sobota, 23 lutego 2013

Rozdział dwunasty

„I co teraz?”, martwiłam się. Za piętnaście minut miała się zacząć lekcja angielskiego, a Harry i ja nie mieliśmy naszego projektu. Co prawda spotkaliśmy się, żeby go zrobić, ale po tamtym pocałunku zupełnie zapomnieliśmy o pracy domowej. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się, a potem wygłupialiśmy w kuchni, podczas szykowania sobie czegoś do jedzenia. Aż nastał wieczór i musiałam wracać do domu (oczywiście Harry mnie odprowadził!).
I tak doszło do tej nieprzyjemnej sytuacji, kiedy musiałam się szykować na wściekłość pani Henricks i otrzymanie oceny „F” za projekt. Na dodatek nigdzie nie umiałam znaleźć Harry’ego…
Weszłam na stołówkę, bo sprawdzić, czy go tam nie ma, lecz nigdzie go nie dostrzegłam. Za to wpadłam na Faith, która bez żadnego powitania zaczęła do mnie nawijać:
- Rozmawiałaś z Iris? Już dawno miała nam opowiedzieć, o co chodzi z tą jej rozmową z Zayn’em. Na co ona czeka?! Jesteśmy jej najlepszymi przyjaciółkami, powinna nam o wszystkim mówić od razu! Ile już czekamy na jakieś wyjaśnienia?
- Faith, oddychaj – poprosiłam. – Nie rozmawiałam z nią, w ogóle jej dzisiaj nie widziałam.
- Ja też nie. Unika nas? – zastanowiła się.
- Hmm, może – stwierdziłam. W sumie była to słuszna uwaga, gdyż przez ostatni tydzień prawie w ogóle się nie widywałyśmy, nawet na przerwach.
- Idziemy jej poszukać?
- Nie, nie mogę. Muszę znaleźć Harry’ego.
- Uuu – uśmiechnęła się. – A po co, jeśli mogę wiedzieć?
- Mieliśmy robić razem projekt na angielski, ale nam nie wyszło i nic nie mamy, a zadany jest na dziś.
- Jak to wam nie wyszło? – blondynka zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc.
- Potem ci wszystko opowiem, teraz idę go szukać.
- Ok. Kiedy tu szłam był przy swojej szafce.
- Ooo, dzięki – rzuciłam, wymijając przyjaciółkę i idąc w stronę wyjścia ze stołówki.
Szafka Harry’ego znajdowała się na drugim końcu szkoły, w związku z czym miałam dość długą drogę do pokonania. Kiedy byłam prawie na miejscu, w oddali ujrzałam chłopaka z burzą loków, stojącego tyłem do mnie.
- Harry! – krzyknęłam.
Styles odwrócił się i uśmiechnął na mój widok.
- Cześć – przywitał się, gdy do niego podbiegłam.
- Nasz projekt z angielskiego! – odparowałam, darując sobie powitania.
- Co z nim?
- To, że go nie mamy!
- Spokojnie – zaśmiał się, zamykając szafkę. – Właśnie dlatego wcale nie pójdziemy na lekcję.
- Odbiło ci? – zirytowałam się. Jeszcze nigdy nie wagarowałam i uważałam, że próbowanie tego w ostatniej klasie było kiepskim pomysłem.
- Nie, nie odbiło mi – odparł chłopak, niezrażony. – Mam świetny plan, w jaki sposób nauczyciele sami nas stąd wypuszczą.
- Co? – zdziwiłam się.
- Teraz skup się, słuchaj uważnie i zrób jak powiem – lokowaty zarzucił rękę i oparł ją na moim ramieniu. Był to raczej kumpelski gest, jednak potrafiłam to zrozumieć, biorąc pod uwagę sposób w jaki gestykulował. „Wczuł się chłopak”, stwierdziłam w myślach. – Ty mdlejesz albo słabniesz. Ja, twój niczego nie spodziewający się przyjaciel, jestem tego świadkiem, więc zanoszę cię do pielęgniarki. Tam odzyskujesz przytomność, mówisz, że już ci lepiej, ale chcesz wrócić do domu. A biorąc pod uwagę twój stan nie można cię wypuścić samej, w związku z czym ja, w jakże dobrodusznym geście, zgłaszam się do odprowadzenia cię – opowiedział. – Simple but effective.*
- Jesteś pewien, że się uda? Robiłeś tak już kiedyś?
- Nie, to będą moje pierwsze wagary.
- Co? – zdziwiłam się.
- Mówiłem, że jestem porządnym uczniem – obruszył sie. – Jeszcze nie zauważyłaś, że to przy tobie robię niewłaściwe rzeczy? Nie uważam na lekcjach, wdaję się w bójki, wagaruję – zaśmiał się.
- Haha, bardzo śmieszne – wywróciłam oczami. – Ja cię do tego nie namawiam.
- Dobra, my tu gadu-gadu, a plan sam się nie zrealizuje – powiedział, zabierając rękę. – Chodźmy w jakieś nieco bardziej zatłoczone miejsce – poinstruował.
Przeszliśmy do końca korytarza, po czym skręciliśmy w lewo. Było tam kilkoro uczniów i dwie rozmawiające nauczycielki.
- Jest ok – skinął. – Teraz niby rozmawiamy sobie jak gdyby nigdy nic. Zwykła pogawędka.
- Dobra, załapałam – wywróciłam oczami.
- Ok, pogadaliśmy już sobie, a teraz czas na twój moment.
- Tylko mnie złap, bo nie mam ochoty rąbnąć o podłogę – mruknęłam, po czym zamknęłam oczy i pozwoliłam mojemu ciału bezwładnie opaść.
Przez ułamek sekundy przeraziłam się, że Harry nie zdoła mnie złapać i naprawdę stanie mi się coś niedobrego. Jednak niemal natychmiast poczułam jak wpadam w jego ramiona, po czym on ułożył mnie delikatnie na podłodze.
- O mój Boże, co się stało?! – usłyszałam czyjś głos, najprawdopodobniej jednej z nauczycielek.
- Chyba zemdlała! – tym razem odezwał się Harry. W jego głosie dało się słyszeć przerażenie. „Nieźle”, stwierdziłam w myślach.
- Szybko, trzeba ją zanieść do pielęgniarki! – to zapewne była druga nauczycielka.
- Zajmę się tym – powiedział lokowaty.
- Odsuńcie się wszyscy! – ponownie odezwała się pierwsza nauczycielka, zwracając się zapewne do gapiów, którzy najwidoczniej zdążyli się już zgromadzić.
Poczułam jak Harry ponownie mnie obejmuje i podnosi do góry. Przylegałam do jego piersi, która teraz nie unosiła się rytmicznie, z powodu wysiłku. Delikatnie mną kołysało, podczas gdy Harry stawiał kroki.
Przypomniałam sobie miejsce, w którym „zemdlałam” i stwierdziłam, że droga do gabinetu zajmie chwilę. Ponadto, doszłam do wniosku, że lepiej będzie, jeśli „obudzę się” teraz, bo gdyby pielęgniarka zaczęłaby mnie badać, mogłaby się zorientować, że jestem przytomna.
- C-co się dzieje? – wymruczałam niewyraźnie, powoli otwierając oczy.
- Cii, nie przemęczaj się, skarbie.
Nie, nie powiedział tego Harry. Było to jedna z nauczycielek, która najwidoczniej bardzo przejęła się moim stanem.
- Zemdlałaś – wyjaśnił Styles, delikatnie się do mnie uśmiechając, choć drgające kąciki jego ust zdradzały, że świetnie się bawi. „No tak, pewnie odpowiada mu noszenie mnie na rękach”, pomyślałam.
Kiedy w końcu dotarliśmy do gabinetu pielęgniarki, nauczycielka z ogromnym przejęciem opowiedziała kobiecie, co się stało. Ta słuchała, niewzruszona. Najwidoczniej nie ruszały jej już takie sytuacje.
- Jaką macie teraz lekcję? – zwróciła się do nas nauczycielka.
- Angielski z panią Henricks – odpowiedział Harry.
- Dobrze, w takim razie pójdę wyjaśnić jej waszą nieobecność – oznajmiła, po czym wyszła.
- Połóż ją tutaj – poprosiła pielęgniarka, wskazując jedno z dwóch łóżek znajdujących się w pomieszczeniu.
Momentalnie zrobiło mi się chłodniej, gdy znalazłam się daleko od ciepłego ciała chłopaka. Objęłam się rękami.
- Zimno ci? – spytała kobieta.
- Trochę – odparłam, nadal mówiąc nieco niewyraźnie.
- Proszę – odezwał się Harry, ściągając swoją bluzę, a następnie przykrył mnie nią.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się lekko.
- Jesteś jej przyjacielem? – pielęgniarka ponownie zwróciła się do mojego towarzysza.
- Chłopakiem.
„Że co?! Co on właśnie powiedział?!”, krzyknęłam w myślach i ledwo powstrzymałam się od wykrzyknięcia tego na głos.
- Dobrze. Jak do tego doszło?
- Normalnie rozmawialiśmy, aż tu nagle Grace się zachwiała i poleciała – odparł.
„Nie ma to jak subtelność”, pomyślałam.
- Rozumiem – skinęła kobieta. – Jak się czujesz? – ponownie skupiła swoją uwagę na mnie.
- Trochę lepiej, już nie kręci mi się w głowie.
- A jadłaś coś dzisiaj?
Pokiwałam głową na „tak”.
- Miewałaś już wcześniej takie nagłe omdlenia?
Tym razem pokręciłam głową na „nie”.
- Hmm, w takim razie mam nadzieję, że to tylko jednorazowy przypadek. Jednak mimo wszystko powinnaś wrócić do domu. Ma cię kto odebrać?
- Nie, rodzice są w pracy.
W tym momencie nastała chwila ciszy, podczas której kobieta zastanawiała się nad czymś.
- Ja mógłbym ją odprowadzić – odezwał się nagle Harry.
Pielęgniarka ponownie zamilkła, jednak po chwili odezwała się:
- Hmm, nie mogę tak zwalniać każdego z lekcji… Ale w tej sytuacji chyba nie mam wyboru. Podajcie mi numery do swoich rodziców.
„Nie wierzę, udało się!”, pomyślałam.
Podałam numer do swojego taty, gdyż obawiałam się, że mama mogłaby za bardzo spanikować i zechcieć przyjechać po mnie. Natomiast Harry podał numer do swojej mamy… Nadal nie wiedziałam, co działo się z jego ojcem.
- Witam. Pan Sweeney? – odezwała się kobieta do słuchawki. – Dzwonię ze szkoły pana córki, jestem pielęgniarką. Grace zasłabła, w związku z czym chciałabym ją zwolnić z reszty dzisiejszych lekcji.  Jej… – tu zawahała się na moment. – Bliski przyjaciel zgłosił się, by odprowadzić ją do domu. Czy wyraża pan na to zgodę? – zamilkła, czekając na odpowiedź. – Dobrze, dziękuję bardzo. Do widzenia.
- I co? – wyjąkałam.
- Zgodził się. Jeszcze tylko twoja mama – tu zwróciła się do lokowatego.
Rozmowa z panią Styles przebiegła podobnie, z tym wyjątkiem, że Harry nie dostał zwolnienia z wszystkich zajęć, a tylko z obecnej lekcji, by móc mnie odprowadzić.
- Usiądź i powiedz, czy kręci ci się w głowie – zwróciła się do mnie pielęgniarka, po zakończeniu rozmowy.
Podniosłam się powoli, po czym udałam lekkie zachwianie.
- Jeszcze trochę – wyjąkałam.
- W takim razie poleż jeszcze przez chwilę – poleciła.
Spełniłam jej prośbę, kontynuując całe to przedstawienie. Harry również się wczuł, gdyż usiadł na brzegu mojego łóżka i złapał mnie za rękę, udając, że dodaje mi otuchy.
Po chwili podniosłam się znowu i tym razem udawałam, że jest już dobrze. Kobieta upewniła się jeszcze, czy aby na pewno, a gdy to potwierdziłam, powiedziała, że możemy iść.
- Pilnuj jej – zwróciła się na koniec do Styles’a, podając mu kartkę ze zwolnieniem z zajęć, na wypadek gdyby jakiś nauczyciel chciał nas zatrzymać.
- Oczywiście – uśmiechnął się, obejmując mnie w talii i udając, że w ten sposób mnie podtrzymuje. – Do widzenia.
- Do widzenia.
W tym momencie w końcu opuściliśmy gabinet pielęgniarki. Zauważyłam, że było już po dzwonku.
- Możesz mnie już puścić – zwróciłam się do lokowatego.
- Nie mogę. Co jeśli któraś z tamtych nauczycielek szłaby tędy i zobaczyłaby nas? Poza tym, mnie to odpowiada i wiem, że tobie też – mrugnął do mnie.
Zaśmiałam się. W sumie miał rację, mnie również się to podobało.
Poszliśmy do mojej szafki, a później do szafki Harry’ego, po nasze kurtki. Oddałam mu również jego bluzę. Gdy byliśmy już ubrani, udaliśmy się w stronę wyjścia. Musiałam przyznać, że opuszczanie szkoły, podczas gdy inni wciąż musieli tam siedzieć, było bardzo przyjemne.
- Hej, mój dom jest w tamtą stronę – zwróciłam się do Harry’ego, który pociągnął mnie w przeciwnym kierunku.
- Chyba nie myślałaś, że naprawdę wrócimy do twojego domu? – zaśmiał się. Jednak po chwili, widząc moją minę, odezwał się znowu. – No nie, naprawdę tak myślałaś?
- Co prawda,  ja mam zwolnienie na cały dzień, ale ty tylko na godzinę.
- Co z tego? – wzruszył ramionami. – Idziemy się zabawić.
- Niby dokąd?
- Do wesołego miasteczka! – oznajmił z entuzjazmem.
- Odbiło ci? – prychnęłam. – Nie mam przy sobie prawie żadnych pieniędzy. Poza tym skąd ty wytrzaśniesz tu wesołe miasteczko?
- Zawitało do nas podróżne wesołe miasteczko. I spokojnie, ja się przygotowałem. Mam pieniądze dla nas obojga – uśmiechnął się.
- Więc już od wczoraj planujesz tę ucieczkę? – niedowierzałam. Myślałam, że był to jego spontaniczny pomysł.
- Właściwie wymyśliłem to razem z Louis’m.
- Jak to?
- Napisał do mnie wczoraj, jeszcze przed twoim przyjściem. Chciał, żebym wpadł do niego pograć na X-Box’ie, ale odpisałem, że umówiłem się już z tobą. Później zadzwonił spytać, jak poszło i napomknąłem o naszym problemie z nieprzygotowaną prezentacją. Stwierdził, że wagary będą najlepszym wyjściem i wspólnie wymyśliliśmy ten genialny plan.
- Ale nie mówiłeś mu wiesz o czym? – spytałam, mając na myśli nasz pocałunek.
- Jest moim przyjacielem… – odparł wymijająco.
- Styles, odbiło ci?! – wydarłam się. – On nie da mi teraz żyć.
- Spokojnie, powiem mu, żeby cię nie męczył – obiecał.
Gdy szliśmy, zadzwonił do mnie tata, by spytać się, czy dotarłam do domu. Jako iż mógł się zorientować, że jestem na zewnątrz, powiedziałam, że jesteśmy już prawie pod domem. Kazał mi się położyć, gdy dotrę, po czym się rozłączył.
Doszliśmy do miejsca, w którym znajdowało się wesołe miasteczko, w jakieś dwadzieścia minut. Ze względu na to, że większość nastolatków siedziała jeszcze w szkołach, było tu niewiele ludzi. Podeszliśmy do kasy, bez żadnej kolejki, po czym Harry kupił dla nas żetony.
- Oddam ci jutro pieniądze – odezwałam się, gdy odchodziliśmy od kasy.
- Nie ma mowy. To był mój pomysł i to ja pokrywam wszelkie koszty.
- Chyba sobie żartujesz. Postawiłeś mi kręgle, pizzę, koncert, płaciłeś za taksówki. Już wystarczająco na mnie wydałeś.
- I z chęcią wydam jeszcze więcej, byleby móc spędzać z tobą czas – uśmiechnął się.
- Możemy spędzać razem czas w jakiś inny sposób, na przykład zwykły spacer. Próbowałeś? – mruknęłam.
W tej chwili chłopak się zatrzymał. Spojrzałam na niego - jego twarz przybrała poważny wyraz.
- Staram się, żeby nasze randki nie były zwyczajne, byś się nie znudziła. Na pierwszą wkręciłem cię podstępem, do kolejnych nie jesteś zobowiązana. Za każdym razem obawiam się, że nie będziesz miała ochoty na następne spotkanie – powiedział, nieco smutnym głosem.
Zaskoczył mnie. Sprawiał wrażenie takiego pewnego siebie, a tu takie wyznanie…
- Wiesz, zapomnij, że to powiedziałem – odezwał się nagle. – Chodźmy się zabawić – powiedział niby radosnym głosem, jednak była to sztuczna radość.
Tym razem mnie nie objął, w związku z czym szliśmy w pewnej odległości od siebie. Niby nic nie zrobiłam, jednak czułam się winna popsucia humoru Harry’ego. Na dodatek, zauważyłam, że kiedy on był smutny, wpływało to również na mnie.
Na początek wsiedliśmy do ogromnej karuzeli. Na całe szczęście, już po chwili, chłopak znów zaczął się szczerze uśmiechać. Zaczęliśmy się wydzierać i przekomarzaliśmy się o to, kto krzyknął głośniej. Zaczęłam grozić lokowatemu, że zrzucę go z karuzeli, jeśli nie przyzna mi racji, więc w końcu odpuścił.
Następnie poszliśmy na autka i uderzaliśmy w siebie nawzajem, świetnie się przy tym bawiąc. Nie umiałam przestać się śmiać, zwłaszcza przy bojowych okrzykach Harry’ego.
- To co, wracamy? – spytał chłopak, gdy zaliczyliśmy już wszystkie atrakcje, wliczając te dla małych dzieci.
Skinęłam głową na „tak”.
Wyszliśmy z terenu wesołego miasteczka, po czym ruszyliśmy powoli w stronę mojego domu.
- Jakie jest twoje największe marzenie? – spytał nagle Harry.
- Odwiedzić Londyn – odparłam, rozmarzona.
- Jeszcze nigdy tam nie byłaś? – zdziwił się.
- Ironia losu, prawda? – zaśmiałam się. – Mieszkać w Anglii i nie mieć okazji zobaczyć Londynu, podczas gdy ludzie z najróżniejszych zakątków świata mieli już taką szansę. Ale moich rodziców jakoś tam nie ciągnie, a sama sobie wycieczki nie zorganizuję.
- Mhmm – odparł chłopak, jakby właśnie myślał nad tym, co powiedziałam.
- A twoje? – spytałam.
- Właściwie, to nie wiem… Mam różne marzenia, ale nie wiem, które jest najsilniejsze – wzruszył ramionami.
- Kiedyś się dowiesz – uśmiechnęłam się.
Przez resztę drogi rozmawialiśmy o tym, jakie były nasze marzenia, gdy byliśmy mali, a później o różnych głupich rzeczach, które wtedy robiliśmy. Po jakimś czasie dotarliśmy pod mój dom, więc nadszedł również czas, by się rozstać.
- Może wejdziesz? – zaproponowałam, wspominając słowa Harry’ego, które sprawiły, że był dziś smutny.
- Nie, ale dzięki.
- Najpierw mówisz, że obawiasz się, że nie chcę spędzać z tobą czasu, a kiedy proponuję, żebyś do mnie wpadł, odmawiasz – wytknęłam, nie pojmując jego zachowania.
Westchnął ciężko.
- Słuchaj, przepraszam za tamto. Nie powinienem był tego mówić…
- Nie. Bardzo dobrze, że powiedziałeś, co naprawdę myślisz – uśmiechnęłam się lekko, by nie uznał moich wcześniejszych słów za jakieś oskarżenia. – Ale nie rozumiem, dlaczego w takim razie teraz mi odmawiasz …
- Po prostu, nie mogę. Obiecałem pomóc mamie po powrocie ze szkoły, a to już mniej więcej ten czas – wyjaśnił.
- Aaa. W takim razie rozumiem – uśmiechnęłam się.
- Słuchaj, mam do ciebie jeszcze jedną sprawę – odezwał się ponownie chłopak, jednak tym razem był jakiś mniej śmiały.
- Zamieniam się w słuch.
- Wiem, że może być już za późno na pytanie o to, ale po prostu dopiero dziś się o tym dowiedziałem…
- O czym? – nie rozumiałam, o co chodzi.
- Dowiedziałem się, że w waszej szkole co roku organizowana jest impreza halloweenowa… I myślałem, że moglibyśmy tam pójść razem… Jeśli oczywiście chcesz.
- Jasne, że chcę – uśmiechnęłam się.
Chłopak natychmiast się rozpromienił.
- Serio? – spytał z entuzjazmem.
- Serio – uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
Poskoczył i wykrzyknął „Woohoo!”, na co się zaśmiałam.
- Dobra, wybacz, ale naprawdę muszę już spadać – odezwał się.
- Jasne, rozumiem.
Wyciągnął ręce, jakby chciał mnie przytulić, jednak zawahał się i ostatecznie je opuścił.
- No chodź tu! – zaśmiałam się, przyciągając go do siebie.
Staliśmy przez chwilę przytuleni, po czym chłopak pożegnał się ze mną i odszedł, a ja udałam się do domu.
________________________________________________________________________

*musiałam :')
A no i żeby nie było wątpliwości - w Anglii naprawdę zwalniają do domu za zgodą telefoniczną rodziców, nie wymyśliłam sobie tego. 
Macie dłuuugi rozdział :) Mam nadzieję, że się podoba, bo mi tak x A no i spokojnie, nie zapomniałam o pozostałych bohaterach !
Już jakiś czas temu postanowiłyśmy z Aleksą (twitter & blog), że napiszemy razem opowiadanie. Kilka dni temu ustaliłyśmy fabułę, więc oficjalnie zapowiadam, że za jakiś czas zaczniemy pisać ! :) Będzie to opowiadanie o Liam'ie c: Oczywiście dam Wam znać, gdy zaczniemy dodawać rozdziały xx
A propos Waszych blogów: staram się je czytać, naprawdę, ale po prostu jest ich bardzo dużo, więc nie wyrabiam :s Ale staram się.
Jeśli któraś z Was jest zainteresowana, to na moim asku napisałam trochę, jak tam z drugą częścią Amandy i Niall'a [klik]. Jeśli macie jakieś pytania, piszcie tam, a na pewno odpowiem ! :)
Ostatnia sprawa: jeśli macie twitter'a, to zachęcam Was do przeczytania mojego twitlonger'a [klik] :)
Całusy,
Olga

P.S. Pewnie zauważyłyście, że to nie ja informowałam na tt o nowym rozdziale.. Po prostu daję RT wszystkim udostępnieniom mojego twitlonger'a i przez to co chwilę mam limit xd

Reklama blogów (więcej info w zakładce "Reklamy")
http://reason-to-smilex.blogspot.com/
http://iwantspendrestofmylifewithyou.blogspot.com/
http://resztki-snu.blogspot.com/  Harry

Matko, jak dużo : o

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział jedenasty

- Tym projektem zajmiecie się w parach – usłyszałam głos nauczycielki od angielskiego.
Harry natychmiast spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
- Nie ciesz się zbyt szybko, może przydzielić partnerów według własnego uznania – skomentowałam jego minę, na co Styles nieco się naburmuszył, niezadowolony, że nie podzielam jego entuzjazmu.
- Można sobie wybrać partnera? – spytał natychmiast.
- Tak, w tym wypadku macie taką możliwość – odparła nauczycielka, na co Harry odwrócił się do mnie z jeszcze szerszym uśmiechem, niż wcześniej.
- To jak? – poruszył śmiesznie brwiami.
- A mam inny wybór? – wywróciłam oczami, choć szczerze mówiąc również cieszyłam się z okazji spędzenia z nim czasu.
Chociaż, wspominając to jak uważał na lekcjach, nie byłam pewna, czy rzeczywiście był wymarzonym partnerem…
- Ale masz się do tego przyłożyć, jasne? Chcę dostać za to dobrą ocenę.
- Spokojnie, rozmawiasz z piątkowym uczniem! – zapewnił.
- Zdaje się, że piątkowy uczeń powinien uważać na lekcjach.
- Tylko na angielskim bywam rozkojarzony.
- Bywasz? – prychnęłam. – Ty zawsze jesteś rozkojarzony!
- To przez ciebie – mrugnął, na co ja oblałam się rumieńcem.
- Harry, Grace. Już sobie pogadaliście? – spytała nauczycielka.
- Tak – mruknęliśmy oboje.

***
- TOMLINSON, ODDAJ MI TO NATYCHMIAST! – wydarłam się tak, że zapewne było mnie słychać w całym domu.
Nie, nie wydzierałam się na Faith. Wydzierałam się na Lou.
- Wracaj tu! – krzyknęłam ponownie, goniąc go. W odpowiedzi usłyszałam śmiech chłopaka.
- Złap mnie! – krzyknął, nadal się śmiejąc.
- Tomlinson!
Biegłam za nim, podczas gdy on okrążał właśnie kanapę. Wybiegł z pokoju i wbiegł po schodach na górę. Wszystkiemu przyglądała się, siedząca na fotelu w salonie, Faith, świetnie się przy tym bawiąc.
Wbiegłam na schody, podążając za brunetem. Pobiegł do swojego pokoju i właśnie chciał zatrzasnąć drzwi, jednak byłam szybsza i zdołałam dostać się do środka.
- Oddaj mi telefon! – krzyknęłam.
- No weź, jeszcze nawet nie zdążyłem przeczytać tego sms’a!
- I bardzo dobrze – warknęłam, wyrywając mu urządzenie z ręki. – Na przyszłość ostrzegam: nie dotykaj! – zakończyłam, po czym wyszłam z pokoju.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, gdzie widniał napis „Odebrano wiadomość od: Harry”. Nacisnęłam wyświetl:

Może w sobotę spotkalibyśmy się u mnie, żeby zrobić ten projekt z angielskiego? :)

Pomyślałam przez chwilę, po czym odpisałam:

W sobotę nie mogę, jadę z rodzicami i siostrą do babci. Może w niedzielę? x

Gdy schodziłam po schodach, usłyszałam sygnał kolejnego sms’a:

Okej :) Tu masz mój adres: Linton Street 47. Bądź koło 16.

- I co chciał Harry? – spytała Faith, gdy zeszłam na dół.
- Umówić się na robienie projektu z angielskiego – odparłam.
- Gdzie go robicie? Nie gadaj, że u niego w domu?! – poruszyła śmiesznie brwiami.
- Yyy, no, tak…
- Aaaaa! – pisnęła.
***
Szłam chodnikiem i rozglądałam się dokoła. Rejestrowałam numery domów, szukając czterdziestki siódemki. W końcu doszłam do średniej wielkości białego domu, na którym widniały pomalowane na ciemnozłoty kolor cyfry: 47.
„To tutaj”, pomyślałam, biorąc lekki wdech. Otworzyłam furtkę i skręciłam na niewielki chodniczek, prowadzący do domu. Na ogródku porozmieszczane były liczne krasnale i duży, różowy flaming. Gdy stanęłam przed drzwiami, nacisnęłam dzwonek. Czekałam chwilę, po czym usłyszałam dźwięk przekręcanych kluczy.
W progu stanął Harry, jak zwykle uśmiechając się ciepło.
- Hej – przywitał się.
- Hej – odpowiedziałam, również się uśmiechając.
- Proszę, wejdź – wpuścił mnie do środka, po czym zamknął drzwi.
Zrzuciłam buty i kurtkę, po czym udałam się za Harry’m w głąb domu.
- Dzień dobry – powiedziałam nieco niepewnie, a zarazem na tyle głośno, by mogli mnie usłyszeć rodzice Styles’a.
- Nie ma nikogo – odparł chłopak. – Mama wyszła do przyjaciółki.
- A, okej – odparłam. Zastanawiałam się, co z jego tatą, jednak postanowiłam nie poruszać tematu. Gdyby chciał, to by mi powiedział. A najwidoczniej nie chciał…
- Tędy – powiedział chłopak, wskazując schody.
Weszłam na górę, a za mną podążył Harry, po czym skierował się do pierwszych drzwi po lewej.
- To mój pokój – powiedział, wpuszczając mnie do środka.
- Wow, jaki porządek – zdziwiłam się. – Nie sądziłam, że to możliwe w pokoju chłopaka. Chociaż, nie – przypomniałam sobie. – Liam ma jeszcze większy porządek.
- Na ogół wygląda tu gorzej, ale stwierdziłem, że wolałabyś tego nie widzieć, więc się postarałem – uśmiechnął się.
- Miło – odwzajemniłam uśmiech. – Dobra, to od czego zaczynamy? Szukałeś już jakichś informacji?
- Trochę poszperałem w necie i zapisałem to, co uznałem, za najprzydatniejsze.
- Okej, pokaż mi to.
Harry wziął z biurka swojego laptopa, po czym usiadł na łóżku, pokazując miejsce obok siebie i dając mi do zrozumienia, że chce bym tam usiadła. Spełniłam więc jego prośbę.
Chłopak włączył notatnik i pokazał mi informacje, które udało mu się znaleźć. Przytaknęłam, również uznając je za dobre.
- Robimy prezentację multimedialną, czy plakaty z opracowaniem? – spytałam.
- Może prezentację? Będzie z tym mniej roboty. Szybciej skończymy i zostanie nam trochę czasu razem, tylko dla siebie – mrugnął do mnie.
Zarumieniłam się lekko.
- Ale przypuszczam, że pani Henricks będzie brała pod uwagę również starania, a przy prezentacji nie mamy co liczyć na zbyt wiele – zauważyłam.
- Dobra, zrobimy jak chcesz – powiedział, kładąc laptopa na łóżku.
- Jesteś pewien?
- Jasne, nie będę się sprzeciwiać. Cieszę się, że w ogóle mogę spędzić z tobą czas, dzięki temu projektowi – uśmiechnął się szeroko, nachylając się nieco bliżej mnie.
Zastygłam w miejscu, wpatrując się w jego cudowny uśmiech. Usta, które od tygodnia miałam ochotę pocałować, ale nie było mi to dane. „Czy on kiedykolwiek to zrobi?”, zastanowiłam się.
Chłopak nachylił się jeszcze bliżej i uśmiechnął jeszcze szerzej, jednak nadal jedynie się we mnie wpatrywał.
- Chodź, pokażę ci coś – szepnął, po czym podniósł się i wyszedł z pokoju.
Podążyłam za nim na dół, do salonu, zupełnie zapominając o zadaniu z angielskiego.
- Usiądź – poprosił, wskazując na kanapę.
Spełniłam jego prośbę, podczas gdy on poszedł po coś do sąsiedniego pokoju. Po chwili wrócił do niego z gitarą.
- Grasz? – zdziwiłam się.
- Tak – skinął głową. – A ty grasz na czymś?
- Nie, nie. Nie nadaję się do tego – wyznałam.
- Na pewno dałabyś radę – mrugnął, po czym zajął miejsce obok, bardzo blisko mnie.
Zaczął grać, a po chwili również śpiewać:


I got my first real six-string
Bought it at the five-and-dime
Played 'til my fingers bled
Was the summer of '69

Oh when I look back now
The summer seemed to last forever
And if I had the choice
Ya - I'd always wanna be there
Those were the best days of my life

Man we were killin' time
We were young and restless
We needed to unwind
I guess nothin' can last forever, forever no

Back in the summer of '69

Zakończył, po czym spoglądnął na mnie oczekując jakiejś reakcji.
- Cudownie – szepnęłam.
- Serio? – uśmiechnął się nieco niepewnie.
- Serio.
- Dziękuję. Nie masz pojęcia, jak ważna jest dla mnie twoja opinia.
- Naprawdę?
Skinął głową, wpatrując mi się w oczy.
Znowu to robił. Był tak blisko, dawał sygnały, a mimo to nie wykonywał żadnego dalszego ruchu. Miałam tego dość.
- No pocałujesz mnie w końcu, czy nie?! – krzyknęłam zirytowana.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że naprawdę to zrobiłam. Było mi tak strasznie głupio! „Co on sobie teraz o mnie pomyśli?!”, panikowałam.
Harry patrzył na mnie z zaskoczonym wyrazem twarzy, lecz po chwili uśmiechnął się szeroko. Przybliżył się, przymykając oczy, po czym pocałował mnie. Zrobił to bardzo delikatnie, jednak byłam już w stanie stwierdzić, że całuje o wiele lepiej od Jamie’ego!
W tym momencie wszystko było cudowne i wydawało mi się, że Harry nigdy się nie odsunie. Jednak niestety, po dłuższej chwili to zrobił… Lecz na jego twarzy nadal gościł szeroki uśmiech.
- Dlaczego wcześniej mnie nie pocałowałeś, skoro miałeś tyle okazji? – odezwałam się.
- Już i tak byłem dość nachalny na początku, więc nie chciałem się jeszcze bardziej narzucać, żeby nie odpędzić cię w ten sposób. Ale cieszę się, że powiedziałaś, co o tym sądzisz – zaśmiał się lekko.
- Też się cieszę – również się zaśmiałam.
Chłopak uśmiechnął się do mnie, co wywołało przyjemne uczucie w moim brzuchu.
____________________________________________________________________

Sialalala, macie pocałunek c: Podoba się ? Mam nadzieję x
Widzę, że jest Was tu coraz więcej i naprawdę, nie macie pojęcia jak się z tego powodu cieszę :') Jejkuuuu, płakać mi się chce ze szczęścia, bo chce Wam się to czytać, naprawdę :')
Oczywiście, jak zawsze mam nadzieję, że każda z Was zostawi po sobie komentarz, to byłoby cudowne <3
A no i przepraszam za opóźnienie z rozdziałem, nie chciałam, żeby tak wyszło :C
Zachęcam Was do zajrzenia na bloga projektu "Stwórzmy Wspólną Książkę", w którym biorę udział :)
I oczywiście zaglądajcie na bloga Aleksy "Just take my hand and take a breath" + follow her & me on twitter :)

A no i zrobiłam dla Was takie zdjęcie w UK :D
Szłam właśnie, więc więcej widać dachu niż głównej części budynku, no ale jest :D x

Całusy,
Olga

P.S. Reklama wszystkich zgłoszonych blogów znajdzie się pod następnym rozdziałem xx

piątek, 15 lutego 2013

Uwaga

Hej! Z tej strony Aleks (twitter i blog). Olga prosiła mnie, żebym poinformowała Was, że nowy rozdział jest już gotowy ale wolałaby go dopracować na 100%. Kolejny rozdział prawdopodobnie pojawi się w poniedziałek. Więc czekajcie niecierpliwie na dalsze losy Grace i lokatego! No i taka prośba z mojej strony ... Zapraszam Was do czytania, także mojego opowiadania o Harry'm i Vanilli :)
Trzymajcie się cieplutko, Aleks x

czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział dziesiąty

- Zamarznę w tym – stwierdziłam na głos, przyglądając się swojemu odbiciu w lustrze. Doszłam do wniosku, że biorąc pod uwagę starania Harry’ego i to, jak ostatnio się odstawił, ja również powinnam zwrócić nieco większą uwagę na mój strój. I tak oto stałam teraz w pokoju w sukience bez ramiączek, podczas gdy na zewnątrz było zaledwie kilkanaście stopni. Planowałam jeszcze zarzucić na siebie krótką kurteczkę, pasującą do tego zestawu, lecz to zapewne nie wystarczy. Pozostało mi jedynie mieć nadzieję, że Harry ponownie zamówił taksówkę, bo jeśli nie, to mam gwarancję, że znowu będę chora.
W tej chwili usłyszałam gwizdnięcie, typowe dla osoby, która coś podziwia.
Odwróciłam się i ujrzałam… Harry’ego, opierającego się o framugę drzwi.
- Co ty tu robisz? – zapytałam, rumieniąc się, gdyż poczułam się nieco skrępowana.
- Twoja mama mnie wpuściła i powiedziała, żebym sam poszedł po ciebie na górę. Drzwi były otwarte, więc wszedłem – wzruszył ramionami. – Wyglądasz przepięknie – uśmiechnął się ciepło.
- Dziękuję – zarumieniłam się jeszcze bardziej, jednak tym razem nie ze skrępowania. – Długo tu stoisz?
- Chwilę – ponownie wzruszył ramionami. – Ale spokojnie, nie zamarzniesz. Jedziemy taksówką.
Odetchnęłam z ulgą, gdyż nie chciałam ponownie zmagać się z chorobą. Jednak było mi głupio, bo Harry słyszał, jak mówię do siebie.
Zarzuciłam kurtkę na ramiona i wzięłam z łóżka kopertówkę, po czym spytałam:
- Idziemy?
- Tak, ale najpierw… – nie dokończył, gdyż wyciągnął prawą rękę zza siebie. Trzymał w niej czerwoną różę. – To dla ciebie – powiedział nieco nieśmiało.
Przyglądałam się kwiatu, nie mogąc uwierzyć. Był to prosty gest, ale jakże uroczy. „Jamie nigdy nie podarował mi kwiatów, a przecież byliśmy ze sobą cztery miesiące. Za to Harry’ego znam zaledwie dwa tygodnie i nawet nie jesteśmy razem”, pomyślałam.
Chłopak chyba zaczął się nieco denerwować, gdyż nadal nie wzięłam od niego podarunku, tylko mu się przyglądałam.
- Jest piękna. Dziękuję – uśmiechnęłam się, biorąc różę do ręki.
Nachyliłam się, by powąchać kwiat. „Cudownie”, pomyślałam. Lekko przymknęłam oczy, ciesząc się wspaniałym zapachem.
- Dziękuję – powtórzyłam, spoglądając na chłopaka.
Na jego twarzy gościł szeroki uśmiech. Chyba cieszył się, że spodobał mi się ten prezent.
- Chodźmy. Powiem mamie, żeby wstawiła ją do wody – odezwałam się.

***
Weszliśmy do klubu, w którym za chwilę miał się rozpocząć koncert White Eskimo. Był to owy początkujący zespół, o którym wspominał wcześniej Harry. W środku było dość tłoczno, jednak dało się swobodnie oddychać. „Na razie”, pomyślałam, „Bo kiedy ludzie zaczną ruszać się w rytm muzyki, na pewno zrobi się tu duszno”.
Harry torował drogę w tłumie, trzymając mnie za rękę, bym się nie zgubiła. Udało mu się dopchać mniej więcej do połowy długości klubu. Bliżej nie dało się podejść, gdyż pod sceną był niezły ścisk.
Po jakichś dziesięciu minutach na scenę weszło czterech chłopaków. Przedstawili się, po czym koncert się zaczął. Zagrali kilka znanych kawałków i musiałam przyznać, że Harry miał rację. Rzeczywiście byli dobrzy! Publiczność świetnie się bawiła, w tym oczywiście ja i Styles.
Gdy kolejna piosenka dobiegła końca wokalista zespołu przemówił do mikrofonu:
- Teraz zapraszamy na scenę naszego przyjaciela, Harry’ego!
- Co? – zdziwiłam się, spoglądając na mojego towarzysza. – To o ciebie chodzi?
- Tak – skinął z uśmiechem.
- Nie wspominałeś, że ich znasz.
- Bo chciałem ci zrobić niespodziankę – odparł. – Zresztą, zaraz sama zobaczysz! – oznajmił, przepychając się przez tłum w kierunku sceny. Nim jeszcze do niej doszedł, wokalista zespołu odezwał się ponownie:
- Prosimy również o zrobienie miejsca przy scenie dla jego towarzyszki – uśmiechnął się.
Nagle jeden z reflektorów oświetlił mnie. Wszyscy ludzie dookoła przenieśli na mnie wzrok, a ci stojący przede mną zaczęli się rozstępować, bym mogła przejść. Nie miałam pojęcia, o co chodzi, ale chłopak przy mikrofonie pokazywał, bym podeszła bliżej, więc to zrobiłam. Gdy znalazłam się w pierwszym rzędzie, zaledwie kilka kroków od sceny, Harry już na niej stał.
- Cześć wszystkim! – przywitał się. – Na wstępie chciałbym bardzo podziękować chłopakom za umożliwienie mi tego występu. Dedykuję go wyjątkowej dziewczynie, która zgodziła się zaszczycić mnie swoim towarzystwem na dzisiejszy wieczór. Grace, to dla ciebie – uśmiechnął się ciepło, patrząc prosto w moje oczy.
„Czy on ma zamiar dla mnie zaśpiewać?”, nie mogłam uwierzyć. W tym momencie chłopcy z zespołu zaczęli grać, a po chwili Harry zaczął śpiewać:


We'll do it all 
Everything 
On our own 
We don't need 
Anything 
Or anyone 

If I lay here 
If I just lay here 
Would you lay with me and just forget the world

Let's waste time 
Chasing cars 
Around our heads 

If I lay here 
If I just lay here 
Would you lay with me and just forget the world
Forget what we're told 
Before we get too old 
Show me a garden that's bursting into life 

Let's waste time 
Chasing cars 
Around our heads

Wszyscy zaczęli bić brawo, a niektóre dziewczyny piszczały. Jednak ja nie byłam w stanie zrobić żadnej z tych rzeczy, gdyż byłam za bardzo oczarowana magią, jaką wykreował Harry, podczas śpiewania. Miał niesamowity głos, wybrał piękną piosenkę i zaśpiewał ją specjalnie dla mnie. Jeszcze żaden chłopak nie sprawił, bym czuła się tak wyjątkowa. Chciało mi się wręcz płakać ze szczęścia.
Harry zszedł ze sceny i podszedł do mnie. Rzuciłam mu się na szyję i przytuliłam mocno. Chłopak objął mnie i zatopił twarz w moich włosach.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję – powtarzałam w kółko, szepcząc.
- Nie ma za co – zapewnił chłopak.
- A teraz coś specjalnie dla wszystkich par! – usłyszałam z głośników głos wokalisty zespołu.
Harry wypuścił mnie z objęć, więc również go puściłam. Sądziłam, że to by było na tyle, jeśli chodzi o czułości, jednak pomyliłam się.
- Co prawda, nie jesteśmy parą, ale mógłbym cię prosić do tańca? – uśmiechnął się lokaty.
- Jasne.– odwzajemniłam uśmiech.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, a on objął mnie delikatnie w talii. Tańczyliśmy powoli, podczas gdy zespół grał piosenkę „You’re Beautiful” James’a Blunt’a. Było wręcz idealnie… „Chwila! Czy ja aby się trochę nie zapędzam?”, zastanowiłam się. W końcu byłam z Harry’m dopiero na dwóch randkach i wciąż niewiele o sobie wiedzieliśmy. Jednak ostatnio czułam się przeszczęśliwa w jego towarzystwie…
Teraz spoglądałam w jego szmaragdowe oczy, których nie odrywał od mojej twarzy. Ponownie byliśmy tak blisko, tak bardzo chciałam by on…
„Czy on mnie kiedyś w końcu pocałuje?!”, zdenerwowałam się w myślach. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego chłopak jeszcze tego nie zrobił. Co było ze mną nie tak?
Chyba mimiką trochę uzewnętrzniłam to, co działo się w mojej głowie, gdyż Harry zapytał:
- Wszystko w porządku?
- Tak, tak – skinęłam, choć nie była to do końca prawda.

***
- Taksówka miała już tu być! – krzyknął Harry do telefonu.
Marzliśmy przed klubem, czekając aż ktoś pod nas podjedzie.
- Przecież mówiłem! – lokaty oburzył się na swojego rozmówcę.
- Spokojnie, Harry – poprosiłam.
Chłopak westchnął ciężko, po czym powiedział:
- Dobrze, czekamy.
- I co? – spytałam, gdy chłopak schował telefon.
- Taksówka będzie tu za pięć minut. Strasznie cię przepraszam, nie sądziłem, że tak to wyjdzie…
- Spokojnie, rozumiem – zapewniłam.
- Proszę, weź moją kurtkę – zaoferował, ściągając ją z siebie.
- Ale tobie będzie zimno! – zaprotestowałam.
- Nie, spokojnie – zapewnił.
Zarzucił mi swoją kurtkę na plecy, przysuwając się bliżej, po czym odsunął się lekko, spoglądając mi w oczy. „To może teraz?”, zastanowiłam się, lecz nic nie wskazywało na to, by miał zamiar zrobić coś więcej. Jednak po chwili przytulił mnie do siebie i zaczął głaskać po plecach, by mnie ogrzać. „Na razie musi mi to wystarczyć”, stwierdziłam w myślach.
Staliśmy tak, aż do momentu, gdy przyjechała taksówka.
______________________________________________________________________

Druuuga randka ! :D Ujdzie ? :c Mam nadzieję.. W miarę podoba mi się ten rozdział, więc mam nadzieję, że Wam również :)
Jeśli czytasz, to proszę, skomentuj.. Tobie zajmie to chwilę, a dla mnie znaczy bardzo wiele :)
UWAGA! Nie zdziwicie się przy następnym rozdziale, gdyż to nie ja go dodam. W niedzielę lecę do przyjaciółki do UK na tydzień (nie, na 90% nie spotkam chłopców, niestety :cc), tak więc poprosiłam o pomoc moją przyjaciółkę Aleksę (twitter) :) Dodam ją na ten tydzień, jako drugiego Autora. Pomożecie mi się jej odwdzięczyć, jeśli wejdziecie na jej WSPANIAŁEGO I PRZECUDOWNEGO BLOGA http://old-kids-hate-all.blogspot.com/ ♥ Poczytajcie, skomentujcie, zostańcie na dłużej ! :) A no i jeśli chodzi o informowanie na tt, to poproszę ją, by również się tym zajęła :) Postaram się też napisać jeszcze jeden rozdział i ewentualnie doda 2, ale to się jeszcze zobaczy x
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy byli na moim twitcamie w sobotę :D Było bardzo fajnie ♥ I poznałam kilka nowych osób :D
Zapraszam również na mojego ask'a [link] :)
Całusy,
Olga

P.S. KOOOOOOCHAM WAS, WIECIE ? c:

EDIT: A no i mam do Was prośbę.. Jeśli macie twitter'a, mogłybyście zrobić tutaj #RT ? [link] Nie, nie zależy mi na nabijaniu RTs. Po prostu szukam jednej Directioner..


Reklama blogów (więcej info w zakładce "Reklamy")

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział dziewiąty

W czwartek w końcu udałam się do szkoły. Niewiele mnie ominęło, pomijając sprawdzian z matematyki. Natomiast żadnych sensacji (typu bójka Harry’ego i Zayn’a) nie było.
Właśnie odbywała się przerwa między drugą, a trzecią lekcją, czyli za chwilę miałam mieć angielski. Przekroczyłam właśnie próg klasy i udałam się do swojej ławki, by powtórzyć materiał na lekcję. Po chwili ktoś dosiadł się obok, a ja usłyszałam:
- Hej.
Podniosłam wzrok i ujrzałam uśmiechającego się Harry’ego.
- Hej – odwzajemniłam uśmiech.
- Już zdrowa?
- Tak.
- Cieszę się – odparł. – W takim razie może w weekend wybralibyśmy się na drugą randkę, co ty na to? – przeszedł wprost do konkretów.
- Czemu nie – wzruszyłam ramionami.
- Sobota, ta sama godzina co ostatnio?
- Okej – skinęłam, na co chłopak ucieszył się.

***
- Niall! – krzyknęłam za przyjacielem, który właśnie podążał szkolnym korytarzem.
Chłopak zatrzymał się i odwrócił, a gdy mnie zobaczył uśmiechnął się szeroko.
- Hej – przywitał się, kiedy go dogoniłam.
- Hej – odwzajemniłam uśmiech. – Przemyślałeś wszystko? – spytałam, gdy ruszyliśmy powoli.
- Wszystko to znaczy?
- Wiesz, tą całą sprawę z Iris – powiedziałam, ściszając nieco głos, by żaden z mijających nas uczniów, nie mógł podsłuchać.
- Tak, przemyślałem – skinął, poważniejąc. Zamilkł, lecz po chwili odezwał się ponownie. – Powiem jej.
- Naprawdę?! – prawie krzyknęłam z radości.
- Naprawdę – uśmiechnął się nieśmiało.
Rzuciłam się mu na szyję i przytuliłam, życząc powodzenia.
- Kiedy to zrobisz? – spytałam, odsuwając się.
- Chciałbym jak najszybciej. Nie widziałaś jej gdzieś? – zapytał, przytrzymując dla mnie drzwi wyjściowe.
- Nie, ale może gdzieś tu jest – powiedziałam, wychodząc i rozglądając się po twarzach uczniów, kierujących się do domów.
Gdy zerknęłam nieco bardziej na lewo, wtedy ich ujrzałam. R a z e m. „O, nie”,  pomyślałam, „Co teraz?!”.
- Niall… – odezwałam się, lecz nie zdążyłam dokończyć, gdyż po minie chłopaka wywnioskowałam, że również już to widział.
- Co oni robią razem? – warknął chłopak. Był wściekły.
Zresztą, nie dziwiłam mu się. W końcu zdecydował się wyznać Iris, co do niej czuje, a teraz, gdy chciał to zrobić, zobaczył jak ona rozmawia z Zayn’em. Dziewczyna stała tyłem do nas, lecz byłam pewna, że to ona, zresztą Niall też. Mogłam dostrzec minę Malik’a, jednak nie dało się z niej nic wywnioskować. O czym oni rozmawiali? Czyżby Iris wprowadzała swój plan w życie? Nie byłam przekonana, co do tego, bo wybrałaby na to inne miejsce…
- Niall, dokąd idziesz? – spytałam, gdy chłopak nagle przyśpieszył.
- Nie mam zamiaru stać i na to patrzeć – mruknął.
- Ale miałeś z nią porozmawiać!
- Nie widzisz, że już za późno? – warknął.
Stanęłam, zaszokowana jego wrogością.
- Przepraszam.– westchnął ciężko. – Po prostu to dla mnie dość ciężkie…
- Rozumiem – odparłam. – Ale możesz mieć jeszcze szansę. Naprawdę myślisz, że Iris wyznałaby mu coś takiego w takim miejscu, przy tylu świadkach? – uniosłam brwi.
- Nie wiem, ale nie mam ochoty się przekonywać. Pa – rzucił, przyśpieszając tak, bym nie była w stanie go dogonić.
- Niall, zaczekaj! – krzyknęłam za nim, jednak chłopak nie zareagował.
W tej chwili usłyszałam, jak ktoś mnie woła:
- Grace!
Odwróciłam się i ujrzałam Styles’a podbiegającego do mnie.
- Co stało się Niall’owi? Czemu się tak wkurzył? – spytał Harry.
- Ma kiepski dzień – odparłam wymijająco. Nie miałam zamiaru zdradzić mu sekretu mojego przyjaciela, którego pilnie strzegłam od czterech lat.
- Okej, rozumiem – odparł. Chyba domyślił się, że coś przed nim ukrywam, jednak nie drążył tematu. – Wracasz już do domu?
- Tak.
- Mógłbym cię odprowadzić? – uśmiechnął się nieśmiało.
- Jasne.
Gdy wychodziliśmy z terenu szkoły, ledwo powstrzymałam się przed zerknięciem na Iris i Zayn’a. Nie zrobiłam tego, gdyż nie chciałam, by Harry ich zauważył.
- To gdzie idziemy w sobotę? – spytałam, rozpoczynając rozmowę.
- Do takiego jednego klubu, ma się tam odbyć koncert początkującego zespołu. Miałem już okazję ich słyszeć i są naprawdę nieźli! – zapewnił.
- W takim razie nie mogę się doczekać – uśmiechnęłam się.
- Uwielbiam, kiedy się uśmiechasz – wypalił. Chyba dopiero po chwili zorientował się, że nie powiedział tego w myślach, bo zmieszał się lekko.
Na te słowa zarumieniłam się nieco, lecz również uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Stwierdziłam, że  uroczy z niego chłopak.
W tej chwili potknęłam się i nieuchronnie zaliczyłabym bliskie spotkanie z chodnikiem, gdyby nie Styles, który zareagował natychmiastowo. Złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, tym samym stawiając mnie do pionu.
- Dziękuję – odetchnęłam z ulgą, obracając się przodem do chłopaka.
Nie sądziłam, że staliśmy aż tak blisko siebie. Zorientowałam się dopiero w chwili, gdy moja twarz znalazła się zaledwie kilka centymetrów od jego. Z takiej odległości zielone oczy były jeszcze piękniejsze.
Stałam, nie umiejąc się poruszyć ani w przód, ani w tył. Zastygłam w miejscu, czekając aż to chłopak wykona jakiś ruch.
I w końcu go wykonał… Jednak nie taki, jaki przypuszczałam.
Harry odsunął się ode mnie i ruszył powoli. Znowu zaczął zachwalać ten zespół, na którego koncert mieliśmy iść, zachowując się, jakbyśmy wcale nie byli przed chwilą tak blisko siebie…

***
Od jakichś trzydziestu minut siedziałam w domu, oglądając telewizję. Choć szczerze mówiąc, nie bardzo skupiałam się na serialu, który właśnie leciał. Moje myśli wciąż znajdowały się w niedalekiej przeszłości. Myślałam o moim zbliżeniu do Harry’ego. Musiałam przyznać, że zaczął mi się podobać, ale przecież to jeszcze nic nie oznaczało… Więc dlaczego nie potrafiłam wyrzucić z głowy chwili, gdy odsunął się ode mnie, zamiast zbliżyć się jeszcze bardziej?
Moje rozmyślania przerwały wibracje telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz „Liam dzwoni”. Nacisnęłam zieloną słuchawkę, po czym przyłożyłam komórkę do ucha.
- Halo?
- Cześć, Grace. Nie widziałaś gdzieś Iris? Jeszcze nie wróciła do domu.
- Może jest gdzieś z Faith? – zasugerowałam. Nie chciałam mówić Liam’owi, o tym, z kim po raz ostatni widziałam jego siostrę. Na pewno zacząłby się bardzo martwić.
- Nie, już do niej dzwoniłem.
- W takim razie może poszła do sklepu, czy coś? Albo jest z Lou, albo z Niall’em?
- Nie, do nich też dzwoniłem. Poza tym, gdyby się gdzieś wybierała to dałaby mi znać, zawsze tak robi.
„Muszę go jakoś uspokoić”, pomyślałam.
- Nie martw się, na pewno nic jej nie jest. To duża dziewczynka, niedługo wróci.
- Mam nadzieję – westchnął ciężko chłopak. – Ok, dzięki. Pa.
- Pa – powiedziałam, po czym rozłączyłam się.
Czułam się źle, ukrywając prawdę przed Liam’em, ale nie chciałam spowodować kłótni między nim, a jego siostrą. „Jeśli będzie chciała, to sama mu powie”, stwierdziłam.

***
- Iris! – wołałam swoją przyjaciółkę, biegnąc w jej kierunku po szkolnym korytarzu. – Iris!
Dziewczyna w końcu się zatrzymała i odwróciła w moim kierunku.
- Hej – przywitała się z uśmiechem.
- Co ty sobie wczoraj wyobrażałaś?! – syknęłam, ściszając nieco głos.
- Co masz na myśli?
- Twoją rozmowę z Zayn’em.
- A, to.– zmieszała się, zorientowawszy się, że ich widziałam. – Słuchaj, pogadamy o tym kiedy indziej, dobrze? Dzisiaj nie ma w szkole Faith, a chciałabym, by przy tym była.
- Ehh, okej – westchnęłam ciężko, odpuszczając.
_________________________________________________________________________

Tak wiem, nudnawo :P Ale musi być trochę nudno, żeby mogło być ciekawie :) A w następnym rozdziale kolejna randka Harry'ego i Grace ! :D
Podoba Wam się nowy wygląd bloga ? Bo mnie bardzo *o* Za ten przepiękny nagłówek dziękuję wspaniałej Bloody Ann - fanpejdż na fejsie & blog :) Napiszcie do niej wiadomość na fejsie, jeśli chciałybyście coś u niej zamówić (najpierw trzeba spełnić odpowiednie warunki). A no i Zuza nie zabij mnie za ten nagłówek xd
Dziękuję A. za pomoc przy tym rozdziale :)
Całusy,
Olga
P.S. Zapraszam na mojego ask'a [link] :)


Reklama blogów (więcej info w zakładce "Reklamy")