Faith zajęła się odtwarzaczem DVD i przygotowaniem filmu, a Lou nagłośnieniem. Natomiast Harry i Liam zajęli się ustawieniem kanapy i foteli, w taki sposób, by wszyscy się zmieścili. Przynieśli jeszcze dodatkowe puchy z pokoju z Faith.
Po jakichś piętnastu minutach wszystko było gotowe. Pozostawał jednak problem, odnośnie tego, kto gdzie siedzi.
- Zaklepuję! – oznajmił Lou, rzucając się na jeden z foteli.
- Ja biorę drugi! – krzyknął Niall.
Liam i Iris kulturalnie usiedli na puchach, w związku z czym ja, Faith i Harry zajęliśmy miejsca na kanapie. Całe szczęście, że była nas tylko trójka, bo nie zniosłabym ciśnięcia się, zajmując miejsce obok Styles’a. Siedziałam pośrodku, trzymając się przyjaciółki, jednak chłopak był niebezpiecznie blisko.
W tym momencie na dół zeszli państwo Tomlinson.
- Dobry wieczór, dzieciaki. – uśmiechnęli się.
- Dobry wieczór. – odpowiedzieliśmy chórem.
- O, widzę, że macie nowego kolegę. – odezwała się pani Tomlinson.
- Harry. Harry Styles. – przedstawił się chłopak. „Jak zwykle”, pomyślałam.
- Miło mi cię poznać. – zwróciła się do niego mama naszych przyjaciół. – My wychodzimy do kina, będziemy za jakieś trzy godziny. Miłej zabawy.
- Pa. – powiedzieli Faith i Lou.
- Dobranoc. – odezwałam się ja i reszta.
Gdy wyszli, Faith włączyła film i zaczął się nasz własny seans.

***
Połowa filmu była już za nami i póki co wszystko było okej, pomijając marne próby Harry’ego, których celem było objęcie mnie. Udawał, że ziewa i rozciągając się, sięgał lewą ręką zbyt daleko jak na mój gust. W związku z tym pacnęłam go kilka razy w ramię. Z początku reszta nie wiedziała, o co chodzi, jednak gdy się zorientowali, chichotali po każdej nieudanej próbie Styles’a.
Po „To właśnie miłość” włączyliśmy kolejny film. Tym razem wybraliśmy ze zbioru Lou. Choć tak właściwie to chłopcy wybrali i nadal nie wiedziałam, jaki był tytuł tego filmu.
Mnie, Faith i Iris strasznie nudziła ta historia. Chłopcy stwierdzili, że to wina naszej płci i przez to nie umiemy się wczuć, jednak ja sądziłam, iż była to po prostu wina reżysera.
Po godzinie męczarni, oparłam głowę na ramieniu Faith i usnęłam.

***
Gdy zaczęłam się budzić, czułam jakiś ciężar na moich kolanach. Przetarłam oczy i rozejrzałam się dokoła, starając się zacząć kontaktować. Byłam w salonie, w domu Faith. Wczoraj wieczorem oglądaliśmy film. „Ale gdzie jest reszta?”, pomyślałam. Pokój był pusty. Usłyszałam śmiechy z kuchni, zapewne tam byli pozostali. „Ale co to jest?”, nadal zastanawiałam się nad tym ciężarem. Spojrzałam na dół i… Ujrzałam Styles’a, słodko śpiącego na moich kolanach.
- Harry, Harry. – zaczęłam nim potrząsać.
- Emm, co jest? – mruknął, nadal nie otwierając oczu.
- Pobudka! – krzyknęłam.
Natychmiast podniósł się i rozejrzał dookoła, starając się połapać, o co chodzi.
- Nogi mi przez ciebie zdrętwiały. – jęknęłam, wstając.
- O, wybacz. Często tak mam, że jak usnę podczas oglądania filmu, to kładę się na kolanach najbliższej osoby. – powiedział, przepraszająco.
- Mhmm. – mruknęłam tylko, po czym udałam się do kuchni.
Chłopak podążył za mną.
- Dlaczego nas nie obudziliście? – spytałam z pretensjami, widząc jak reszta zajada się już śniadaniem.
- Tak słodko spaliście, że żadne z nas nie chciało wam przeszkadzać. – uśmiechnął się Niall, wciskając kanapkę do buzi i sięgając już po następną.
- A tak swoją drogą to dziewczyny wspomniały, że macie dziś randkę. – wyszczerzył zęby Louis.
Spojrzałam wściekła na przyjaciółki, na co te posłały mi przepraszające spojrzenia.
- Och, już się tak nie bulwersuj, mała. – zaśmiał się Tomlinson. – Prędzej, czy później i tak wyszłoby to na jaw. – stwierdził, wygrzebując nożem resztki Nutelli ze słoika.
_________________________________________________________________________

Tam ta dam, a oto i dłuugi rozdział, dedykowany Ani [blog] :)
A w następnym... RANDKA ! Nie, tam nie będzie dla nikogo dedyku, Zuza :D
A propos rodziców Lou, to wiem, że są rozwiedzeni, ale to moja własna wizja ;)
A no i pozmieniałam troszkę wiek bohaterów xd Ogólnie wszyscy są rok starsi, niż planowałam na początku, więc jak coś to zaglądnijcie do zakładki "Bohaterowie" :)
Całusy,
Olga

P.S. Podoba się ? Jeśli tak, to komentujcie ! :)) KOCHAM WAS ♥
EDIT: Właśnie zauważyłam, że przebiłyście 7000 wyświetleń :o Wow, dziękuuuję ! ♥


Reklama blogów (więcej info w zakładce "Reklamy")

czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział czwarty

- Siostra przekazała ci wiadomość? – usłyszałam za swoimi plecami.
Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętego Harry’ego.
- Tak, przekazała. Ale czy nie uważasz, że to było trochę głupie? Nie marzę o tym, by moja siostra czytała takie rzeczy. – wytknęłam mu. Jednak natychmiast skarciłam się w myślach: „Nie przesadzasz trochę, Grace? To było przecież naprawdę miłe z jego strony”.
- Obiecała, że nie będzie czytać. – zapewnił chłopak, niezrażony.
- Ludzka ciekawość jest dość silna.
- Owszem, ale uwierz, że ja mam dar przekonywania. – uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Dobrze, dobrze, panie wspaniały. – wywróciłam oczami, po czym odwróciłam się z powrotem do szafki. Wyciągnęłam książkę do literatury angielskiej i duży zeszyt, w którym zawsze notowałam.
Zorientowałam się, że Harry czeka na mnie, byśmy razem udali się do klasy. „Postaram się być dla niego miła”, postanowiłam.
Gdy wyjęłam z torby niepotrzebne zeszyty, zamknęłam szafkę i odwróciłam się do lokatego.
- Idziemy? – zapytałam.
- Jasne.
Szliśmy przez chwilę w ciszy, którą jednak postanowiłam przerwać:
- Przyszedłeś do mojego domu tylko po to, żeby zostawić mi tę karteczkę? – spytałam.
- Nie. Oczywiście, że nie. – odparł. – Miałem nadzieję, że cię tam zastanę. Ale twoja siostra, która swoją drogą jest bardzo miła, powiedziała mi, że jeszcze nie wróciłaś. Zaproponowała, żebym zaczekał na ciebie, ale nie chciałem sprawiać kłopotu, więc po prostu zostawiłem liścik.
- A po co chciałeś mnie tam zastać? – nadal nie rozumiałam.
- Tak sobie. – wzruszył ramionami. – Liczyłem, że przejdziemy się trochę, czy coś.
- Aha. – odparłam, nie wiedząc, co więcej powiedzieć.
Na szczęście, dotarliśmy akurat pod klasę i dokładnie w momencie, w którym przekroczyliśmy próg, zadzwonił dzwonek.

***
Środa to zdecydowanie najgorszy dzień tygodnia, jeśli chodzi o lekcje. Mam wtedy fizykę, chemię i biologię, czyli wszystko, czego nienawidzę. Ehh…
Właśnie odbywała się przerwa na lunch. Iris jak zwykle siedziała już przy stoliku, podczas gdy ja i Faith kończyłyśmy wybierać sobie jedzenie. Gdy już to zrobiłyśmy, dosiadłyśmy się do naszej przyjaciółki.
Póki co, nie widziałam jeszcze dzisiaj Harry’ego, co było miłym zaskoczeniem, gdyż w przeciągu ostatnich dwóch dni, pałętał się za mną cały czas. Przynajmniej nie spędził z nami wczoraj lunchu. Jednak zamiast tego, siedział z braćmi moich przyjaciółek i z Niall’em. Błagałam w myślach, by się nie zaprzyjaźnili! Wtedy już na pewno bym się od niego nie uwolniła…
- To nasz stolik. – czyjś głos przerwał moje rozmyślania.
Podniosłam wzrok i ujrzałam… Szkolnego Bad Boy’a, Zayn’a Malik’a. Zerknęłam na moją przyjaciółkę Iris i ujrzałam, jak delikatnie się rumieni. Niby była taką rozsądną dziewczyną, ale do chłopaków miała kompletnego pecha. Zawsze zakochiwała się w kimś niewłaściwym, tym razem – w Zayn’ie.
- To nasz stolik. – powtórzył chłopak.
Rozejrzałam się dookoła. Rzeczywiście, siedziałyśmy przy stoliku, który zazwyczaj zajmował Zayn wraz z kolegami oraz wianuszkiem fanek, złożonym z zarozumiałych i pustych panienek. Najwidoczniej Iris zajęła pierwsze wolne miejsca, jakie rzuciły jej się w oczy, nie orientując się, kto tu zazwyczaj siada.
- Albo grzecznie się stąd wyniesiecie, albo sami się was pozbędziemy. – odezwał się jeden z kumpli Malik’a.
Patrzyłyśmy po sobie, nie wiedząc, co robić. Nie chciałyśmy wyjść na ofermy, ale dobrze wiedziałyśmy, że jeśli się postawimy, nic dobrego z tego nie wyniknie. Czułam na sobie także spojrzenia innych osób, siedzących w stołówce. Oglądali, czekając co z tego wyniknie.
- Jak wy się zachowujecie w stosunku do dam? – usłyszałam kolejny głos.
„O nie”, pomyślałam. Dobrze znałam ten głos, jednak odwróciłam się, by mieć stuprocentową pewność i… Okazało się, że się nie pomyliłam. Do naszego stolika podszedł Harry, zapewne z zamiarem stawienia czoła Zayn’owi. Chyba Niall i reszta nie ostrzegli go, że z Malik’iem się nie zadziera.
- Jakie damy? – zdziwił się mulat. – Damy są tu. – wskazał na otaczający go krąg fanek.
Ponownie zerknęłam w stronę Iris. Jak ona mogła kochać się w takim dupku?! Tym bardziej, że prawie go nie znała. Raz robili razem jeden projekt z historii i od tamtego czasu miała na jego punkcie świra, chociaż po zakończonym projekcie nie zamienili już ani słowa…
- Damy? – prychnął Harry. – Raczej chodzące lalki.
Malik zmrużył oczy i nieco zacisnął szczękę.
- Słuchaj no, cherlaczku. – warknął. – Lepiej uważaj, co mówisz. Uwierz, że nie chcesz mnie wkurzyć.
- A żebyś wiedział, że właśnie chcę. – odparł pewnie Harry. – Znam takich jak ty. Mocni w gębie, ale jak przychodzi co do czego, to tchórze. Chyba trochę ci się poprzewracało w głowie od nadmiaru żelu.
Tyle wystarczyło. Zayn momentalnie zamachnął się i walnął Harry’ego w twarz. Chłopak zatoczył się i złapał nos, jednak natychmiast oddał mulatowi, nie pozostając dłużnym. Zayn chciał znowu rzucić się w jego stronę, lecz dwójka nauczycieli wf-u zdążyła zareagować. Jeden złapał Malik’a, a drugi Styles’a.
- Spokój! – krzyknął stanowczo jeden z nich.
Na tę komendę obaj chłopcy przestali się wyrywać.
- Co tu się dzieje? – zapytał drugi nauczyciel, gdy już zrobiło się cicho.
- Ten frajer myśli, że jak jest tu nowy to wszystko mu wolno! – krzyknął Zayn.
- Ja tak myślę?! – oburzył się Harry. – To ty się masz za jakąś primadonnę!
- Zamknij ryj, bo jak ci znowu przywalę to…
- Cisza! – ryknął ponownie pierwszy z nauczycieli, tym samym przerywając groźby Malik’a. – Nie wiem, o co poszło i nie obchodzi mnie to. Ale nie życzę sobie tutaj żadnych bójek. – oznajmił stanowczo. – Ty. – zwrócił się do Styles’a. – Marsz do pielęgniarki, nos ci krwawi.
Przeniosłam wzrok na lokatego i rzeczywiście, z nosa leciała mu krew. Na szczęście nie jakoś strasznie obficie.
Nauczyciel puścił chłopaka, podczas gdy drugi pouczał jeszcze Zayn’a.
- Harry! – krzyknęłam, biegnąc za nim.
Dogoniłam go dopiero po wyjściu ze stołówki.
- Dokąd idziesz? – zdziwiłam się. – Gabinet pielęgniarki jest w drugą stronę!
- Nie mam zamiaru tam iść. – odparł Styles, nie zatrzymując się.
- Musisz! – oponowałam.
- Nie, wcale nie muszę. – mrugnął do mnie.
- Dobra, nie chcesz iść do pielęgniarki, ale trzeba to przemyć! – oznajmiłam, łapiąc go za rękę i skręcając na lewo.
- Ej, to damska toaleta! – krzyknął chłopak.
- Co z tego. – wywróciłam oczami, popychając drzwi.
Ustawiłam Styles’a przy umywalce,  po czym urwałam kawałek papieru przeznaczonego do wycierania rąk i zmoczyłam go wodą. Zaczęłam delikatnie zmywać krew z twarzy Harry’ego. Po chwili tego zabiegu uśmiechnął się.
- Wiesz, pomijając fakt, że jesteśmy w szkolnej toalecie, to jest to całkiem romantyczne. – powiedział, szczerząc idealnie białe zęby. Poczułam, jak obejmuje mnie wokół talii.
- Łapy przy sobie. – mruknęłam, strzepując jego rękę, po czym kontynuowałam zmywanie krwi. – Bardzo cię boli?
- Nie, prawie w ogóle.
- Nie musisz zgrywać przede mną bohatera. Jeśli cię boli, to powiedz.
- No dobra, może trochę. – przyznał, krzywiąc się nieco. – Ale tylko troszeczkę. Zresztą było warto. – ponownie się uśmiechnął.
Również nieco się uśmiechnęłam.
- Dziękuję. – odezwałam się. – To było naprawdę miłe z twojej strony, że stanąłeś w naszej obronie. Gdybym mogła ci się jakoś odwdzięczyć, to…
- Właściwie możesz. – przerwał mi.
Z jego spojrzenia wyczytałam, o co chodzi. „Pięknie, sama się wkopałam”, pomyślałam.
- Słucham. – mruknęłam.
- Poszłabyś ze mną w sobotę na randkę? – uśmiechnął się.
„Na dodatek nazwał to oficjalnie randką!”, rozpaczałam w myślach. Ale byłam mu to winna…
- Zgoda. – mruknęłam.
- Serio?! – ucieszył się.
Tak naprawdę ucieszył. Nie sądziłam, że aż tak go to uraduje. „Bądź dobrej myśli, Grace”, powiedziałam do siebie w myślach.
- Serio. – uśmiechnęłam się do niego.
- Nie pożałujesz. – powiedział, po czym mnie przytulił. Z początku chciałam się wyrwać, jednak okazało się to być całkiem przyjemne. Zresztą nie trwało długo. Po chwili chłopak odsunął się ode mnie, a ja kończyłam przemywać jego ranny nos.
_________________________________________________________________

Niby całe opo jest dedykowane Zuzie, no ale ten rozdział dedykowany jest również mojej najukochańszej @xoiLoveStyles [blog] ♥
Tak jak już mówiłam, ten rozdział podoba mi się bardziej od poprzednich c: Może nie jest jakiś mega długi, ale wydaje mi się, że jest ciekawy :D (ale za to 5. będzie mega długi ! :D) Jeśli się podoba to proszę, komentujcie ! c: Wam zajmie to tylko chwilę, a dla mnie znaczy bardzo wiele ♥
Dziękuuuję Wam bardzo za dotychczasowe komentarze i życzenia urodzinowe ♥
A co do Kiss You to jest meeeeeeeeeeeeega *______________*
Całusy,
Olga

P.S. Jeśli macie chwilę to obejrzyjcie covery @PeytonMcMahon - "Moments" & "They Don't Know About Us" Moim zdaniem jest świetny i chciałabym mu pomóc zdobyć większą publiczność ! :) Jeśli się Wam spodoba to dajcie łapkę w górę i skomentujcie, z góry dziękuję w jego imieniu ♥


Mam prośbę, starajcie się pamiętać o dodaniu linku do mojego bloga również pod Waszymi rozdziałami, bo zauważyłam, że zapomina się Wam :c
Reklama blogów (więcej info w zakładce "Reklamy")

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział trzeci

- Nie udawaj, że słuchasz. – usłyszałam po raz kolejny.
Od kogo? Od Styles’a, oczywiście. Na moje nieszczęście okazało się, że mam z nim angielski. A jako iż od początku roku ławka obok mnie była pusta, tak więc dziś zajął ją Harry. I będzie ją zajmował aż do końca tego roku szkolnego. „Za co, ja się pytam za co? Co ja takiego zrobiłam?”.
- Grace. – szepnął ponownie.
- Czego znowu?! – warknęłam, jednak na tyle cicho, by nauczycielka nie mogła mnie usłyszeć.
- Odpowiedz mi w końcu. – uśmiechnął się, tak jak zazwyczaj to robił, gdy byłam nerwowa. Czyli praktycznie cały czas, kiedy był w moim pobliżu.
- Już ci odpowiedziałam. – mruknęłam.
- Spytałem, czy miałabyś dla mnie czas w sobotę, a ty powiedziałaś, że nie, bo jesteś zajęta. Więc pytam, co takiego robisz i na to nie uzyskałem odpowie…
- Harry. – przerwała mu nauczycielka. – Skoro Grace tak ci się podoba to zaproś ją gdzieś po lekcjach i wtedy sobie pogadacie.
- Właśnie staram się to zrobić. – odparł niezrażony Styles, na co klasa się zaśmiała.
- W takim razie życzę powodzenia, jednak wolałabym, żebyś nie robił tego na mojej lekcji. – zakończyła kobieta, po czym kontynuowała omawianie wiersza.
- Dzięki. – mruknęłam do chłopaka.
- Ale za co? – zdziwił się.
- Harry, Grace. – przerwała nam ponownie nauczycielka. – Nie chciałabym was upomnieć po raz trzeci.
- Przepraszamy. – mruknęliśmy oboje.
***
Po zakończonej lekcji, czym prędzej wyszłam z klasy, chcąc pozbyć się powodu mojego złego humoru. Jednak on podążał za mną szkolnym korytarzem, aż w końcu udało mu się mnie dogonić.
- Grace, nie słyszysz jak cię wołam? – zapytał Harry, zrównując ze mną krok.
- Słyszę doskonale. – odparłam chłodno.
- Co ci jest? I o co ci chodziło z tym „dzięki”?
- Zrobiłeś ze mnie pośmiewisko przed całą klasą! – zarzuciłam mu.
- Pośmiewisko? – zdziwił się. – Nic takiego nie zrobiłem.
- Śmiali się.
- Bo ich rozbawiłem, więc co najwyżej śmiali się ze mnie. Poza tym uwierz, że to nie było nic takiego. – wzruszył ramionami. – Jesteś trochę przewrażliwiona.
Zignorowałam tę uwagę i po prostu przyśpieszyłam kroku, starając się go zgubić. Na moje nieszczęście (które to już tego dnia?) zza rogu akurat ktoś wyszedł, w związku z czym, zderzyliśmy się niefortunnie. Skończyło się to tak, że oboje wylądowaliśmy na ziemi.
- Ałć. – jęknęłam.
- Sory, Grace. Nie zauważyłem cię. – usłyszałam przeprosiny z irlandzkim akcentem, wymieszane z lekkim chichotem.
Podniosłam wzrok i ujrzałam przed sobą nikogo innego, jak Niall’a Horan’a. Zabawnego blondaska, którego wprost uwielbiałam, od momentu gdy się poznaliśmy. Miało to miejsce około cztery lata temu. Przyjaźnił się z Liam’em i Lou, braćmi Iris i Faith. Często odwiedzał chłopaków, więc zdarzało się, że przypadkiem spotykaliśmy się w ich domach. Niall był najsłodszym chłopakiem pod słońcem! Co prawda miał nieco problem z ograniczeniem używania przekleństw, jednak mimo to był uroczy. Uwielbiałam z nim rozmawiać, gdyż zawsze wręcz promieniował pozytywną energią.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnęłam się do przyjaciela.
Irlandczyk podniósł się i zaczął wyciągać rękę w moją stronę, jednak uprzedził go Harry, o którego obecności właśnie sobie przypomniałam.
- Dzięki. – mruknęłam, niechętnie łapiąc dłoń lokatego.
- Twój kolega? – spytał Horan, przenosząc wzrok na Harry’ego.
- Emm, powiedzmy. – odparłam.
- Harry. – uśmiechnął się chłopak. – Harry Styles.
- Niall Horan. – mój przyjaciel odwzajemnił uśmiech. – Jesteś tu nowy?
- Tak. – skinął.
- Gdybyś miał z czymś problem to możesz się do mnie zwrócić, stary. Przyjaciele Grace są moimi przyjaciółmi.
- Dzięki, dobrze wiedzieć. – odparł Styles.
- Dobra, ja już wam nie przeszkadzam. Na razie. – powiedział Horan i na pożegnanie poczochrał moje włosy, jak to miał w zwyczaju. Na co ja oczywiście ostentacyjnie się skrzywiłam, udając, że mi to przeszkadza.
- Lubisz to robić, co? – mruknęłam, gdy Niall odszedł na wystarczającą odległość.
- Ale co? – zdziwił się lokaty.
- Jestem Harry, Harry Styles. – udałam jego ton, przy wypowiadaniu tych słów. – Nie umiesz przedstawiać się samym imieniem?
- Uważam, że moje nazwisko jest całkiem ładne, więc nie rozumiem, dlaczego by go nie uwzględnić. – wzruszył ramionami.
- Więc teraz moi przyjaciele są świadomi, jak piękne masz nazwisko. Oh, całe szczęście! – odparłam ironicznie, po czym ruszyłam w stronę klasy, gdzie miałam mieć kolejną lekcję.
- Co teraz masz? – spytał Harry.
- Historię. – mruknęłam.
- Szkoda, ja mam fizykę. – odparł zawiedziony.
- To w przeciwną stronę.
- Serio?
- Serio.
- No cóż, w takim razie póki co musimy się pożegnać. Do zobaczenia. – pomachał mi na pożegnanie, po czym zawrócił w drugą stronę.
„Ten chłopak jest niemożliwy”, pomyślałam. Co musiałam zrobić, żeby w końcu dał mi spokój?!
***
- Jak tam w szkole? – usłyszałam to samo pytanie, co rano. Tym razem jednak od mojej siostry.
- Okej. – wzruszyłam ramionami.
- Jacyś nowi znajomi? – uniosła brwi.
- Nie, niby czemu? – odparłam.
Ona coś wiedziała. Pytanie tylko: co i skąd?
- Nie poznałaś nikogo fajnego, na przykład jakiegoś chłopaka z lokami, hmm?
- Nie. – kłamałam nadal.
- Oh, szkoda. – wydęła usta, udając zawiedzioną. – W takim razie to pewnie była pomyłka i ten liścik wcale nie jest do ciebie. – pomachała jakąś małą karteczką.
Natychmiast jej ją wyrwałam, a dziewczyna nie zdążyła zareagować.
- A racja, poznałam kogoś takiego. Dzięki za przypomnienie. – uśmiechnęłam się sztucznie, po czym wyszłam z kuchni i udałam się do swojego pokoju na piętrze.
Usiadłam na łóżku, wzdychając. „Chłopak z lokami”, wspomniałam słowa siostry. Tak, zapewne chodziło o Harry’ego. W końcu to on nie dawał mi dziś spokoju. Rozwinęłam karteczkę i przeczytałam krótką wiadomość:

Ślicznie wyglądasz, gdy się złościsz :)
Harry xx

Mimowolnie się uśmiechnęłam. „Ale chwila…”, pomyślałam. Po to wielce przychodził do mnie do domu? Zauważyłam już, że stara mi się przypodobać, ale co jeśli tak naprawdę chciał sobie tylko ze mnie pożartować?
Spojrzałam ponownie na tekst, który wyglądał, jakby ktoś pisał go na szybko. „Nie”, stwierdziłam w myślach. Co prawda Harry trochę mnie irytował, jednak wątpiłam, by jego zamiarem było nabijanie się ze mnie.
________________________________________________________________________

Znowu nuuudno, bla bla bla.. Ale następny rozdział podoba mi się o wiele bardziej ! :D A no i w dwóch następnych rozdziałach pojawi się reszta chłopców :)
Mam pytanie : dobrze Wam się czyta tą czcionką ? :) Pierwszy raz wykorzystałam taką na blogu, dlatego pytam. Ale czytam nią inne opowiadanie (tak, tak, Twoje Roxy ♥) i wydaje mi się, że jest ok + ładnie wygląda :)
A NO I JARAM SIĘ, BO JUTRO PREMIERA TELEDYSKU DO "KISS YOU" *_______* + MOJE URO c: MEEEEEEGA PREZENT ♥ Pamiętam, jak rok temu Liam odpisał polskim Directioners w moje urodziny :') Zapowiadają się kolejne cudowne uro ♥
Całusy,
Olga

P.S. Jeśli czytacie, to komentujcie + klikajcie "tak" w sondzie po prawej ! :))

Reklama blogów (więcej info w zakładce "Reklamy")

środa, 2 stycznia 2013

Rozdział drugi

Obudził mnie dźwięk budzika. Jęknęłam niezadowolona, po czym wygrzebałam się z łóżka. Minął dopiero miesiąc szkoły, a ja już miałam jej stanowczo dosyć. Na dodatek pogoda na zewnątrz zupełnie nie wskazywała początku października, lecz bardziej - jego koniec. Przez połowę tygodnia padał deszcz, większość liści już spadła, a temperatura była dość niska.
- Mam dość tego wszystkiego. – mruknęłam do siebie, kierując się do łazienki.
Podczas porannej toalety towarzyszyły mi myśli odnoszące się do wczorajszego wydarzenia. „Mogłam mieć to wszystko z głowy, zakończyć wszelkie problemy. Ale nie, komuś zachciało się zgrywać bohatera”, myślałam.
Gdy zakończyłam już wszystkie czynności i byłam gotowa, zeszłam na dół, po czym udałam się do kuchni.
- Cześć, wam. – odezwałam się do mojej rodziny.
- Cześć, kochanie. – mama podeszła i cmoknęła mnie w czoło. Zaraz po niej, to samo zrobił mój tata.
- Hej. – odpowiedziała mi Trina.
Chodziłam do przedostatniej klasy liceum, a moja siostra była dwa lata młodsza. Jakie były nasze stosunki? Nienajgorsze. Co prawda, nie byłyśmy ze sobą jakoś szczególnie zżyte, ale nie toczyłyśmy zażartych wojen, jak robiła to większość rodzeństw. Jednak musiałam przyznać, że odpowiadało mi to, że chodziłyśmy do innych szkół.
Gdy moja siostra zwolniła toster, zabrałam się za przygotowywanie śniadania dla siebie. Włożyłam grzanki do urządzenia, po czym sięgnęłam do lodówki po mój ulubiony dżem malinowy.
- Jak tam w szkole? – spytała po chwili mama.
Wiedziałam, że nie zadała tego pytania dla samego faktu. Zadała je, bo naprawdę ją to obchodziło. Zresztą, pytała o to dość często.
- Ok. – odparłam, wzruszając ramionami.
- Jak twoje oceny?
- Dobrze. – zapewniłam.
- A koleżanki?
- Też dobrze.
- W takim razie się cieszę. – uśmiechnęła się. Sięgnęła ręką i wyrównała mi krawat mundurka. – Teraz jest idealnie.
Odwzajemniłam uśmiech, po czym wyciągnęłam gotowe grzanki z tostera.

***
- No nie! – jęknęłam, gdyż właśnie ochlapało mnie mijające auto.
Co prawda i tak byłam już cała mokra, jednak nie potrzebna była mi dodatkowo breja z ulicy. Na szczęście byłam już prawie pod szkołą.
- Grace, Grace! – usłyszałam czyjś krzyk.
Odwróciłam się i ujrzałam jak moja przyjaciółka, Faith, biegnie w moją stronę.
- Cześć. – uśmiechnęłam się.
- Cześć. – odwzajemniła uśmiech. – Jak tam?
- Ok. – wzruszyłam ramionami.
- Uff, to dobrze. Tak się cieszę, że cię widzę. – zaczęła trajkotać. – W sobotę byłaś taka przygnębiona po tej imprezie, że bałam się… – urwała nagle, jakby zorientowała się, że powiedziała za dużo.
Nic nie odpowiedziałam.
- Przepraszam, Grace…
- Nie ma sprawy. – zapewniłam. – Jak sama widzisz, wszystko jest w porządku.
- Tak, widzę. – ponownie się uśmiechnęła.
Przez resztę drogi do szkoły i gdy szłyśmy po jej korytarzach, Faith opowiadała mi o tym, jak wyglądał jej wczorajszy dzień i jak musiała się natrudzić, żeby przekonać swojego brata, by pomógł jej w zadaniu z chemii.
- On jest taki niedojrzały! – narzekała. – Próbowałam mu wytłumaczyć, że muszę dostać za to dobrą ocenę, a samej by mi się nie udało. Ale on nadal ględził o tym, jak ważna jest samodzielna praca. Też coś, on większość swoich zadań ściąga od kolegów! Tylko z chemii jest dobry. – wywróciła oczami.
Słuchałam przyjaciółki, będąc tak właściwie nieobecną myślami. Jednak stwarzałam pozory i co jakiś czas potakiwałam, gdy narzekała na swojego brata.
 Zatrzymałyśmy się przy szafkach, by wyciągnąć potrzebne książki.
- Hej. – mruknął ktoś koło nas. Okazało się, że to nasza przyjaciółka, Iris.
- Hej. – przywitałyśmy się.
- Co ty taka nie w humorze? – spytałam.
- Liam całą noc brzdękał na gitarze. Nie mogłam spać. – jęknęła.
- Ciesz się, że twój brat ma przynajmniej jakąś pasję. – mruknęła Faith. – Louis całymi dniami gra na Play Station, a jak ma mi pomóc w zadaniu to już wielki problem!
- Cieszę się, że ma pasję i w ogóle, ale mógłby ćwiczyć o normalnej porze. – odparła Iris.
Nie odezwałam się, zresztą jak zwykle, gdy chodziło o rodzeństwo. Iris i Faith często porównywały swoich braci. Faith narzekała na to, jaki Lou jest leniwy i nieznośny, na co Iris wymieniała zalety Liam’a i opowiadała, jaki jest odpowiedzialny. Czasem opowiadały też o wspólnych wybrykach ich braci.
Jak już wspominałam, ja z moją siostrą dogadywałam się całkiem nieźle, lecz ideałem to ona nie była. Natomiast jakichkolwiek wybryków z jej strony nie można było się spodziewać, była na to zbyt spokojną osobą.
- Idziemy? – spytałam, zamykając szafkę.
- Jasne. – odparły przyjaciółki.
***
Podczas przerwy lunch’owej na stołówce zawsze był tak wielki tłok, że ciężko było znaleźć wolne miejsca. Na szczęście Iris miała ekspresowe tempo, więc zawsze docierała tu jeszcze przede mną i Faith, by zająć dla nas jakiś stolik.
Tak było również i tym razem. Kiedy ja i Faith weszłyśmy na stołówkę, Iris kończyła już wybierać swoje jedzenie. Wzięłyśmy tacki i stanęłyśmy na samym końcu straszliwie wolno poruszającej się kolejki.
Po chwili usłyszałam za sobą czyjś głos:
- Myślałaś, że tak łatwo się mnie pozbędziesz?
Podskoczyłam, przestraszona. Odwróciłam się i ujrzałam lokatego chłopaka, którego spotkałam wczoraj.
Jego mundurek nie prezentował się najlepiej. Miał odpięte dwa ostatnie guziki koszuli oraz przekrzywiony i poluzowany krawat. Zapewne tylko zarzucił go niedbale na szyję.
- Znowu mnie straszysz? – syknęłam.
- Nie miałem takiego zamiaru. – odparł. – Ale najwidoczniej jesteś dość bojaźliwa. – wzruszył ramionami.
Zerknęłam na moją przyjaciółkę i zorientowałam się, że kątem oka przygląda się naszej rozmowie.
- Co ty tu właściwie robisz? – zwróciłam się do lokatego. „Jak on miał…? Aaa, Harry.”
- Od dzisiaj chodzę tu do szkoły. – oznajmił wesoło.
- Aha. – mruknęłam.
- A wracając do mojego pytania. Naprawdę myślałaś, że tak łatwo mnie spławisz? – zaśmiał się lekko.
- Co masz na myśli? – nie rozumiałam.
- Twój numer.
- Coś z nim nie tak? – udawałam, że nadal nie wiem, o co chodzi, chociaż już skojarzyłam fakty.
- Tak, coś z nim nie tak. – skinął. – Na przykład to, że wcale nie ma takiego numeru, hmm?
- Naprawdę? – udałam zdziwienie. – Widocznie musiałam pomylić jakąś cyfrę. – wzruszyłam ramionami, po czym odwróciłam się w stronę przyjaciółki.
Po chwili dotarliśmy do stoisk z jedzeniem.
- Co polecasz? – spytał Harry.
- Nie wiem, bierz na co masz ochotę. – ponownie wzruszyłam ramionami.
Wzięłam dla siebie niewielką porcję, po czym podążyłam za moją przyjaciółką, do stolika przy którym siedziała Iris.
- Skąd znasz tego kolesia? – zapytała Faith, nawet nie położywszy jeszcze tacki. – Niezłe z niego ciacho.
- Nie chcę o tym rozmawiać. – mruknęłam.
- Mówicie o tym chłopaku, który właśnie idzie w naszym kierunku? – spytała Iris.
- Co?!
Odwróciłam się i rzeczywiście, ujrzałam Harry’ego uśmiechniętego od ucha do ucha. Zatrzymał się przy naszym stoliku.
- Można się dosiąść do uroczych dam? – spytał szarmancko, na co Faith zachichotała.
- Jeśli musisz. – mruknęłam.
Ponownie nie zraziło go moje wrogie nastawienie, w związku z czym zajął miejsce tuż obok.
- Więc jak się nazywasz? – spytała Iris, rozpoczynając rozmowę.
- Harry. – uśmiechnął się. – Harry Styles.
- Ja jestem Iris Payne. – dziewczyna odwzajemniła uśmiech. – To Faith Tomlinson. – powiedziała, pokazując na naszą przyjaciółkę. – A Grace chyba już znasz, dobrze mi się zdaje? – uniosła brwi.
Spojrzałam na nią, groźnie mrużąc oczy. Wiedziałam, co robiła. Chciała w ten sposób wyciągnąć jak najwięcej informacji, co do okoliczności naszego poznania. Iris była urocza i sympatyczna, ale ciężko było coś przed nią zataić. Gdy chciała się czegoś dowiedzieć, była zdeterminowana jak nigdy i miała masę taktyk, na wydobycie od kogoś informacji.
- Tak, miałem już okazję poznać Grace. – odparł, spoglądając na mnie. – Sprowadziłem się tu w piątek, a wczoraj udałem się na mały spacer po okolicy i przez przypadek na nią wpadłem. Okazało się, że mieszkamy niedaleko siebie. – wyjaśnił.
Lekko odetchnęłam. Co prawda nie pajałam do tego chłopaka zbyt wielką sympatią, ale byłam mu wdzięczna, że nie wspomniał przy dziewczynach o mojej próbie samobójczej.
- Mhmm. – odparła Iris. Chyba spodziewała się większych rewelacji.
- A no i obiecała, że w szkole poda mi swój numer. – Styles wyszczerzył się w moim kierunku. – Pamiętasz?
Oczy moich przyjaciółek błysnęły. Wiedziałam, że czekają aż to zrobię. A w tej sytuacji nie mogłam przekręcić numeru, gdyż zorientowałyby się.
- Nie przypominam sobie. – odparłam wymijająco.
Jego uśmiech nieco przygasł.
- Spokojnie, ja ci go podam. – uśmiechnęła się Iris.
Spojrzałam na nią wściekła. „Jeszcze mi za to podziękujesz”, powiedziała bezgłośnie, po czym wzięła komórkę, którą podał jej chłopak i zaczęła wstukiwać mój numer.
___________________________________________________________________

Wiem, wiem, nudnooo. Ale ostrzegałam, że początek taki będzie.
Pod ostatnim rozdziałem tylko dwie dziewczyny zwróciły uwagę na to, że ta próba samobójcza była dziwna i nieco zbyt "na luzie". Jeśli jeszcze któreś z Was odniosły wrażenie, że coś było z tym nie tak, to z góry zapewniam, że wszystko było dokładnie tak, jak powinno. To nie była typowa próba samobójcza, o czym przekonacie się, jeśli nie porzucicie czytania. Jakie były motywacje Grace ? Dlaczego najzwyczajniej w świecie dała się powstrzymać ? Opiszę to, lecz dopiero w dalszych rozdziałach (nie w tych najbliższych, dlatego uprzedzam, byście nie myślały, że zapomniałam xx).
Dziękuję dziewczynom, a szczególnie Kindze, za szczere wyrażenie opinii. Z całego serca dziękuję też oczywiście reszcie ! :) Nie spodziewałam się, że pod pierwszym rozdziałem znajdzie się aż tyle komentarzy *o* Jesteście niesamowite ♥ Skłamałabym, mówiąc, że nie proszę o komentarze również pod tym postem. Dodaję nowe rozdziały niezależnie od liczby komentarzy, jednak im jest ich więcej, tym szybciej pojawi się nowa notka :) x
Ehh, jak zwykle za bardzo się rozpisuję, ale dziewczyny, które czytały moje poprzednie blogi być może już zauważyły, że po prostu tak mam x
Całusy,
Olga

Reklama blogów (więcej info w zakładce „Reklamy”)

Blogi niezwiązane z 1D