sobota, 20 września 2014

Rozdział dwudziesty trzeci

- Ciiicho! Zaraz zaczynamy odliczanie! – pisnęła Faith, przerywając przekrzykiwanie się pozostałych.
Było jakieś trzydzieści sekund do pół nocy – już za chwilę miałam mieć siedemnaście lat. Od godziny rozmawiałam przez skypa z moimi przyjaciółmi – Faith, Iris, Liam’em, Louis’m, Niall’em i oczywiście Harry’m. Było nas zbyt dużo, by ta konwersacja wyglądała normalnie, więc większość czasu spędziliśmy przekrzykując się nawzajem i co chwilę zmieniając temat. Był to jeden wielki chaos, a mimo to czułam się przeszczęśliwa.
Na początku naszej rozmowy wszyscy zsynchronizowaliśmy zegarki, jak zarządziła Payne, a teraz nadszedł ten czas.
- Dziesięć – usłyszałam głos Niall’a.
- Dziewięć – pisnęła Iris.
- Osiem – oznajmił Liam.
- Siedem – Faith nie umiała poskromić radości.
- Sześć – powiedział Louis głupkowatym tonem.
- Pięć – Harry ledwo umiał wysiedzieć.
- Cztery – ja również byłam już nabuzowana emocjami.
Ostatnie sekundy moi przyjaciele odliczyli razem:
- Trzy. Dwa. Jeden. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO, GRACE!!! – wykrzyknęli, po czym nastąpiły wiwaty i gratulacje.
Żałowałam, że nie mogli być ze mną fizycznie, lecz moi rodzice się nie zgodzili, bo rano mieliśmy lekcje. Niektórzy nie rozumieli, jak można iść do szkoły w urodziny, ale ja bardzo to lubiłam. Lubiłam czuć się tam wyjątkowo choć przez jeden dzień – być gwiazdą, widzieć twarze rozciągające się w uśmiechu na mój widok.
W chwili, gdy moi przyjaciele jeszcze się przekrzykiwali, do pokoju weszła moja rodzina.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie! – oznajmili wesoło, po czym podeszli, by mnie przytulić.
- Eeej, my też chcemy – z laptopa usłyszeliśmy skargę Lou. Rodzice się zaśmiali, a mama obiecała go wyściskać, kiedy u nas zawita.
- Wszystkiego dobrego – powiedziała Trina, ściskając mnie.
- Dzięki, tobie też – posłałam jej znaczące spojrzenie.
Od kiedy po raz pierwszy udzieliłam mojej siostrze rad w sprawie chłopaka z jej szkoły, regularnie przychodziła do mnie zdawać relację. Miał na imię Eric i wyraźnie ubiegał się o jej względy, jednak ona była zbyt nieśmiała i niedoświadczona w takich kwestiach, by wiedzieć, jak się zachować. Jej przyjaciółka, Lisa, również nie była jeszcze nigdy w poważnym związku, więc Trina postanowiła zwrócić się do mnie. Bardzo cieszyłam się z zaufania, jakim postanowiła mnie obdarzyć i z tego, jak uważnie słuchała moich rad. Oczywiście, każdy facet jest inny, ale wspólnie z Triną starałyśmy się rozpracować Eric’a.
- No dobra, czas już kończyć tę pogawędkę, słychać was w całym domu! – obwieściła mama, zwracając się do moich przyjaciół.
- Jeszcze pięć minut – poprosiła Faith, przymilnym tonem.
- Odliczam – oznajmiła moja rodzicielka, starając się brzmieć groźnie, ale było to raczej niemożliwe w jej wypadku.
- Dziękujemy! – usłyszeliśmy chór głosów z laptopa.
Rodzina opuściła mój pokój, informując mnie, że prezent dostanę w ciągu dnia. Musiałam przyznać, że umierałam z ciekawości, co to było. W tym roku nic sobie nie upatrzyłam, w związku z czym nie dawałam rodzicom żadnych sygnałów. To, co miałam dostać, było w pełni ich inwencją twórczą.
- No, nareszcie nie masz jako jedyna z nas szesnastu lat i możemy się z tobą pokazywać na dzielni! – oznajmił Louis.
- Za to ty nadal jesteś mentalnie w przedszkolu, Tomlinson – odgryzłam się.
- Odezwała się… – zaczął Lou, lecz Niall mu przerwał.
- Dość! Dziś są urodziny Grace i nikt nie ma prawa jej docinać, za to ona ma prawo jechać po nas wszystkich. Jasne?
Wszyscy niechętnie mruknęli „tak”.
- Zapowiada się cudowny dzień! – oznajmiłam roześmiana.
- Czekaj aż jutro punktualnie o północy przyślę ci sms’a. To będzie kwintesencja mojego wrednego charakteru – odezwał się Lou.
- Póki co będę się cieszyć dwudziestoma czteroma godzinami spokoju – odparłam niezrażona.
- Dobra, chyba pora kończyć, bo pamiętajcie, że mama Grace odlicza czas! – oznajmiła Iris, udając groźny ton mojej rodzicielki, na co wszyscy się zaśmiali.
- Słyszałam to! – odezwał się głos z korytarza.
- Ooo, masz przechlapane – zaśmiałam się. – Moja mama to słyszała.
- Czyli to koniec częstowania mnie sernikiem z brzoskwiniami? – spytała zrozpaczona Iris.
- Na to wygląda.
- Dwie minuty! – ponownie usłyszałam głos przy drzwiach.
- Dobra, czas się pożegnać – oznajmił Liam. Najwyraźniej tym razem oni również usłyszeli moją mamę.
- Ale przecież dwie minuty to jeszcze sporo czasu – zaoponowałam.
- Chcemy dać wam chwilę do nacieszenia się sobą, gołąbeczki – odparła Faith.
Mimowolnie się zarumieniłam, całe szczęście pozostali nie mogli tego widzieć. O ile rozmawianie z moimi przyjaciółkami na temat mnie i Harry’ego było już dla mnie czymś zupełnie normalnym, o tyle przy chłopcach nadal nieco się krępowałam. Styles stał się częścią naszej paczki, a do tej pory nie było w niej żadnych par. Oczywiście, poza nieodwzajemnioną miłością Niall’a do Iris i moim głupim zauroczeniem Lou w szóstej klasie. Jednak nigdy nie było wśród nas żadnych jawnych amorów.
Przyjaciele pożegnali się, po czym zostałam sama z Harry’m.
- Nareszcie trochę spokoju – powiedział chłopak żartobliwie. – Mogę mieć do ciebie prośbę?
- Zależy jaką – odparłam z lekką podejrzliwością.
- Włączysz na chwilę kamerkę? Chciałbym cię zobaczyć.
Ta prośba była całkiem prosta do spełnienia, więc powiedziałam:
- Zgoda, ale ty też to zrobisz.
- Spoko – odparł beztrosko.
Na moment zawahałam się, myśląc o piżamie z misiem, którą miałam teraz na sobie, ale ostatecznie mój palec nacisnął przycisk myszki. W chwili, gdy ujrzałam swoją miniaturę, nade mną pojawił się duży obraz Harry’ego. Chłopak uśmiechał się ciepło i wpatrywał we mnie.
- Masz słodką piżamkę – oznajmił już na samym początku.
- Mogłeś przynajmniej udawać, że jej nie widzisz – mruknęłam, zarumieniona.
- Jak miałem udawać, skoro ona idealnie dopełnia twój urok.
Kąciki moich ust uniosły się w mimowolnym uśmiechu.
- O! Właśnie to liczyłem zobaczyć, prosząc cię o włączenie kamerki – oznajmił Harry z entuzjazmem.
- Jutro będziesz to dość długo oglądał – odparłam.
- Mam nadzieję.
W tym momencie usłyszałam pukanie do drzwi, a po chwili wychyliła się zza nich mama.
- Grace, proszę, idź już spać. Wiesz, że potem się nie wysypiasz i nie masz humoru, a chyba on jest jutro najważniejszy.
- Uch, no dobra – dałam za wygraną, gdyż była to prawda. – Tylko się pożegnam.
- Jasne. Dobranoc.
- Dobranoc – odpowiedziałam jej, po czym odwróciłam się z powrotem do komputera. – Moja mama ma rację, naprawdę powinnam już iść spać.
- Spoko, ja tez już spadam. Dobranoc, słodkich snów.
- Dobranoc, nawzajem.
Chłopak posłał mi ostatni ciepły uśmiech, na który odpowiedziałam tym samym, po czym się rozłączyliśmy.

***
Po raz pierwszy dźwięk budzika nie wprawił mnie w natychmiastowy stan depresji. Dziś cieszyłam się, że już wstaję, bo to był mój dzień. Na ustach od razu zagościł mi uśmiech, co nie zdarzało się w żaden inny dzień szkoły.
Sięgnęłam po telefon, by wyłączyć alarm. Gdy już to zrobiłam zauważyłam, że dostałam sms’a. Natychmiast uśmiechnęłam się szerzej. Kliknęłam „wyświetl wiadomość”, po czym moim oczom ukazały się życzenia z nieznanego numeru:
Wszystkiego najlepszego, Gracey xx Do zobaczenia, wkrótce.
„Gracey?”, spytałam się w myślach. „O, nie!”.
Spojrzałam na numer. Co prawda nie był zapisany w moim telefonie, ale doskonale go znałam. Kiedyś często go używałam, ale gdy wszystko się skończyło, usunęłam go, pomimo świadomości, że to i tak nie ma znaczenia, bo przecież znałam go na pamięć. Usunięcie było tylko symboliczny gestem – jednym z etapów zamknięcia tamtego rozdziału mojego życia. Ale niedawno zdążyłam się przekonać, że to jeszcze nie był koniec.
Ponownie spojrzałam na wiadomość:
Wszystkiego najlepszego, Gracey xx Do zobaczenia, wkrótce.
- Jamie – szepnęłam do siebie.
„Nie, nie, nie, nie!”, krzyczałam w myślach. Mój dobry humor natychmiast prysł. Dlaczego on musiał mi to robić? Dlaczego zepsuł mi urodziny? Na dodatek ogarnął mnie strach, bałam się wyjść sama. „Spokojnie, Grace”, myślałam sobie, „Przecież nie zrobi ci nic w twoje urodziny. Aż takim dupkiem nie jest. Chyba…”.
Całe szczęście, w tym momencie przypomniało mi się, że Harry miał po mnie przyjść, więc nie będę szła sama. Wzięłam kilka głębokich oddechów, po czym udałam się do łazienki, starając się zapomnieć o tej wiadomości.
Gdy już byłam gotowa i najedzona, siedziałam w kuchni, popijając wodę i czekając na Harry’ego. Po mojej głowie nadal krążyła treść sms’a. W chwili, gdy usłyszałam dzwonek, pobiegłam radośnie do drzwi. Jednak i tym razem czekała mnie niemiła niespodzianka.
W drzwiach stał nie kto inny, jak Zayn Malik.
- Cześć – przywitał się ze swoim nonszalanckim uśmiechem.
- Cześć – mruknęłam, niezadowolona, że póki co moje urodziny szły beznadziejnie. – Czego tu chcesz?
- Ej, ej. Co tak chłodno? – zaśmiał się. – Spokojnie, nie przyszedłem cię wkurzać. Rodzice kazali mi wpaść z prezentem – gdy to powiedział, wyjął zza pleców bukiet żółtych tulipanów.
Zatkało mnie. Mogłam się spodziewać wszystkiego, ale nie tego. Zayn Malik w dzień moich urodzin przychodzi z samego rana pod mój dom, by wręczyć mi bukiet kwiatów? Nie, to musiał być jakiś pokręcony sen.
- To jakiś żart? – prychnęłam.
- Nie. Nieszczególnie miałem na to ochotę, ale rodzice nalegali – wzruszył ramionami. – Wszystkiego najlepszego – wręczył mi kwiaty.
- Dz-dzięki – odparłam, nadal nieco oszołomiona. – Przekaż moje podziękowania rodzicom.
- Pewnie niedługo będziesz miała okazję sama to zrobić, gdybym zapomniał – powiedział obojętnym tonem. – Podwieźć cię do szkoły?
„Dobra, to na bank jakiś sen”.
- Dzięki, ale czekam na Harry’ego.
- Na tego kretyna z fryzurą większą od mózgu? – zakpił. „No dobra, może to jednak nie jest sen”.
- Chyba możesz już sobie iść – odparłam chłodno.
- Jak sobie życzysz – zaśmiał się, tym razem już nieco mniej chamsko. – Cześć.
- Cześć.
W chwili, gdy Malik wsiadał do swojego auta, na chodniku przed moim domem zatrzymał się kolejny samochód. Ujrzałam burzę ciemnych loków i wzrok przepełniony złością, skierowany na Zayn’a. Domyślałam się, jak irracjonalnie musiało to wyglądać.
Stałam na progu swojego domu z bukietem kwiatów w rękach – prezentem od chłopaka, którego rzekomo nienawidzę.
__________________________________________________________________

Rozdział miał być dłuższy, ale biorąc pod uwagę, jak rzadko mam czas na pisanie, stwierdziłam, że lepiej dać nieco krótszy, żebyście nie musiały już czekać. Ponownie bardzo Was przepraszam, ale póki co nie dam rady często dodawać postów :(
Miał być już opis imprezy Grace, ale z przyczyn wymienionych powyżej, odłożyłam to na później. Mam nadzieję, że mimo to kolejna część przygód Hace (Harry & Grace, wooo :D miałam jeszcze do wyboru Garry XDD) jest w miarę interesująca :)
Pod poprzednim rozdziałem odpowiedziałam w komentarzu na pytanie od "..." (mam nadzieję, że wiesz, że to o Ciebie chodzi xd), odpisałam Anonimowi, który skomentował komentarz Catherine Grande i zadałam pytanie Forever Yours. Jeśli chcecie to tam zerknijcie, dziewczyny :)
Do napisania!
Całusy,
Olga

czwartek, 11 września 2014

Informacja

Bardzo Was przepraszam, że od 2 tygodni nie było nowego rozdziału, przez szkołę mam bardzo mało wolnego czasu :( Ale czekajcie cierpliwie! Początek kolejnego rozdziału jest już gotowy i zdradzę Wam, że jest o... urodzinach Grace! Czekajcie cierpliwie, bo szykuje się niezła impreza!
A co konkretnie się wydarzy? Dowiecie się już niedługo!

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział dwudziesty drugi

- Ale mamo, dlaczego nic mi wcześniej nie powiedziałaś?! – oburzyłam się po raz kolejny.
- Zapomniałam – znowu wzruszyła ramionami i spojrzała na mnie przepraszająco. Westchnęłam ostentacyjnie, po czym ruszyłam do przedpokoju, by ubrać buty.
Dzisiaj rano mama oznajmiła mi, że o pierwszej idziemy na minigolfa z Malik’ami. Zaklinałam się w duchu, że zapomniałam spytać swoją rodzicielkę, czy to co mulat powiedział mi na stołówce było prawdą. Przynajmniej nastawiłabym się psychicznie na to spotkanie.
Dziś była sobota. Od czasu rozmowy Iris z Zayn’em minęły prawie dwa tygodnie. Przez ten czas robił to, co zapowiedział – starał się o nią. Gdy ją widział zawsze uśmiechał się ciepło i wydawał się być bardziej ożywiony niż chwilę wcześniej, oferował pomoc przy niesieniu książek lub sugerował, że ją odprowadzi. Robił to wszystko jakby naturalnie, nie narzucając się przy tym zbytnio. Widziałam, że Iris ciężko było go ignorować, lecz była twarda i za każdym razem odnosiła się do niego z dystansem, a na wszelkie sugestie się nie zgadzała.
Jednak ja byłam pewna, że to wszystko jest kłamstwem. Nie wierzyłam w dobre intencje Zayn’a. Był szują i nikim więcej. Czułam dumę z poczynań przyjaciółki, lecz martwiłam się, że jej uczucie nie mija – tym bardziej, biorąc pod uwagę zachowanie jej obiektu westchnień. Pozostawało mi jedynie mieć nadzieję, że niedługo całkiem da sobie z nim spokój.
Jeśli chodzi o Niall’a, był już na trzech randkach z Melanie. Opowiadał nam o nich z entuzjazmem, jednak ja umiałam czytać między wierszami. Na pewno uważał ją za świetną dziewczynę, lecz gdy o niej mówił wydawało mi się, że nie jest tym, kogo szukał. Być może miało to bezpośredni związek z faktem, iż nadal był zakochany w Iris. Istniało również prawdopodobieństwo, że po prostu Melanie nie jest dla niego odpowiednia.
Widziałam, jak blondyn podczas swoich opowiadań zerka kątem oka na Payne. Jednak ona wydawała się jakby nieobecna, zapewne myślała o własnych sprawach sercowych. Brak zainteresowania ze strony Iris na pewno go dobijał.
A propos braku zainteresowania, kiedy Harry był u mnie w zeszłą sobotę zapomniałam spytać go, dlaczego nie ma dla mnie czasu. Od tamtej pory nie widzieliśmy się poza szkołą ani razu, mimo że wysłałam mu masę smutnych, bądź przepełnionych irytacją sms’ów. Styles praktycznie na każdym lunchu przepraszał mnie, że poprzedniego dnia nie znalazł chwili na odpisanie, wcześniej niż o dziesiątej wieczorem. Ale na co mi były jego przeprosiny, skoro ta sytuacja powtarzała się każdego dnia? Nie miałam ochoty się z nim kłócić, więc obojętnym tonem mówiłam, że nic się nie stało, po czym wracałam do jedzenia.
Tak naprawdę, stało się wiele. Jego zachowanie coraz bardziej mnie odpychało. Z początku ciężko mi było przestawić się na ponowny brak Harry’ego w moim życiu, lecz po jakichś trzech dniach pogodziłam się z tą myślą. Zaczynałam się dystansować do tego, co nas łączyło. Wcale nie chciałam, żeby tak było, ale to był wpływ zachowania Styles’a. Akcja - reakcja.
- Nie zapomnij torebki – głos mamy wyrwał mnie z zadumy.
- Jasne – odparłam lekko rozkojarzona, mając umysł wciąż przepełniony myślami.
Będąc już w samochodzie starałam się przywrócić trzeźwe myślenie i zapomnieć o wszelkich rozpraszających mnie sprawach. Jechałam właśnie na kolejne spotkanie ze znienawidzonym przeze mnie chłopakiem, więc powinnam była mieć łeb na karku.
- Właściwie, po co to robimy? – spytałam w końcu, zagłuszając spikera radiowego, który zapowiadał następny utwór. – Przecież chyba już się dogadaliście podczas ostatniego obiadu, więc po prostu przejdźcie od razu do interesów – zwróciłam się do taty.
Ojciec zmarszczył brwi, jakby zdziwiło go moje zachowanie.
- Kochanie, teraz robimy to w celach czysto towarzyskich – odezwał się.
- Jak to?
- Państwo Malik to bardzo sympatyczni ludzie – wtrąciła się mama. – Miło nam się rozmawiało i najwidoczniej oni również wyrobili sobie o nas dobrą opinię, bo dzisiejsze spotkanie było ich inicjatywą.
- Czyli co, teraz zaczyna się wielka przyjaźń między naszymi rodzinami? – prychnęłam.
- Grace, zupełnie nie rozumiem dlaczego jesteś tak negatywnie nastawiona – odezwał się ponownie tata. – Rozumiem, że mogą cię nudzić moje spotkania finansowe, ale przecież teraz jedziemy tam dla rozrywki. Zresztą, bardzo lubisz minigolfa.
- Ale nie lubię Zayn’a Malik’a.
Rodzice ponownie się zdziwili. Nie rozumieli, dlaczego mam o nim takie zdanie, skoro podczas wspólnego obiadu prawie się nie odzywał, a gdy już to robił był bardzo uprzejmy. Sądzili, że był to pierwszy raz, kiedy mieliśmy ze sobą styczność, więc nie pojmowali za co tak źle go osądziłam. Burknęłam tylko, że po prostu nie sprawia sympatycznego wrażenia, po czym włożyłam słuchawki do uszu. Nie mogłam im powiedzieć o jego bójce z Harry’m, ani o tym, że wykorzystywał Iris, żeby się na mnie zemścić. Nie mogłam i już. Były to takie sprawy, których najzwyczajniej w świecie nie powinno się mówić rodzicom.
Kiedy wkroczyliśmy do hali, w której znajdował się tor do minigolfa, szłam na tyle razem z Triną. Moja siostra jak zwykle nie miała na nic ochoty. W sumie dość często zastanawiałam się, jak wygląda jej życie. Jeszcze nigdy nie miała chłopaka, a przynajmniej nie było mi o tym wiadomo. Nie chodziła na imprezy i raczej nie należała do śmietanki towarzyskiej. W naszym domu widywałam tylko jedną jej przyjaciółkę, Lisę, choć przypuszczałam, że miała więcej koleżanek, bo raczej aż takim wyrzutkiem nie była. Jednak mimo wszystko wciąż pozostawała dla mnie zagadką.
- Trzeba będzie jakoś to przetrwać – odezwała się do mnie, zupełnie jakby wyczuła, że o niej myślę.
- Razem damy radę – uśmiechnęłam się pokrzepiająco, na co brunetka odpowiedziała lekkim uśmiechem.
W tym momencie postanowiłam w najbliższym czasie lepiej poznać swoją siostrę i nagle do głowy przyszła mi pewna myśl: „Muszę stworzyć sobie listę rzeczy do zrobienia”. Natychmiast zaczynam zastanawiać się, co bym na niej umieściła:

Poprawić moje relacje z Triną.
Dowiedzieć się, dlaczego Harry tak się odciął.
Znaleźć sposób na uszczęśliwienie Niall’a.

Ostatni punkt przyszedł mi do głowy w chwili, gdy ujrzałam ten lekko kpiący uśmieszek.

Sprawić, by Zayn dał spokój Iris.

Musiałam przyznać, ze popołudnie minęło mi całkiem przyjemnie. Może dlatego, że rodzice posłali mnie w grze na pierwszy ogień, chyba po to bym wreszcie zajęła się tym, co lubię i żebym dzięki temu opanowała swoje humorki. Na całe szczęście Zayn był prawie na końcu: tuż po mnie, jego mamie, mojej mamie i Trinie. Tak więc nie miałam z nim zbytniej styczności.
Gdy wreszcie zaliczyłam ostatni dołek, byłam całkiem zadowolona ze swojego wyniku, choć oczywiście, zawsze mogłoby być lepiej.
- Idę do toalety – poinformowałam mamę, która właśnie czekała  aż pani Malik zwolni ostatnie stanowisko.
Gdy załatwiłam już potrzeby fizjologiczne i wyszłam z kabiny, moim oczom ukazał się niespodziewany widok. Przy wejściu do toalety, na podłodze, siedziała pani Malik, dziwnie się trzęsąc i nerwowo szarpiąc zamek wewnętrznej kieszonki torebki. Próbowała łapczywie wciągać powietrze, lecz wyglądało na to, że jej to nie wychodziło. Sekundę zajęło mi zastanowienie się, co ona wyprawia, aż nagle olśniło mnie. Pędem ruszyłam ku niej i przyklękłam obok na podłodze. Wyrwałam torebkę z jej rąk, starając się zachować jak największy spokój. Pociągnęłam za suwak, lecz zamek nie ruszył, gdyż wplątał się w niego kawałek materiału. Szarpnęłam mocniej, jeszcze raz i jeszcze raz. Pani Malik coraz bardziej trzęsła się z braku powietrza, gdy w końcu udało mi się otworzyć kieszonkę. Podałam jej inhalator i odetchnęłam z ulgą, gdy się nim zaciągnęła.
Opadłam na pupę i otarłam pot z czoła, starając się uspokoić. Kobieta przez jakąś minutę nie odsuwała urządzenia od ust. Gdy w końcu to zrobiła, niepewnie wciągnęła zwykłe powietrze. Atak duszności nie powrócił, więc opuściła rękę z inhalatorem i powoli oddychała.
Gdy w końcu minął mi szok podniosłam się, urwałam papierowy ręcznik i otarłam zlane potem czoło pani Malik. Dałam jej jeszcze chwilę na ochłonięcie, po czym spytałam:
- Jest pani w stanie iść?
- Moment – poprosiła cichym głosem, krztusząc się przy tym lekko.
Posłusznie zaczekałam, siedząc u jej boku, dopóki nie dała mi znaku. Pomogłam jej wstać, a potem wyprowadziłam z łazienki, cały czas ją podtrzymując. Zauważyłam nasze rodziny siedzące na dwóch ławkach pod ścianą, najwidoczniej wszyscy skończyli już grę. Gdy tylko pan Malik nas ujrzał, natychmiast zaczął biec w naszą stronę. Zapewne od razu domyślił się, co się stało. Nim jeszcze do nas dotarł, wszyscy pozostali zwrócili wzrok w naszą stronę. Wtedy po raz pierwszy ujrzałam strach na twarzy Zayn’a.
- Kochanie, jak się czujesz? – zapytał pan Malik, biorąc żonę pod swoje skrzydła.
- Już lepiej – zapewniła, lecz jej wzrok ukazywał jaką katorgę przed chwilą przeszła.
Powolnym krokiem dotarliśmy do naszych rodzin, po czym tata Zayn’a usadził swoją żonę na ławce i usiadł obok niej. Kobieta oparła głowę na jego ramieniu.
- Mamo, wszystko dobrze? – Zayn natychmiast przykucnął przed swoją rodzicielką.
- Tak, spokojnie synku – uśmiechnęła się do niego z widocznym trudem. – Było źle, ale na szczęście Grace była w pobliżu. – Przeniosła wzrok na mnie. – Dziękuję.
- Wszyscy ci dziękujemy – dodał jej mąż. – Naprawdę, nie jesteśmy w stanie ci się odwdzięczyć.
Uśmiechnęłam się lekko, gdyż nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć w takiej sytuacji. Zapadło krępujące milczenie. Moja rodzina nie miała pojęcia, co się wydarzyło, a rodzina Zayn’a nie była chętna do rozmowy. Zresztą, nie winiłam ich za to, to było zrozumiałe.
Nie mogłam znieść tego wiszącego w powietrzu napięcia, więc zaoferowałam, że pójdę kupić wodę dla pani Malik. Gdy chowałam do torebki resztę pieniędzy, poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam przed sobą Zayn’a.
- Musimy porozmawiać – oznajmił.
Skinęłam głową, wzięłam butelkę, po czym udałam się za nim w ustronną część hali.
- Chciałem ci podziękować – odezwał się mulat. – Nie masz pojęcia, ile ci zawdzięczam. Mama jest najważniejszą kobietą w moim życiu.
Zdziwiło mnie to. Oczywiście, miłość dziecka do swojej matki nie jest niczym nietypowym, lecz nie spodziewałam się takiego wyznania. Chyba właśnie po raz pierwszy dostrzegłam w Zayn’ie zwykłego człowieka, który jak wszyscy inni, ma bardzo kruche uczucia.
- Nie masz mi za co dziękować – odpowiedziałam. – Pomoc w takiej sytuacji jest zupełnie naturalną reakcją.
- Wiem, ale mimo to jestem twoim dłużnikiem. Powiedz, czego pragniesz, a ja to zrobię. Choćby było to coś naprawdę ośmieszającego.
Nie mogłam w to uwierzyć. Czy on naprawdę sądził, że wykorzystam tę sytuację do zemszczenia się na nim? Ponownie zobaczyłam w nim tego samego chłopaka, którego na ogół widziałam. Mimo tego, że bardzo kochał swoją mamę, nadal był tą samą osobą i rozumował na swój chory sposób.
- Nie mam zamiaru cię upokarzać – oznajmiłam chłodnym tonem, gdyż złudzenie emocjonalnego chłopaka zniknęło. – Chcę, żebyś dał spokój Iris. Przestań się o nią starać, bo ona walczy ze sobą, żeby ci nie ulec.
- Ooo, czyli działa – zauważył, lecz na jego ustach nie wykwitł cwaniacki uśmieszek, którego się spodziewałam.
- Daruj sobie, przynajmniej w takiej sytuacji – skarciłam go i chyba zrobiło mu się trochę głupio. Tylko trochę. – Nie chcę, żebyś zaczął kompletnie ją ignorować, ale po prostu przestań się o nią starać, jako o potencjalną dziewczynę. Zgoda?
- Zgoda – skinął, po czym wyciągnął rękę w moją stronę.
Ścisnęłam ją na znak utrwalenia naszej umowy.
Kiedy wróciliśmy do naszych rodzin przekazałam pani Malik wodę. Wyglądała już dużo lepiej niż w chwili, gdy odchodziłam. Jednak mimo to, rodzina Zayn’a postanowiła wracać już do domu. Obiecali, że jeszcze kiedyś umówimy się na minigolfa, żeby wyłonić zwycięzcę.
Gdy jechaliśmy samochodem opowiedziałam rodzicom i siostrze sytuację, która miała miejsce w toalecie. Później myślałam o tym, ile się dzisiaj zdarzyło: minigolf z rodziną znienawidzonego przeze mnie chłopaka, jego dusząca się mama i nasza umowa w sprawie Iris. Naprawdę nie miałam już ochoty na więcej wrażeń, więc miałam nadzieję, że to koniec niespodzianek na ten dzień.
- Co powiecie na McDonald’s dla rozluźnienia atmosfery? – odezwał się tata.
- W sumie bardzo chętnie – uśmiechnęłam się, ciesząc się, że w końcu spotka mnie dziś coś miłego.
- Ja też jestem za – dodała Trina.
Ojciec skręcił na zjazd, po czym podjechał do okienka dla samochodów.
- Dzień dobry – usłyszałam niepewny głos i natychmiast spojrzałam w tamtą stronę.
Wyglądało na to, że moje nadzieje, iż dzisiejsze niespodzianki się skończyły, spełzły na niczym.
- Dzień dobry, Harry – moi rodzice przywitali chłopaka siedzącego przy monitorze.
- Co państwo sobie życzą? – spytał, ukradkiem spoglądając na mnie. Dostrzegłam w tym spojrzeniu niepokój.
Zamówiliśmy jedzenie, po czym samochód ruszył do następnego okienka. Ostatnie spojrzenie Harry’ego wydawało się być niemal przepraszające.

***
Siedziałam na swoim łóżku, czytając „Kosogłosa”, gdy usłyszałam dźwięk sms’a. Sięgnęłam po telefon i odczytałam wiadomość:

Harry
Zejdziesz na dół? Chcę pogadać…

Ogarnęła mnie lekka złość. Kiedy ja chciałam się z nim spotkać, albo chociażby pogadać przez telefon, nigdy nie miał dla mnie czasu. A teraz, kiedy jego mały sekrecik się wydał nagle mam do niego lecieć, bo on chce pogadać?
„Uspokój się, Grace”, powiedziałam sobie w myślach. Przecież normalny facet nie ukrywa przed swoją potencjalną dziewczyną, że pracuje w McDonald’s. Harry albo musiał mieć dobry powód, albo po prostu nie był normalny.
Włożyłam zakładkę do książki, wzięłam telefon i bluzę, po czym zeszłam na dół.
- Wychodzę na jakieś pół godziny – oznajmiłam, mijając mamę na schodach.
- Weź jeszcze kurtkę, bo jest zimno.
- Jasne – skinęłam.
Gdy byłam już ubrana, wyjęłam z kieszeni kurtki klucze, po czym wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Rzeczywiście, było dość chłodno. Ulica pogrążona była w ciemności, rozproszonej jedynie przez kilka latarni. Chłopak stał pod jedną z nich, naprzeciwko mojego domu.
„Dystans, dystans, dystans”.
- Cześć, Grace – przywitał się i wyciągnął ręce, by mnie przytulić.
- Cześć, Harry – odpowiedziałam, odsuwając się o krok.
- Wiem, jak to wygląda, ale proszę, nie zmieniaj swojego nastawienia do mnie, dopóki mnie nie wysłuchasz.
- Zmieniłam swoje nastawienie już jakiś czas temu, kiedy praktycznie zniknąłeś z mojego życia – oznajmiłam chłodno. – Możemy się przejść? Nie chcę dyskutować pod moim domem.
- Jasne – skinął.
Przeszliśmy w ciszy kilka przecznic, aż zaczęłam się zastanawiać, czy Styles ma zamiar się jeszcze w ogóle odezwać. Wtedy nagle przystanął i przyciągnął mnie do siebie. Próbowałam się odsunąć, lecz trzymał mocno. Doszłam do wniosku, że przecież nie będę się z nim szarpać na środku chodnika, więc dałam za wygraną. Gdy chłopak wreszcie poluzował uścisk, odsunął się na tyle, by być ze mną twarzą w twarz. Przymknął oczy i zaczął się przysuwać. Teraz jego dłonie trzymały mnie bardzo delikatnie, tak więc dawał mi wybór. Mogłam odrzucić pocałunek. Mogłam.
Ale tego nie zrobiłam. Zbyt za tym tęskniłam, by teraz zrezygnować. Chłopak pocałował mnie bardzo delikatnie i czule, a gdy skończyliśmy, ponownie mnie do siebie przytulił. Tym razem nawet nie próbowałam walczyć.
- Przepraszam cię, Grace – usłyszałam cichy głos. Gdy odezwał się za drugim razem, mówił już głośniej i pewniej. – Pracuję w McDonald’s, żeby zarobić na twój prezent urodzinowy. Nie chciałem narażać mamy na wielkie wydatki, już i tak sporo mi w tej kwestii pomogła. Po prostu chcę, żeby to były twoje najlepsze urodziny, a nie osiągnę tego bez kasy… Dlatego pracowałem dzień w dzień po kilka godzin.
Dobra, w tej chwili oficjalnie mnie zatkało. Spodziewałam się wszystkiego, poczynając od tego, że Harry’emu po prostu minęło uczucie do mnie, kończąc na (gdy już się dowiedziałam, dlaczego mnie olewał) zwykłym braku odwagi do przyznania się, gdzie pracuje. Ale nie spodziewałam się takiego wyjaśnienia. Poczułam się winna, że tak okropnie oceniłam chłopaka, któremu przecież bardzo na mnie zależało, co właśnie udowodnił po raz kolejny.
- Przepraszam – odezwałam się. – Nie powinnam była tak reagować. Ale po prostu ciągle pytałam się, o co chodzi, a ty mnie zbywałeś i…
- Wybaczysz mi? – przerwał mój monolog.
- A kiedy kończysz swoją karierę jako sprzedawca w Macu? – spytałam podejrzliwie.
- Dzień przed twoimi urodzinami – uśmiechnął się.
- W takim razie wybaczę – odwzajemniłam uśmiech, po czym cmoknęłam go w usta.

***
Weszłam do pokoju, powiesiłam bluzę w szafie, po czym usiadłam przy biurku. Wyjęłam z szuflady pustą kartkę, wzięłam długopis do ręki i zaczęłam pisać.

Lista rzeczy do zrobienia
1.Poprawić moje relacje z Triną.
2.Dowiedzieć się, dlaczego Harry tak się odciął.
3.Znaleźć sposób na uszczęśliwienie Niall’a.
4.Sprawić, by Zayn dał spokój Iris.

Od razu skreśliłam drugi i czwarty punkt, ciesząc się, że pomimo ciężkich przeżyć, ten dzień przyniósł również coś dobrego. Schowałam kartkę na samo dno szuflady, po czym skierowałam się na łóżko z zamiarem kontynuowania książki. Ledwie ją otworzyłam, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! – krzyknęłam.
- Masz chwilę? – spytała Trina, wsuwając głowę przez uchylone drzwi.
- Jasne – odparłam, odkładając książkę.
Siostra przysiadła obok mnie na łóżku i zaczęła niepewnie:
- Bo wiesz… Chciałam cię prosić o radę.
- W jakiej kwestii?
- Chodzi o takiego jednego chłopaka ze szkoły.
Na moich ustach natychmiast wykwitł uśmiech. „Wygląda na to, że będę miała do skreślenia kolejny punkt z listy”.
_________________________________________________

Długi i pełen akcji rozdział, w ramach przeprosin za tak długą przerwę! :)
Jak Wam minęły wakacje? Mnie bardzo dobrze, ale myśl, że to już koniec mnie dobija :( Przede mną druga klasa liceum, czyli klasa z rozszerzeniami, więc mam nadzieję, że będziecie wyrozumiałe, jeśli czasem trzeba będzie dłużej czekać na rozdziały. Muszę się przyłożyć, bo coraz bliżej do matury.
Poniżej przedstawiam Wam moje ulubione zdjęcie, ze wszystkich, które zrobiłam w trakcie obozu. Zostało ono wykonane podczas wycieczki "Panorama Czarnogóry", więc pewnie domyślacie się, że widoki były niesamowite ;)

Kliknijcie, by powiększyć.


A jak Wam minęły wakacje? :) Piszcie w komentarzach, jestem ciekawa!
Całusy,
Olga

czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział dwudziesty pierwszy

Przez resztę tygodnia próbowałam się jakoś spotkać ze Styles’em, ale cały czas słyszałam tylko kolejne wymówki. Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Myślałam, że między nami jest coś poważnego, a on nagle zaczął się tak zachowywać. Co prawda, starał się mi to wynagrodzić, siadając podczas lunchu przy stoliku moim i dziewczyn, jednak to nie zmieniało faktu, że przez większość czasu zachowywał dystans.
Dziwne zachowanie Harry’ego szczególnie chodziło mi po głowie w sobotnie południe, kiedy to mama nie wychodziła z kuchni, szykując jedzenie na przybycie Loczka. Była dopiero dwunasta, chłopak miał przyjść o piętnastej, a moja rodzicielka już gorączkowała się, że nie zdąży wszystkiego na czas przygotować.
- Czy ty aby trochę nie przesadzasz? – spytałam, stając w progu kuchni. – Szykujemy się na przyjście mojego kolegi, a nie królowej Elżbiety.
- Dobre pierwsze wrażenie to podstawa – odparła mama, nawet na mnie nie spojrzawszy. – Grace, skarbie. Rozłóż, proszę, zestaw naczyń dla gości.
- Przecież zostały jeszcze trzy godziny! – zaprotestowałam.
- Ale potem zajmiesz się swoim wyglądem i nie znajdziesz na to czasu. No już, zmykaj! – pogoniła mnie.
Westchnęłam ostentacyjnie, po czym udała się do salonu, który służył także jako jadalnia.
- Mama cię tu przysłała? – spytał ojciec podejrzliwie, gdy weszłam.
- Tak – mruknęłam.
- Powiedz jej, że zdania nie zmieniłem i nie zmienię! Nie założę garnituru!
- Co?! – niedowierzałam. – Naprawdę kazała ci to zrobić?!
- Co zrobić? – spytała Trina, gdy weszła do pokoju.
- Mamie odbija. Lepiej uciekaj zanim powie ci, że masz się wystroić niczym choinka na Boże Narodzenie.
Nie musiałam dwa razy powtarzać. Moja siostra natychmiast wróciła tam, skąd przyszła.
- Chyba muszę pogadać z mamą – oznajmiłam, ni to sobie, ni to ojcu.
- Nie drażnij byka, dobrze ci radzę – odparł, po czym wrócił do oglądania telewizji.
Postanowiłam posłuchać jego rady. Wyjęłam z szafki specjalne naczynia, po czym rozłożyłam je na stole, znajdującym się za kanapą, na którym mama zdążyła już położyć obrus.
„Ewentualnie zagoniła do tego tatę”, pomyślałam.
Gdy wypełniłam już swoje zadanie postanowiłam udać się na górę, nim moja rodzicielka wymyśli dla mnie nową misję. Rzuciłam się na łóżko, sięgając po telefon leżący na szafce nocnej. Moje palce szybko wystukały treść wiadomości:

Oddaj mi mamę! Przez Twoją wizytę zamieniła się w robota kuchennego ;_;

Czekałam chwilę na odpowiedź, lecz gdy ta nie nadchodziła weszłam na facebook’a w telefonie. Po jakichś dziesięciu minutach bezsensownego przeglądania strony głównej, ujrzałam powiadomienie o sms-ie. Weszłam w wiadomości i przeczytałam:

O rety, zapomniałem! Postaram się być na czas, do zobaczenia xx

„Postara się?”, pomyślałam niezadowolona. Co to niby miało znaczyć, że się postara? Przecież umówiliśmy się tydzień temu, powinien mieć zarezerwowany czas. Fakt, że zapomniał również nie świadczył o niczym dobrym. Jakby jeszcze tego było mało, „do zobaczenia” sugerowało, że to już koniec naszej rozmowy.
„O co w tym wszystkim chodzi?”, zastanawiałam się. Jednego byłam pewna: Harry zrobił się dziwny. I albo powie mi, o co chodzi, albo sama się tego dowiem.
„Ale nie teraz. Pożegnał się, więc nie będę się teraz tym przejmować”, pomyślałam, odkładając telefon z powrotem na szafkę nocną.

***
Po raz ostatni przeglądnęłam się w lustrze, po czym sięgnęłam po telefon, by sprawdzić godzinę. Była 14:57. Harry miał jeszcze trzy minuty, po czym oficjalnie miałam prawo go zabić. Biorąc pod uwagę, jak starała się moja mama, naprawdę nie wyobrażałam sobie, by Styles miał się teraz spóźnić. Wyszłam z pokoju i w chwili, gdy schodziłam po schodach, dokładnie o 14.59, usłyszałam dzwonek do drzwi.
„No, ma szczęście”, pomyślałam. Zeskoczyłam z kilku ostatnich schodków, po czym udałam się do drzwi, by otworzyć naszemu gościowi.
W progu ujrzałam Harry’ego, który na mój widok wytrzeszczył oczy w zdumieniu. Wykorzystałam tę chwilę, by dokładnie się mu przyjrzeć. Miał na sobie czarne spodnie, białą koszulę i granatową marynarkę. Całość wspaniale dopełniała czerwona mucha oraz włosy zaczesane do tyłu, ułożone najpewniej za pomocą pasty do włosów, gdyż nie świeciły się jak po żelu. Musiałam przyznać, że ta fryzura dodawała mu szyku, jednak mimo wszystko wolałam jego niesforne loczki.
- Wow – wykrztusił wreszcie z siebie. – Wyglądasz niesamowicie.
- Naprawdę? – spytałam, chcąc bardziej nacieszyć się komplementem. Musiałam przyznać, że tego popołudnia sobie też się bardzo podobałam. Miałam na sobie czerwoną sukienkę bez ramiączek, rozkloszowaną poniżej złotego paska, który pełnił wyłącznie ozdobną funkcję. Do tego kolczyki wkrętki w złotym kolorze i lekko pofalowane włosy.
- Naprawdę – w końcu minął mu szok, więc mógł się szczerze uśmiechnąć. Zrobił krok w moją stronę, po czym dał mi całusa w policzek, zapewne nie chcąc niszczyć moich starań w kwestii makijażu.
- Co tam chowasz? – spytałam, zwróciwszy uwagę na to, iż chłopak cały czas trzymał ręce za plecami.
- Coś dla ciebie – oznajmił wręczając mi bukiet czerwonych róż. – i coś dla twoich rodziców. – W tym momencie ujrzałam ogromną bombonierkę.
- Nie trzeba było – wywróciłam oczami. – Ale bardzo dziękuję.
- Trzeba było – mrugnął do mnie.
Wciągnęłam zapach kwiatów, który tak mnie omamił, że dopiero po chwili zorientowałam się, iż Harry nadal stoi w progu.
- Wejdź – poprosiłam, przepuszczając go, a następnie zamykając za nim drzwi.
Wprowadziłam Harry’ego do salonu, gdzie czekała już cała moja rodzina. Tata najwidoczniej ostatecznie osiągnął z mamą kompromis, bo miał na sobie spodnie od garnituru i jego ulubioną szarą koszulę, lecz zrezygnował z marynarki. Trina ubrała żółtą sukienkę, lekko zmarszczoną po bokach w talii i z wyciętymi plecami, natomiast z włosami nie zrobiła nic szczególnego.
Oczywiście, najbardziej odstrzeliła się moja mama. Miała na sobie błękitną suknię w koronkę, która sięgała jej lekko za kolano. Kupiła ją na wesele mojej kuzynki, które odbywało się w zeszłoroczne wakacje.
- Harry! – ucieszyła się moja mama, podchodząc do niego i wymieniając z nim powitalne całusy w policzki, jakby byli starymi znajomymi.
- Proszę, to dla państwa – odezwał się chłopak, wyciągając przed siebie bombonierkę.
- Och, Harry! – moja rodzicielka prawie się wzruszyła. – Nie trzeba było!
- Mówiłem już Grace, że trzeba było – uśmiechnął się, zerkając na mnie.
- Zajmijcie się tu sobą przez chwilę, a ja pójdę wstawić kwiaty do wazonu – oznajmiłam w chwili, gdy do lokatego podchodzili mój tata i Trina.
Kiedy wróciłam do pokoju wszyscy siedzieli już przy stole, więc dołączyłam do nich, siadając obok Harry’ego. Oczywiście, mama zajęła miejsce naprzeciwko niego, a ojciec obok niej. Trina siedziała po mojej prawej stronie, przy węższej części stołu.
Zabraliśmy się za jedzenie. Na start mama przygotowała kremową zupę groszkową z kawałkami prażonych migdałów. Ostatnim razem zrobiła ją, gdy chorowała i zamiast leżeć w łóżku bawiła się w idealną gospodynię. Jednak przygotowanie posiłku okazało się tak zależne od każdego szczegółu (jak na przykład stopień prażenia migdałów), że postanowiła nigdy nie wracać do tego przepisu. Najwidoczniej uznała, iż wizyta Harry’ego warta jest łamania swoich zasad.
Następnie mama przyniosła z kuchni pieczonego kurczaka w sosie własnym, z ziemniakami według jakiegoś dziwnego przepisu, którego nie znałam, ale musiałam przyznać, że były pyszne. Do tego sałatka złożona z bekonu, jajek, parmezanu, papryki, oraz oczywiście sałaty i odpowiedniego dressingu.
Między kolejnymi kęsami rodzice zadawali Harry’emu przeróżne pytania, na które on z chęcią odpowiadał. Pytali: gdzie wcześniej mieszkał, jak mu się podoba nasze miasto, czy ma rodzeństwo, co planuje robić po ukończeniu szkoły. Dodatkowo mama co chwilę pytała, czy czegoś nie brakuje mu do posiłku.
Kiedy w końcu odezwała się także Trina, spytała jakie są jego zainteresowania.
- Przede wszystkim kocham muzykę – odezwał się. – Gram na gitarze, śpiewam, czasem piszę też piosenki.
„O! O tym nie wiedziałam”, pomyślałam.
- Ale ostatnio moim głównym zainteresowaniem jest Grace – mówiąc to, zerknął na mnie z uniesionym prawym kącikiem ust.
Musiałam przyznać, że mnie zatkało. Było to dość odważne wyznanie jak na pierwsze spotkanie z moją rodziną. Na szczęście, przyjęli to z uśmiechami. No, może poza Triną. Wyglądała jakby chciała czym prędzej stąd uciec. Nie dziwiłam się jej – ten obiad był dość sztywny, jak na zwykłą wizytę kolegi ze szkoły. Swoje pytanie zadała zapewne po to, by udawać choć cień zainteresowania sytuacją.
Na koniec zjedliśmy sernik z brzoskwiniami, czyli specjalność mojej rodzicielki. Poczułam ukłucie żalu, że tak najadłam się obiadem, gdyż był to mój ulubiony deser, a w obecnej chwili nie miałam miejsca w brzuchu na więcej, niż jeden kawałek.
- To najlepszy obiad, jaki w życiu jadłem – oznajmił Harry, gdy wytarł twarz serwetką.
- Miło mi to słyszeć – mama rozpromieniła się, słysząc, że jej starania zostały docenione.
- Wspaniale wszystko przygotowałaś – pochwaliłam ją. Co prawda jej wariactwo dzisiejszego ranka było dość męczące, ale wiedziałam, że sama do tego doprowadziłam poprzez swoją relację z Harry’m. Zresztą, ja również uważałam, że to najlepszy obiad, jaki w życiu jadłam. – Pozwolicie, że teraz pójdziemy do mojego pokoju? – spytałam oficjalnie, podtrzymując panującą atmosferę.
- Oczywiście, skarbie. – Mama posłała mi spojrzenie, które mówiło „moja robota skończona, teraz ty go zabawiaj”.
Nie miała się co martwić, bo od początku obiadu nie mogłam się doczekać, aż po prostu usiądę z Harry’m na łóżku w swoim pokoju. Gdy w końcu to zrobiliśmy, poczułam wyraźną ulgę.
- Niezła impreza – oznajmił Styles z uśmiechem, kładąc swoją dłoń na mojej.
- Nie przyzwyczajaj się. Jeszcze jedna, dwie wizyty i moja mama przestanie się tak starać.
- Czyli zapewniasz, że jeszcze mnie zaprosisz? – natychmiast złapał mnie za słówka.
- Sugeruję – poprawiłam go, grożąc mu palcem. – Tak swoją drogą, wcześniej zapomniałam ci powiedzieć, że ty też świetnie wyglądasz.
- A wiem, dziękuję – zrobił nonszalancką minę i pociągnął za koniuszek kołnierza, na co się zaśmiałam. – Choć szczerze mówiąc, obawiałem się, że to może być lekka przesada.
- Bo jest – zaśmiałam się. – Ale na twoje szczęście moja mama tak się przejęła, że kazała się nam wszystkim wystroić.
- Wygląda na to, że nadajemy na tych samych falach! W sumie, twoja mama jest całkiem niezła – poruszył brwiami.
- Ej, ej! – oburzyłam się, szturchając go. – Nie zapominaj się.
- Ale o co chodzi? Czy między nami coś jest?
Powiedział to w ramach żartu, lecz ja naprawdę zastanowiłam się nad znaczeniem tych słów. Bo właściwie, jak przedstawiały się nasze relacje? Nie byliśmy oficjalnie parą, ale tak się zachowywaliśmy.
Harry najwidoczniej zauważył moje rozkojarzenie, bo natychmiast postanowił odzyskać moją uwagę.
- Ziemia do Grace! Jesteś tu?
- Tak, tak – skinęłam pośpiesznie.
- To dobrze – wymruczał, po czym pochylił mnie delikatnie, tak bym się położyła.
Nachylił się nade mną, wspierając się rękami, i zawiesił swoją twarz kilka milimetrów od mojej. Wpatrywał się we mnie i kilka razy rozchylał lekko usta, jakby chciał coś powiedzieć, lecz za każdym razem ostatecznie rezygnował. W końcu podjął konkretną decyzję, jednak zrezygnował ze słów – po prostu mnie pocałował. Delikatnie, lecz zarazem zmysłowo. Wyjątkowo, tak jak tylko on potrafił.
Jego pocałunki miały coś w sobie, nie były puste. Były pełne uczucia, które do mnie żywił. Dlatego tak uwielbiałam, gdy mnie całował – czułam, że jestem dla niego bardzo ważna.
Gdy w końcu lekko się odsunął, postanowiłam mu to wyznać:
- Kiedy mnie całujesz, czuję się niesamowicie.
- Nie jesteś pierwszą, która to mówi – uśmiechnął się.
„Co to niby miało znaczyć?”, pomyślałam.
- Przepraszam! – powiedział nieco podniesionym głosem kilka sekund później. – To był żart. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
Może i nie chciał, ale zdążył wzbudzić we mnie niepewność. Postanowiłam wykorzystać tę sytuację, by dowiedzieć się paru interesujących mnie rzeczy.
- Zagrajmy w szczerość – oznajmiłam.
- A jak się w to gra? – zmarszczył brwi.
- Na zmianę zadajemy sobie pytania i musimy szczerze odpowiadać. Bardzo proste.
- Co chcesz przez to osiągnąć? – spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Po prostu chcę cię lepiej poznać. A co, czyżbyś miał coś do ukrycia?
To był dobry argument, wiedziałam o tym. Teraz Harry nie mógł odmówić. Gdyby to zrobił, miałabym pełne prawo zacząć wątpić w jego uczciwość wobec mnie.
- Zgoda – uległ w końcu. – Ale ja zaczynam.
- Ok, niech będzie.
- Jesteś dziewicą? – walnął prosto z mostu.
- Tak.
- Niemożliwe!
- Nie wierzysz mi? – spytałam niewinnie. – Związek z Jamie’m był jedynym poważnym w moim życiu, ale nie chciałam z nim jeszcze tego robić.
- Jeszcze – zauważył.
- Teraz już nigdy nie będę chciała – wzruszyłam ramionami. – Moja kolej. Skoro jesteś taki bezpośredni, to ja też będę. Jesteś prawiczkiem?
Zawahał się przez chwilę, lecz w końcu odpowiedział:
- Nie.
- Ooo – wyszczerzyłam się, choć w duchu nieco się podłamałam. Harry znalazł się już w najbliższym kontakcie fizycznym z jakąś dziewczyną. – Opowiedz mi o niej.
- Po pierwsze, to nie jest pytanie. Po drugie, teraz moja kolej – uśmiechnął się chytrze. – Co pomyślałaś, kiedy pierwszy raz mnie zobaczyłaś?
Po pierwszym pytaniu nie spodziewałam się, że drugie będzie tak niewinne. Zastanowiłam się przez chwilę, przywracając do myśli ową sytuację, po czym odezwałam się:
- Że masz najsłodszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam.
Słysząc to uśmiechnął się do mnie ciepło i dał buziaka w policzek.
- A to za co? – spytałam, rumieniąc się.
- Za prawidłową odpowiedź.
Zaśmiałam się.
- Dobra, znowu ja. Ile dziewczyn miałeś?
- Zadałem ci całkiem przyjemne pytanie, a ty nadal musisz być wścibska. Nieładnie – pokręcił głową. – Poważniejszych trzy. Czy żywiłaś kiedyś do Liam’a, Lou, albo Niall’a jakieś inne uczucia, poza zwykłą przyjaźnią?
„O, nie. Tu mnie ma!”, pomyślałam.
Harry chyba zauważył moje zakłopotanie, bo wyszczerzył się jeszcze szerzej.
- No mów!
- Uch! – westchnęłam ciężko. – W szóstej klasie nagle dopadło mnie jakieś zauroczenie Louis’m, trwało jakieś trzy miesiące. Ale nie waż się nigdy nikomu o tym mówić! – zagroziłam.
- Spokojnie, wszystko zostaje między nami – oznajmił, zapewne zadowolony, że ma na mnie haka.
- Kim była dziewczyna, z którą przeżyłeś pierwszy raz?
Nawet nie zaprotestował, słysząc to pytanie. Najwidoczniej już od chwili był pewien, że je usłyszy.
- Nazywała się Abi. Byliśmy ze sobą osiem miesięcy, zrobiliśmy to po czterech. Byliśmy bardzo w sobie zakochani, ale od siódmego miesiąca coś zaczęło się między nami psuć, na dodatek niedługo potem miałem przeprowadzić się tutaj ze względu na rozwód rodziców, więc się rozstaliśmy.
Ta informacja mnie zaskoczyła. „To dlatego Harry mieszka tylko z mamą”, pomyślałam. Oczywiście, brałam pod uwagę taką możliwość, jednak nie sądziłam, że Harry wyzna mi to podczas gry w szczerość, przy takim pytaniu.
- Przykro mi – oznajmiłam cicho. Nie wiedziałam, co więcej mogłabym powiedzieć.
- Mnie też, ale co zrobić. Trzeba żyć dalej – uśmiechnął się, lecz dostrzegłam w tym smutek.
- Może już skończmy na dzisiaj? – zaproponowałam.
- Ok. Ale najpierw mam jeszcze jedno pytanie.
- Ej, to będzie niefair!
W tym momencie zrobił oczy jak kot ze „Shrek’a” i po prostu nie mogłam nie wymięknąć.
- Niech ci będzie – wywróciłam oczami, śmiejąc się.
- Co do mnie czujesz?
„No masz! Czy mogłam dostać gorsze pytanie?”. Problem polegał na tym, że sama dokładnie nie wiedziałam…
- Na pewno to coś więcej, niż zwykłe zauroczenie – zaczęłam po chwili zastanowienia. – Ale jeszcze nie jestem w stanie dokładnie sprecyzować swoich uczuć.
- Za to ja jestem w stanie sprecyzować moje – uśmiechnął się lekko.
- A więc…? – uniosłam pytająco brwi.
- Tego dowiesz się, jeśli spytasz o to podczas następnej gry w szczerość. – Cmoknął mnie w policzek.
Westchnęłam ciężko, ale doszłam do wniosku, że warto będzie poczekać.
___________________________________________________

A oto i jest pierwsza wizyta Harry'ego u Grace! Mam nadzieję, że się podoba i zostawicie po sobie komentarze, bo ostatnio było ich dużo mniej niż wcześniej :(
Niestety nie udało mi się dokończyć 22 rozdziału, a jutro jadę na obóz, tak więc pojawi się on dopiero po 25 sierpnia... Bardzo Was za to przepraszam, ale nie chciałam pisać na szybko byle czego. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie.
Życzę Wam miłej końcówki wakacji i widzimy się za niecałe 2 tygodnie!
Całusy,
Olga

środa, 6 sierpnia 2014

Rozdział dwudziesty

„Cholera”, pomyślałam, kierując się w stronę stolika, przy którym siedziały moje przyjaciółki wraz ze znienawidzonym przeze mnie chłopakiem. Gdy usiadłam na swoim miejscu, Faith rzuciła mi nerwowe spojrzenie, a w oczach Iris dostrzegłam zagubienie.
- Jak miło, że do nas dołączyłaś – odezwał się Zayn, uśmiechając się do mnie przyjaźnie. – Rozmawialiśmy właśnie o tym, że miałem przyjemność poznać twoją rodzinę na sobotnim obiedzie.
- Tak, to było wspaniałe spotkanie – mruknęłam.
- Och, nie bądź taka naburmuszona. Naprawdę, nie było tak źle, bywałem na gorszych obiadach. Może dlatego, że tam towarzystwo było nudniejsze? – uniósł znacząco brew. – Pogadaliśmy sobie, zjedliśmy, pożartowaliśmy trochę… – tutaj urwał. – Wnioskując po reakcji Iris, przypuszczam, że przekazałaś jej mój żarcik? – uśmiechnął się, jakby rzeczywiście były to tylko przyjacielskie wygłupy.
- Żarcik? – prychnęłam.
- Chyba nie sądzisz, że szczerze powiedziałbym coś takiego przyjaciółce mojej dziewczyny? – Malik wytrzeszczył oczy, udając niedowierzanie. – Wyszedłbym na totalnego durnia, przecież to oczywiste, że przekazałabyś jej to. A zresztą… To i tak głupota, bo mnie zależy na Iris.
Jego wyznanie brzmiało szczerze, jednak ja wiedziałam, że łgał w żywe oczy. Lecz w jednej kwestii miał rację - po co miałby mi coś takiego mówić? Jaki miał w tym cel?
- A swoją drogą, – zmienił temat. – słyszałaś już, że weekend w przyszłym tygodniu też spędzimy razem?
- Co? – zdziwiłam się.
- Wczoraj przez przypadek usłyszałem jak mój ojciec rozmawia z twoim. Mnie też jeszcze nic oficjalnie nie powiedzieli.
- Dlaczego miałabym ci wierzyć? – uniosłam jedną brew.
- A po co miałbym kłamać w tej kwestii? – wzruszył ramionami.
W tym momencie zadzwonił dzwonek. Spojrzałam na swój do połowy zjedzony posiłek, irytując się w myślach na Zayn’a, gdyż to przez jego pogawędkę nie zdążyłam zjeść.
- Ja już lecę, muszę jeszcze zebrać swoje rzeczy – oznajmił, po czym zwrócił się do Iris. – Zobaczymy się po lekcjach?
Dziewczyna skinęła niepewnie. Mulat cmoknął ją, po czym wstał.
- Do zobaczenia – rzucił na odchodnym do nas wszystkich.
„Jak. Ja. Go. Nienawidzę.”, pomyślałam. Choć musiałam przyznać, że udawana uprzejmość była przynajmniej lepszą alternatywą, niż jego prawdziwy charakter.
Zebrałyśmy w pośpiechu swoje rzeczy i wyszłyśmy ze stołówki. Sala, w której miała mieć teraz lekcję Faith znajdowała się tuż za pierwszym zakrętem, więc szybko nas opuściła. Zaraz potem ja i Iris również poszłyśmy w swoje strony.
Klasa była prawie pełna, gdy do niej weszłam, lecz na szczęście nauczyciela jeszcze nie było. Zajęłam swoje miejsce i zaczęłam wyciągać książki. Jedną z ostatnich osób, które weszły do klasy był Niall. Usiadł w ławce po mojej lewej i natychmiast zaczął trajkotać:
- Grace, nie uwierzysz, co się stało! – oznajmił uradowany.
- Skoro nie uwierzę, to mi powiedz – poprosiłam.
- Pamiętasz tą blondynkę, z którą chodzę na matmę? Mówiłem ci o niej, kiedy byliśmy w kawiarni.
Wytężyłam umysł i po chwili przypomniało mi się, w jakim kontekście o niej wspomniał.
- Ma na imię Melanie i zgodziła się na randkę! – wyjaśnił radośnie.
- Wow, cieszę się – odparłam z uśmiechem. Po chwili przypomniał mi się jednak pewien istotny fakt. – Niall, ale… Iris planuje zerwać z Zayn’em – oznajmiłam poważnym tonem.
- Co? Jak to? – zdziwił się. Wyglądał na zakłopotanego, lecz po chwili odezwał się już pewniejszym głosem. – Cieszę się, że da sobie z nim spokój, ale to nic nie zmienia. Mam zamiar spotykać się z Melanie.
W tym momencie do klasy wszedł nauczyciel i zaczął wszystkich uciszać.
- Twój wybór – westchnęłam, po czym odwróciłam się przodem do tablicy.

***
- Cześć, piękna! – usłyszałam zza otwartych drzwiczek mojej szafki.
- Cześć, Harry! – odparłam, nie zerkając w ogóle w jego stronę. Doskonale poznałam go po głosie.
Nie przerwałam przekładania książek, więc Styles postanowił upomnieć się o nieco uwagi. Przeszedł na moją lewą stronę i oparł się o sąsiednią szafkę. Gdy nadal go ignorowałam, przeglądając się w lusterku, zaczął stopniowo przysuwać swoją głowę, aż w końcu jego czoło zetknęło się z moją skronią.
- Naprawdę, doskonale zdaję sobie sprawę z twojej obecności – oznajmiłam ironicznie, odsuwając go ręką. Następnie schowałam lusterko do torby i postanowiłam w końcu docenić towarzystwo Loczka. Przeniosłam na niego pytający wzrok.
- Odprowadzam cię do domu? – ni to spytał, ni to oznajmił.
- Aaa, racja – przypomniałam sobie.
Zamknęłam szafkę kluczem. Wrzuciłam go na dno torby, a następnie oznajmiłam, że jestem gotowa. Harry skinął, po czym bez słowa złapał mnie za rękę. Zrobiło mi się trochę gorąco. Przyzwyczaiłam się już do jego czułych gestów, lecz takie chodzenie po szkole oznaczało masę plotek. A czy my byliśmy oficjalnie parą? Chyba nie. Przynajmniej jak do tej pory tego nie ustaliliśmy. Kusiło mnie, żeby poruszyć ten temat, jednak wolałam, żeby on to zrobił.
Gdy wyszliśmy na dziedziniec przed szkołą, Harry skinął na pożegnanie w kierunku Niall’a, Liam’a i Lou. Chciałam im pomachać, lecz zatrzymałam się w połowie gestu, przyglądając się poczynaniom tego ostatniego. Otóż Louis odwrócił się tyłem do mnie i Harry’ego, po czym objął się rękami tak, że wyglądało to, jakby się z kimś obściskiwał.
- Znajdź sobie dziewczynę, Tomlinson! – krzyknęłam, przez co zainteresowanie niektórych uczniów skupiło się na nim. Niestety, tym samym ciekawskie spojrzenia zwróciły się także w moim kierunku. Widziałam jak największe plotkary naszej szkoły z błyskiem w oczach przyglądają się mojej dłoni złączonej z dłonią Styles’a.
- Sweeney poderwała tego nowego przystojniaka – Maria, z którą chodziłam na hiszpański stała wystarczająco blisko bym mogła ją usłyszeć i ujrzeć, jak szturcha łokciem swoją przyjaciółkę.
„Brawo, Grace. Może choć na chwilę zaistniejesz w tej szkole”, pomyślałam z przekąsem.
Z drugiej strony pocieszałam się jednak, że przecież nie było się czym przejmować. Nie była to dla mnie w żaden sposób bolesna plotka. Wręcz przeciwnie – bardzo cieszyły mnie moje relacje z Harry’m. Fakt, że nie krył się z tym w szkole był dobrym znakiem.
„Uśmiech, Grace. Niech ci zazdroszczą”, pomyślałam. Tak więc uśmiechnęłam się promiennie i resztę dziedzińca przemierzyłam pewnym krokiem u boku mojego adoratora.
- Chyba będziemy gwiazdami przez jakiś czas – odezwał się Harry, gdy opuściliśmy teren szkoły.
- Przeszkadza ci to? – spytałam zaczepnie.
- Ależ skąd – zaśmiał się. – Tym bardziej, że u mojego boku szłaś ty, a nie żadna inna dziewczyna – uśmiechnął się szeroko.
- Żadna inna nie wytrzymałaby z tobą tyle – odparłam, chcąc uniknąć zakłopotania tym komplementem.
- Pff, zdziwiłabyś się, ile lasek się o mnie bije – prychnął Harry.
- Masz bardzo wybujałą wyobraźnię, panie Styles.
- Panie Styles? Podoba mi się – oznajmił, dumnie wypinając pierś, na co się zaśmiałam.
Harry jeszcze przez chwilę wygłupiał się, doprowadzając mnie tym prawie do łez, lecz w końcu spoważniał.
- Dobra, żarty żartami, ale musimy pogadać – oznajmił. – Opowiedz mi dokładnie, co się wczoraj stało.
Wzięłam głęboki wdech, po czym odezwałam się:
- Wracałam całkiem sama od Iris. Miałam słuchawki w uszach, więc nie zorientowałam się, kiedy Jamie do mnie podszedł. Szarpnął mnie za ramię i obrócił w swoją stronę. Był pijany, strasznie od niego śmierdziało. Mówił, że tak łatwo się go nie pozbędę, że jestem jego i jeśli jeszcze raz mnie z tobą zobaczy, to oboje tego pożałujemy. Widział nas w klubie, kiedy dla mnie śpiewałeś i w Halloween. Uciekałam przed nim, aż znalazłam się w tej opuszczonej okolicy i zadzwoniłam po ciebie – wyrzuciłam z siebie wszystko, najszybciej jak umiałam.
Czekałam na jakąś reakcję chłopaka, lecz gdy ta nie nastąpiła, odezwałam się ponownie:
- Przepraszam, wiem jak to brzmi… Jamie ci groził, a ja po ciebie zadzwoniłam, ale po prostu…
- Żartujesz sobie?! – chłopak się oburzył. Prawdziwie oburzył, nie tylko dla żartu. Chyba pierwszy raz tak się przy mnie zachował. – Mogło ci się coś stać, a ty żałujesz, że po mnie zadzwoniłaś? Postąpiłaś bardzo dobrze i masz tak robić zawsze – oznajmił poważnym tonem.
Chciałam coś powiedzieć, lecz słowa zastygły mi w gardle. Nie sądziłam, że Harry aż tak się przejmie.
- Dlaczego Liam, albo Louis cię nie odprowadzili? – spytał z pretensjami w głosie.
- Louis udawał, że ma mnie gdzieś, ale prawda jest taka, że gdybym go poprosiła, to trochę by się podroczył, ale ostatecznie poszedłby. Liam jak zwykle proponował, ale ja odmówiłam. Zawsze wracałam sama i nigdy nic złego mi się nie stało.
- Aż do teraz – dodał Harry.
- Teraz też nic złego mi się nie stało – odparłam obronnym tonem.
- Ale mogło – oznajmił surowo. Jego twarz była mieszaniną uczuć: zaniepokojenie, zdenerwowanie, strach… A to wszystko przez moją opowieść.
- Harry… – odezwałam się, lecz chłopak mi przerwał.
- Przepraszam. Wiem, że jestem teraz dość oschły. Ale po prostu myśl, że ten wariat mógł ci coś zrobić jest dla mnie nie do zniesienia – wyjaśnił, nieco cieplejszym tonem. – Powinienem był być wtedy przy tobie.
- To przecież nie twoja wina.
- Wiem, ale po prostu żałuję, że sam nie zadbałem o twoją eskortę do domu – uśmiechnął się smutno. – Dobra, to co robimy z Jamie’m?
- A co mamy zrobić? – zdziwiłam się.
- Zgłośmy się na komisariacie.
- Nie! – zaprotestowałam natychmiast.
- Dlaczego? – lokaty wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
- Jestem niepełnoletnia, będą chcieli porozmawiać z moim rodzicami. Nie chcę ich w to mieszać i niepokoić, tym bardziej, że nie widzieli nic o Jamie’m.
- Więc masz zamiar pozwolić temu palantowi się zastraszać? – w Harry’ego znów wstąpił gniew.
- Nie… – odrzekłam, lecz nie wiedziałam, jakie inne rozwiązanie podać.
- Więc co masz zamiar zrobić? – spytał w końcu Styles.
- Nie mam pomysłu – przyznałam.
- W takim razie wygrywa mój. Chodź, pójdziemy tam od razu – chłopak zaczął mnie ciągnąć na drugą stronę ulicy.
- Harry, nie! – protestowałam, lecz on nie słuchał.
Stanęłam na środku jezdni i wyrwałam swoją rękę z jego. Zrobiłam to dość stanowczo, więc chłopak spojrzał na mnie zdziwiony.
- Harry, posłuchaj – poprosiłam.
- Nie posłucham, dopóki nie zejdziesz z jedni – oznajmił, stawiając swoje stopy na chodniku.
- Nie ruszę się stąd, dopóki mnie nie wysłuchasz! – wybuchłam.
- Dobrze, tylko szybko – poprosił chłopak. Tym razem jego głos był cieplejszy.
- Wiem, że ta sytuacja jest beznadziejna, ale nie mam zamiaru zgłaszać się na policję. Taka jest moja decyzja i proszę, uszanuj ją. Nie wiem jeszcze, jak to rozwiążę, ale będę nad tym myśleć. Zresztą, istnieje szansa, że Jamie sam da sobie spokój, kiedy zauważy, że nie ma szans, bym do niego wróciła – oznajmiłam, po czym zgodnie z umową weszłam na chodnik. Stanęłam obok Styles’a, łapiąc go za rękę i czekając, aż się odezwie.
Przez chwilę na twarzy Harry’ego malowało się skupienie. Zapewne rozmyślał nad moimi słowami. Gdy zdawało mi się, że minęła już wieczność, odezwał się:
- Zgoda. Co prawda, twoje problemy są też moimi problemami, ale jeśli taka jest twoja decyzja, to nic mi do tego. Ale – położył nacisk na tym słowie. – w takim razie mamy umowę, że nie wracasz sama wieczorem. Nieważne, gdzie jesteś, albo zamawiasz taksówkę, albo dzwonisz po mnie, jasne?
- Ok – skinęłam. Biorąc pod uwagę skromną zawartość mojego portfela, wyglądało na to, że zazwyczaj będę wybierać opcję ze Styles’em.
- I nie waż się mnie oszukać, bo ja i tak się o tym dowiem.
- Ciekawe jak – prychnęłam.
- Ja wiem wszystko – wyszczerzył się. – Umowa stoi? – spytał, puszczając na chwilę mą dłoń i wyciągając swoją w moim kierunku.
- Stoi – odparłam, ściskając mu rękę.
Kiedy dotarliśmy pod mój dom zaproponowałam Harry’emu, by wpadł do mnie na trochę, ale zarzekał się, że nie może, bo ma jeszcze parę spraw do załatwienia. W związku z tym zadzwoniłam do Iris i Faith, by spytać, czy one znajdą dla mnie trochę czasu.
Tak oto godzinę później Tomlinson i ja siedziałyśmy na moim łóżku, z pełnym skupieniem wpatrując się w brunetkę siedzącą naprzeciwko nas na pufie.
- No opowiadaj, bo nie mamy pojęcia, na czym stoimy! – Faith nie wytrzymała długiej chwili milczenia.
- Na czym ja stoję – poprawiła ją Iris.
- Oj nie, nie, moja droga! Twoje relacje z Zayn’em to też nasza sprawa – pogroziła przyjaciółce palcem. – A więc?
Brunetka westchnęła ostentacyjnie, po czym przemówiła:
- Nie jesteśmy razem.
I tyle. Nic więcej. Żadnych szczegółów.
Stwierdziłam, że lepiej będzie, jeśli w tym momencie to ja zabiorę głos, zanim ponownie odezwie się nabuzowana emocjami Faith.
- Powiedz dokładnie, jak to się stało – poprosiłam delikatnie, nie chcąc za bardzo naciskać.
- Ech, muszę?
Faith pokiwała głową tak energicznie, że bałam się, iż strzeli jej jakiś krąg. Oczywiście, nie chodziło wyłącznie o ciekawość (choć zapewne o to też), po prostu martwiła się o przyjaciółkę.
Iris wzięła, głęboki wdech, po czym przemówiła:
- Czekał na mnie prze szkołą, bo mieliśmy się spotkać po lekcjach. Poszliśmy do parku i usiedliśmy na ławce. Wtedy zaczęłam mu tłumaczyć, że chciałam po prostu zobaczyć, czy między nami rzeczywiście mogłoby coś być. Przerwał mi, mówiąc, że przecież jest… Ale nie dałam się zbyć. Powiedziałam, że dobrze wiem, iż tylko się mną bawi, by się zemścić, że wiedziałam to od początku, ale mimo to jak głupia miałam nadzieję. Zaczął mi się tłumaczyć, że to co powiedział Grace było tylko żartem w jego stylu. Mówił, że jest ze mną szczęśliwy i nie chciałby tego przerywać, bo zależy mu na mnie. Brzmiał naprawdę przekonująco, a kiedy oznajmiłam, że to koniec, wydawało mi się, że widziałam łzy w jego ochach… – w tym momencie urwała.
- Ale nie cofnęłaś swojej decyzji? – chciałam jej pomóc dokończyć.
- Nie cofnęłam – potwierdziła. – Prosił, bym nie przekreślała go przez jeden głupi żart, ale się nie ugięłam. Kiedy w końcu zrozumiał, że nic nie wskóra oznajmił, iż szanuje moją decyzje, ale nie ma zamiaru jej zaakceptować. Powiedział, że skoro tego chcę, to oficjalnie nie będziemy już razem, ale od dzisiaj będzie się starał o mnie jeszcze bardziej.
- Czyli nie udało ci się go pozbyć – skwitowała Tomlinson.
- Faith – skarciłam ją szeptem. Wyraziła się w dość szorstki sposób, a widziałam, że Iris jest ciężko.
- Daj spokój, przyzwyczaiłam się, że jej język często działa bez udziału mózgu. – Gdy blondynka lekko się naburmuszyła na twarzy Payne pojawił się uśmiech. Jednak po chwili znów posmutniała. – Tak, nie udało mi się go pozbyć. Ale nie mam zamiaru ulec jego zalotom.
- Na pewno? – spytałam.
- Na pewno.
- Dobra, w takim razie teraz ja mam wam coś do opowiedzenia.
Przyjaciółki spojrzały na mnie pytająco. Opowiedziałam im o sprawie z Jamie’m i, podobnie jak Harry’emu, kazałam obiecać, że nie zrobią nic wbrew mojej woli. Bardzo się przejęły i zmartwiły, ale przyrzekły, że zostawią tę sprawę mnie.

 _________________________________________

Wiadomość od Olgi dla Was:
"Kąpię się w morzu i smażę na słońcu, a kiedy mam taką możliwość zaglądam tutaj, żeby czytać Wasze komentarze :)
Baaaaardzo dziękuję, bo ich liczba jest jeszcze większa niż pod poprzednim rozdziałem! 21 mam już gotowy i jestem w trakcie pisania 22, mam nadzieję, że nie możecie się doczekać :)
Całusy,
Olga"

Rozdział miał być w środę i jest. Czytałam komentarze i widziałam, że się niecierpliwicie, a równocześnie bardzo się ucieszyłam, bo są naprawdę miłe :)
Pod ostatnim postem było ich najwięcej od czasu dłuższej nieobecności Olgi. Dacie radę, by tu było ich jeszcze więcej?
Następny rozdział pojawi się wkrótce, jednak to zależy już od Olgi.
Pozdrawiam Was wszystkie bardzo cieplutko!
Ala :)

środa, 30 lipca 2014

Rozdział dziewiętnasty

- Puść mnie, jesteś pijany! – wyrwałam się.
- A ty jesteś moja, jasne?! – wypowiedzenie tych słów przyszło mu z niejakim trudem. – Jeśli jeszcze raz zobaczę cię z tym kolesiem, który dla ciebie śpiewał i z którym byłaś w Halloween, obiecuję Ci, że oboje tego pożałujecie.
Słysząc to natychmiast się odwróciłam i zaczęłam biec. Po mojej głowie latały tysiące myśli:
„On był w klubie też za pierwszym razem”.
„Widział, że coś łączy mnie i Harry’ego”.
„Jest wkurzony, chce mnie odzyskać”.
„Grozi Harry’emu”.
„Grozi też mnie”.
„Uciec, uciec jak najdalej!”.
Co chwilę skręcałam w inną stronę, licząc, że w ten sposób zgubię Jamie’ego. Kilka razy się odwracałam i wciąż widziałam go w oddali. Gdy miałam już pewność, że nie ma go w pobliżu, zatrzymałam się w jakiejś nieoświetlonej uliczce, chcąc na moment odpocząć. Rozglądnęłam się dookoła, lecz nie poznawałam miejsca, w którym jestem.
„Co teraz?”, zastanawiałam się. Przede wszystkim musiałam przejść w oświetloną część przedmieścia i sprawdzić ulicę, na jakiej się znajduję. Było to jednak ryzykowne, w każdej chwili mogłam trafić na Jamie’ego. Wpadło mi do głowy, by zadzwonić po taksówkę, jednak aby to zrobić, również musiałam znać ulicę.
Poczułam się zagubiona i zmęczona. Dopiero gdy emocje po biegu opadły, a adrenalina wypłynęła z moich żył, zrozumiałam w jak beznadziejnej sytuacji się znalazłam. Przykucnęłam pod jakimś płotem i zaszlochałam. Czułam się słaba i bezbronna.
„Weź się w garść, Grace”, pouczyłam się, wycierając pojedyncza łzę, która spłynęła na mój policzek. „Bądź dużą dziewczynką”. Lecz te słowa nic nie dały. Jedyne, czego pragnęłam, to znaleźć się w bezpiecznym miejscu.
Wiedziałam, że postępuję głupio, ale była to jedyna opcja, z której chciałam skorzystać. Wsłuchałam się w sygnał oznaczający połączenie. Czekałam, lecz nikt nie odebrał.
- No dalej – szepnęłam do siebie, dzwoniąc po raz drugi.
Tym razem wystarczyły dwa sygnały, bym usłyszała:
- Halo? – odezwał się wesoły głos.
- Harry, wracałam od Iris i dopadł mnie Jamie, był pijany, groził mnie i tobie, był w klubie, kiedy dla mnie śpiewałeś, widział nas, jest wściekły – paplałam jak najęta, obrzucając go informacjami.
- Spokojnie – poprosił Styles, jednak po tonie jego głosu wyczułam, że również się zestresował. – Gdzie jesteś?
- Nie wiem, jakaś ciemna uliczka… Chyba jest opuszczona.
- Wiem, gdzie to jest, to niedaleko ode mnie. Nie ruszaj się stamtąd, będę najszybciej jak się da.
- Dobrze – skinęłam, po czym się rozłączyłam.
Wiedziałam, że postąpiłam egoistycznie i nierozsądnie. Jamie chciał dopaść Harry’ego i wciąż mógł być gdzieś w pobliżu, a ja ściągnęłam Styles’a prosto w jego sidła.
„Jesteś głupia!”, skarciłam się w myślach. Byłam jednak świadoma, że gdybym po niego nie zadzwoniła, najpewniej wlokłabym się teraz sama, szukając drogi do domu. Nie chciałam zwracać się do nikogo innego, tylko przy Harry’m czułam się wystarczająco bezpiecznie.
Po chwili wstałam. Zaczęłam przechadzać się tam i z powrotem, wypatrując lokatego. Po pierwszych dziesięciu minutach dopadał mnie coraz większy strach. Ta okolica nie wyglądała przyjemnie, a było już dość późno.
Nagle rozbrzmiał dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz: „mama”.
- Halo? – wysiliłam się na zwyczajny ton.
- Grace, nie sądzisz, że czas już wracać? Jutro masz szkołę.
- Właśnie wyszłam, niedługo będę.
- Dobrze, tylko pośpiesz się, żebym się nie martwiła.
- Jasne, pa! – rozłączyłam się, nie dając mamie szansy na odpowiedź.
Przyśpieszyłam kroku, nadal chodząc tam i z powrotem. W pewnym momencie ujrzałam w oddali czyjąś sylwetkę, lecz nie mogłam mieć pewności, że to Harry. Przysunęłam się do płotu, przy którym wcześniej kucałam, chcąc nieco zniknąć z pola widzenia. Mimo to, postać cały czas szła w moim kierunku.
- Grace, to ty? – usłyszałam znajomy głos.
- Harry! – krzyknęłam, rzucając się mu na szyję.
- Już tu jestem, jesteś bezpieczna – szepnął, obejmując mnie. – Nic ci nie zrobił? – spytał, odsuwając się, by móc mnie obejrzeć, choć w ciemności zapewne niewiele widział.
- Nie. Wyrwałam mu się i uciekłam. Ale wciąż może być w pobliżu.
- W takim razie lepiej czym prędzej odprowadzę cię do domu – objął mnie czule, po czym ruszyliśmy.
Szliśmy w milczeniu. Wciąż byłam zbyt roztrzęsiona, by starać się rozpocząć rozmowę. Harry najwidoczniej to rozumiał i uszanował moją postawę. Gdy wkroczyliśmy na oświetloną część przedmieścia zauważyłam, że Harry ma mokre włosy.
- Padało, kiedy szedłeś? – zdziwiłam się. Już dawno przestało kropić, a w miejscu, w którym czekałam na Styles’a deszczu nie było.
- Kiedy zadzwoniłaś wyszedłem właśnie spod prysznica – wyjaśnił. Było już dość późno, więc zapewne Harry kąpał się już przed snem. Złapało mnie poczucie winy.
- O, rety. Przepraszam cię, nie wiedziałam… – zaczęłam się tłumaczyć.
- Żartujesz sobie? – zaśmiał się. – Przepraszasz mnie w takiej sytuacji?
Skinęłam głową twierdząco.
- Proszę cię, Grace – wywrócił oczami. – Nawet gdybyś obudziła mnie w środku nocy, natychmiast wyskoczyłbym z łóżka i leciał do ciebie.
Szczerze mówiąc byłam pewna, że rzeczywiście tak by było. Harry dużo razy udowodnił, że jest w stanie zrobić dla mnie bardzo wiele. Myśląc o tym, nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który pchał się mi na usta. Loczek odpowiedział tym samym, na chwilę ściskając mnie mocniej.
Poczułam ukłucie smutku w chwili, gdy zobaczyłam mój dom. Pomimo niefortunnych wydarzeń, wieczór kończył się bardzo miło. Samopoczucie poprawiało mi się zwłaszcza, kiedy wspominałam pocałunki Harry’ego.
Stanęliśmy tuż przed moimi drzwiami, po czym chłopak przytulił mnie do siebie.
- Trzymaj się, Grace. Jutro to obgadamy, dobrze? – spytał.
- Dobrze – odparłam, już w pełni spokojna. Jego towarzystwo jak zwykle ukoiło moje nerwy.
- Wyśpij się – powiedział, po czym cmoknął mnie w czoło.
- Harry? – odezwałam się w chwili, gdy chłopak chciał już odchodzić. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. – Czy ty planujesz coś na moje urodziny?
- Nie, ależ skąd – odpowiedział z szerokim uśmiechem na twarzy, który zdradzał jego kłamstwo.
- Harry – skarciłam go. – Ja naprawdę nic nie chcę. Po prostu bądź wtedy przy mnie, dobrze? – poprosiłam.
- Masz to jak w banku – obiecał. Przelotnie cmoknął mnie w usta, po czym odszedł.
Wchodząc do domu nadal czułam ciepło jego ust na swoich.

***
Następnego dnia w szkole jadłam lunch w towarzystwie Iris i Faith. Chłopcy jak zwykle siedli razem z racji, iż nie zmieścilibyśmy się wszyscy przy jednym stole. Payne była niespokojna - zgadywałam, że chodzi o Zayn’a.
- Jak się czujesz? – spytałam ją.
- Dobrze – skinęła niepewnie.
- Wiesz, że przed nami nie musisz udawać – uśmiechnęłam się, chcąc dodać jej otuchy.
- Ech, no dobra… Czuję się fatalnie. Nie wiem, co mam robić.
- Rozmawiałaś już z Zayn’em? – odezwała się Faith.
- Nie… I nie wiem, co mam mu powiedzieć. Domyślałam się, że będzie chciał mnie tylko wykorzystać, ale spędzał ze mną tak dużo czasu… Więc miałam malutką nadzieję, że może jednak jego uczucia są szczere. Ale twoje słowa utwierdziły mnie w przekonaniu, że to tylko moje chore wyobrażenia – powiedziała smutno. – Nie chciałabym tego kończyć, ale wiem, że muszę.
- Dasz radę – pokrzepiła ją Faith.
„Może to szansa dla Niall’a?”, zastanowiłam się, biorąc kolejną frytkę do ust. W tym momencie poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam Harry’ego.
- Cześć dziewczyny – przywitał się. – Mogę porwać Grace na chwilę?
Obydwie przywitały się ze Styles’em, jednocześnie kiwając głowami na znak aprobaty.
Chłopak poprowadził mnie do drzwi stołówki. Wyszliśmy przez nie, po czym oparliśmy się  ramionami o szafki szkolne, stając naprzeciwko siebie.
- Co ty na to, żebym odprowadził cię dzisiaj do domu? – oznajmił Harry z entuzjazmem. – Moglibyśmy wtedy pogadać… Wiesz o czym.
- Jasne, dobry pomysł – uśmiechnęłam się.
Przez chwilę chłopak wpatrywał się we mnie bez słów. Lekko mnie to speszyło, więc spytałam zaczepnie:
- Co się tak patrzysz?
- A nic, tak sobie myślę, że jesteś piękna – odparł bez ogródek, na co ja się zarumieniłam.
- Czyżbym zawstydził Grace Sweeney? – wyszczerzył się.
- Nie – obruszyłam się. Zakłopotanie natychmiast minęło.
- No to muszę spróbować zrobić to inaczej – oznajmił seksownym tonem, nachylając twarz w moją stronę.
- Nie tutaj – położyłam rękę na jego torsie, chcąc go powstrzymać. Byłam pewna, że znów jestem czerwona na twarzy.
- No, efekt osiągnięty! – zaśmiał się Harry. – Dobra, lepiej już wracajmy. Nie chcę, żebyś mnie potem obwiniała, że przeze mnie głodujesz.
- Jeśli oddasz mi swoją porcję frytek, to na pewno tak nie będzie – uśmiechnęłam się.
Harry przytrzymał mi drzwi stołówki, po czym ruszył do chłopców, żegnając się ze mną. Gdy byłam już w połowie drogi do swojego stołu ujrzałam, że siedzą przy nim trzy osoby. Wytężyłam wzrok i ujrzałam Zayn’a Malik’a, siedzącego obok Iris.
________________________________________________

Cześć! Z tej strony Ala :)
Olga jest na wakacjach w Bułgarii, dlatego poprosiła mnie, bym przez jej nieobecność dodała dla Was rozdziały, o czym pewnie wiecie. Podesłała mi dwa, więc następny pojawi się prawdopodobnie za tydzień (środa).

Tutaj jeszcze wiadomość od Olgi:
"Mam nadzieję, że rozdział się Wam podobał i zostawicie po sobie komentarze :) Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję, bo pod ostatnim pojawiło się ich najwięcej od czasu mojego powrotu <3 
Niestety nie udało mi się dokończyć trzeciego rozdziału, więc Ali przesłałam tylko dwa :( Ale mam nadzieję, że mi wybaczycie, bo nie chciałam pisać na szybko, ponieważ to ma być wyjątkowy rozdział - pierwsza wizyta Harry'ego u Grace! :)
Pozdrawiam cieplutko ze słonecznej Bułgarii! 
Całusy, 
Olga"

Moim zdaniem rozdział jest rewelacyjny i też mam prośbę - jeśli czytacie to zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza, ponieważ one naprawdę motywują Olgę i bardzo się z nich cieszy <3
Wpadajcie za tydzień!
Ala :)

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział osiemnasty

Siedziałam na kanapie w salonie Styles’ów, wygrzebując łyżeczką resztki deseru. Miejsce po mojej lewej stronie zajmował chłopak, który przed chwilą tak cudownie mnie całował. Natomiast jego mama, prawdziwa mistrzyni deserów, siedziała na fotelu obok niego.
- Najlepsze, co w życiu jadłam – oznajmiłam, odkładając pusty pucharek na stolik.
- Uprzedzałam – uśmiechnęła się pani Styles.
Kiedy pięć minut wcześniej zawołała nas z dołu, podskoczyłam przestraszona z racji tego, co wtedy wyrabialiśmy. Odruchowo spojrzałam na drzwi – na szczęście były zamknięte. Harry’ego, który teraz wylizywał pucharek, bardzo rozbawiła moja reakcja.
- Harry, proszę cię – skarciła go matka, zabierając mu z ręki naczynie.
Udawał wielce zasmuconego, nadal nie chowając języka. Zwisał smutno z jego ust.
- Harry – odezwała się ponownie pani Styles.
 - Och, już nie bądź taka sztywna – rzucił, lecz posłuchał próśb rodzicielki. Dostrzegłam jak pani Styles stara się powstrzymać uśmiech - zapewne takie zachowanie Harry’ego było dla niej codziennością i po prostu cieszyła ją radość syna, nawet jeśli wynikała z takich błahostek.
Mama lokatego wzięła puste pucharki i zaniosła je do kuchni. Po chwili wróciła, niosąc jakąś książkę.
- Ooo, nie! – zaprotestował natychmiast Harry.
- Oj tak, syneczku – momentalnie się rozpromieniła.
- Mamo, błagam! Będę gotować przez miesiąc!
- I tak będziesz – cmoknęła w jego stronę, po czym usiadła u mojego prawego boku. Teraz siedziałam pośrodku.
- W takim razie, ja wychodzę – oznajmił chłopak, wstając.
- Im więcej dąsania się, tym więcej wstydliwych zdjęć pokażę. – Na te słowa Harry natychmiast usiadł.
A więc to nie była żadna książka, tylko album ze zdjęciami. Byłam ciekawa, co skrywa w środku. Musiałam przyznać, że szczególnie interesowały mnie te wstydliwe fotografie.
- O! Popatrz, jaki był uroczy – zachwyciła się pani Styles.
- Był? – spytał chłopak naburmuszony.
Zdjęcie przedstawiało Harry’ego w niebieskiej koszulce i białej kamizelce. Miał około trzy lata i grzywkę obciętą jak od garnka. Jego włosy miały znacznie jaśniejszy kolor niż teraz, a na twarzy widniał słodki uśmiech szczęśliwego dziecka.
- Rzeczywiście, uroczy – przytaknęłam. Zauważyłam, że lokatemu podniosły się kąciki ust.
- A tutaj Harry podczas finału mistrzostw w baseball’u dla juniorów i Gemma obok niego! Wygrali ten mecz! – emocjonowała się pani Styles.
- Nie wspominałeś, że jesteś mistrzem baseball’u – zwróciłam się do Loczka. Jednak w rzeczywistości nie to mnie interesowało. Byłam ciekawa, kim jest bardzo ładna brunetka, stojąca obok Styles’a. W przeciwieństwie do niego nie miała na sobie stroju baseball’owego i wyglądała na nieco starszą.
- Byłem – odpowiedział mi Harry. – W pierwszej klasie podstawówki. I założę się, że umierasz z ciekawości, więc oszczędzę ci dalszego cierpienia – wyszczerzył się chytrze. – Gemma to moja starsza siostra – oznajmił, jakby czytał mi w myślach.
- Że masz siostrę też nie wspominałeś – zauważyłam z lekkimi pretensjami w głosie.
- Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz – odparł tajemniczo.
- Czwarte urodziny Harry’ego! – pani Styles przerwała naszą wymianę zdań.
Tym razem fotografia przedstawiała Loczka wpatrującego się w obiektyw i mającego na sobie piżamkę z Goofy’m.
- To przez długi czas była moja najukochańsza zabawka – chłopak wskazał na robota, którego mały Harry trzymał w ręce. – A ty kiedy masz urodziny?
- Dwudziestego pierwszego listopada – odparłam.
- To przecież za niecałe trzy tygodnie! – Styles mocno się przejął. – Czemu wcześniej nie mówiłaś?!
- Nie było okazji – wzruszyłam ramionami.
Widziałam w jego oczach, że po głowie krążyła mu teraz masa myśli. Zapewne zastanawiał się, jaki dać mi prezent. „No pięknie, i co narobiłaś?”, skarciłam się w myślach. Znając Harry’ego, będzie szukał jakiegoś fenomenalnego prezentu, a to oznaczało duże wydatki.
- Robisz imprezę? – spytał ponownie.
- Nie.
- Dlaczego? – zdziwił się.
- Nie wiem, tak po prostu – wzruszyłam ramionami.
- Ale…
- Potem sobie to obgadacie – przerwała mu pani Styles. – Teraz czas na jedno z moich ulubionych zdjęć!
- Mamo, nie! – protestował chłopak, lecz na próżno, gdyż jego rodzicielka właśnie położyła album na moich kolanach.
Dostrzegłam małego Harry’ego stojącego zupełnie na golasa pośrodku pokoju przepełnionego ludźmi. Sądząc po choince w tle, zapewne była to Wigilia.
- Mamo – powtórzył lokaty błagalnie z rumieńcami na policzkach.
- Oj, nie wstydź się. Byłeś pięknym dzieckiem – pocieszyłam go.
- Nadal jestem piękny! – prychnął. – Zresztą, zemszczę się.
Spojrzałam na niego pytająco, nie rozumiejąc, o czym mówi.
- Mama Grace zaprosiła mnie na sobotę o trzeciej – zwrócił się do swojej rodzicielki. – Mamy wtedy coś w planach?
- Nie, możesz iść.
Słysząc to, Harry odwrócił się w moją stronę z szyderczym uśmiechem. „O, nie”, pomyślałam.

***
- Grace, błagam, skończ już to – usłyszałam po raz kolejny głos Faith.
Siedziałam naprzeciwko jej brata, wpatrując się groźnie w jego oczy. Jak zwykle, dałam się wciągnąć w jedną z głupich gierek Lou. Tym razem była to wojna na wzrok – kto dłużej wytrzyma patrząc zabójczo na przeciwnika, ten wygrywa!
- Nie rozpraszaj ich! – uciszył ją Liam, który pełnił rolę sędziego.
- Znajdź sobie w końcu dziewczynę, może dzięki niej będziesz mieć kreatywniejsze zajęcia – mruknęła Iris.
- Sugerujesz, że moje gry nie są kreatywne? – spytał Louis z urazą w głosie, nie przestając się we mnie wpatrywać.
- Sugerujesz także, że powinien znów grać na gitarze w środku nocy? – Liam na moment odwrócił się w stronę moich przyjaciółek.
- Nie – jęknęła jego siostra.
- I umówmy się, że znajdę sobie dziewczynę dopiero, kiedy ty znajdziesz sobie chłopaka – oznajmił, odwracając się z powrotem w naszą stronę.
- Już go mam – odparła Iris niepewnie.
- Dobrze wiesz, że ja go nie uznaję – powiedział Liam ostrym tonem.
Sądziłam, że wdadzą się w dyskusję, ale wnioskując po ciszy, jaka nastąpiła, zapewne mieli za sobą już sporo kłótni na temat jej związku. Była to zapewne ciężka sytuacja dla Iris, ale ze strony Liam’a było to naprawdę kochane, że tak się martwił o siostrę. Zresztą, popierałam go w stu procentach – nie znosiłam Zayn’a.
Gdzieś w głębi mojej duszy odezwało się uczucie, którego się nie spodziewałam – zazdrość. Zazdrościłam Iris takiego zainteresowania ze strony brata. Zresztą, Faith była w podobnej sytuacji. Co prawda, ciągle przekomarzała się z Lou, lecz wiedziałam, że ten nie odda siostry w złe ręce. A jakie zainteresowanie okazywała mi Trina? Poza tym, że zaciekawił ją liścik, który Harry zostawił w jej rękach na początku naszej znajomości, nie zaangażowała się w nic więcej. Przebieg mojego życia był dla niej w dużym stopniu obojętny.
- Ha, wygrałem! – krzyknął nagle Louis, podnosząc się.
- Nieprawda! – zaprotestowałam. – Teraz to ja wygrałam walkowerem!
- On ma rację – odezwał się Liam.
- Kto jest mistrzem?! No kto?! – krzyczał Tomlinson, skacząc po fotelu, na którym wcześniej siedział.
- Nie wiem, czy to jakiś wyczyn, biorąc pod uwagę, że sam wymyślasz te wszystkie gry – odezwała się sarkastycznie Faith.
- Przymknij się, siostra – mruknął Tommo, po czym wrócił do świętowania.
- Grace, możemy już iść? – jęknęła Iris.
- Jasne – odparłam, wstając. – Lepiej myśl już nad nową grą, bo następnym razem cię pokonam! – posłałam Louis’emu ostatnie groźne spojrzenie.
- Pff, ty zawsze przegrywasz! – zaśmiał się.
Niestety, była to prawda. Właściwie, nie rozumiałam, dlaczego nadal z nim grałam, skoro zawsze kończyło się to moją porażką. Chyba po prostu za bardzo lubiłam tego debila, by odmówić wzięcia udziału w jego wygłupach.
W chwili gdy nasza trójka szła na górę, chłopcy zdążyli wymyślić kolejną zabawę.
- Łap! – krzyknął Louis, rzucając Liam’owi jedną z pięknych waz, stojących w salonie Payne’ów.
Ponad barierką schodów ujrzałam, jak Liam w ostatniej chwili rzuca się na ziemię, by złapać przedmiot. Odetchnął z ulgą, gdy mu się to udało.
- Stary, pogięło cię?! To ulubiona waza mojej mamy!
- Ja tam nadal nie rozumiem, po co w ogóle coś takiego. To nadaje się tylko na kubeł na piwo – stwierdził Louis. W momencie wypowiedzenia tych słów na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
„Ocho, Tomlinson wpadł na kolejny pomysł”. Przystanęłam na schodach, by móc zobaczyć ostateczny przebieg wydarzeń.
- Nie, nie, nie i jeszcze raz nie! – zagroził mu Payne, lecz po chwili zastanowienia miał taką samą minę jak Louis. – Weź tamtą ze stolika! Dostaliśmy ją od babci, ale mama jej nie znosi, więc w razie czego zrobimy jej przysługę.
Gdy Tomlinson wypełnił jego polecenie, obaj ruszyli do kuchni, by zrealizować swój plan.
„No pięknie”, pomyślałam.
- Grace, idziesz?! – usłyszałam krzyk dobiegający z pokoju Iris.
Wbiegłam szybko po ostatnich schodkach, po czym skierowałam się na prawo i stając w progu oznajmiłam:
- Jestem!
- Nareszcie – Faith wywróciła oczami. – Chodź tu! – poklepała wolne miejsce obok siebie.
Siedziałyśmy na łóżku, zajadając się żelkami i popijając je Colą oraz rozmawiając na beztroskie tematy. Musiałam przyznać, że stęskniłam się za tym, bo ostatnio Iris nie miała dla nas zbyt wiele czasu. Ale obiecała, że to się zmieni.
- Już lepiej się znamy, dobrze nam się układa, więc spotkania z Zayn’em nie są już takie pilne – oznajmiła z uśmiechem.
- Dlaczego ty nadal zawracasz sobie nim głowę – jęknęła Faith.
- Dokładnie – skinęłam, w pełni popierając przyjaciółkę.
- Zdziwiłybyście się, jakim potrafi być gentlemanem! Naprawdę, nawet mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się, że jest tak dobrze wychowany.
- Nic dziwnego, skoro jego tata jest biznesman’em – mruknęłam niechętnie.
- Skąd to wiesz? – zdziwiła się Iris.
Westchnęłam ciężko, jakby miało to powstrzymać setkę pytań, które pojawiłyby się zapewne tuż po moim wyznaniu.
- Byłam wczoraj na obiedzie z jego rodziną.
- Jak to?
- Opowiadaj! Jak było?
- Jak zachowywał się Zayn?
- Czy jego ojciec jest szefem mafii?
- Faith! – skarciła ją Iris.
- No co, tylko spytałam – odparła obronnie Tomlinson, jednak nie udało jej się powstrzymać krótkiego chichotu.
„Tak jak myślałam, nie podziałało”, stwierdziłam w myślach.
- Skończcie pytać, to wszystko wam opowiem – oznajmiłam.
Natychmiast zamilkły w oczekiwaniu, a ich oczy zrobiły się okrągłe jak talerzyki.
Opisałam dokładnie cały przebieg obiadu, nie pomijając ani jednego szczegółu. Dobrze wiedziałam, że gdybym coś ominęła, a w późniejszej rozmowie wspomniała o tym, nie zostałoby mi to wybaczone. W chwili, gdy wspomniałam, że Zayn przytrzymał mi drzwi, Iris niemal się rozpłynęła.
- Mówiłam, że prawdziwy z niego gentleman – powiedziała rozmarzona.
- Przytrzymał mi drzwi. Jeeej. Bohater roku, naprawdę jest co podziwiać – rzuciłam sarkastycznie. Co prawda, bardzo ceniłam sobie takie zachowanie u chłopaka, ale w przypadku Malik’a nic nie było w stanie zrekompensować jego pozostałych czynów.
- Czy wy naprawdę nie możecie chociaż udawać, że cieszycie się moim szczęściem? – Iris była po części zirytowana, po części smutna.
- Ej, ej! Tylko nam się tu nie smuć – Faith od razu ją przytuliła.
- Przepraszam, Iris – odezwałam się. – Ale ja naprawdę nie umiem cieszyć się z tego, że jesteście razem po tym, co się stało, kiedy wyszliśmy z restauracji.
- A co takiego się stało? – jej oczy lekko się rozszerzyły.
Przygryzłam wargę, lekko się wahając. Nie chciałam patrzeć na cierpienie przyjaciółki, ale obawiałam się, że ten koleś mógł chcieć zadać jej znacznie większy ból niż zrobiłyby to moje słowa.
- Powiedziałam mu, że jeśli cię skrzywdzi, to będzie miał do czynienia ze mną. Roześmiał się na kilka minut i nie umiał się uspokoić. Zaraz potem szepnął mi na ucho, że jesteś jego, a mnie gówno to powinno obchodzić – oznajmiłam poważnie.
Oczy Iris rozwarły się jeszcze szerzej, a po kilku sekundach dostrzegłam, że się zaszkliły.
- Nie płacz! – rzuciłam się natychmiast, by objąć przyjaciółkę. Czułam się winna, lecz wiedziałam, że tak będzie lepiej.

***
Gdy wracałam do domu deszcz lekko kropił, lecz było mi już wszystko jedno, jak będą wyglądać moje włosy – i tak miałam zamiar zaraz wskoczyć pod prysznic. Słuchałam z telefonu „Chasing cars”, wspominając randkę w klubie, kiedy to Harry dla mnie śpiewał.
Było dość chłodno, więc przyśpieszyłam kroku, chcąc jak najszybciej dostać się do domu. W tym momencie poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Osobnik szarpnął mną i obrócił w swoją stronę.
- Myślałaś, że tak łatwo się mnie pozbędziesz? – wybełkotał Jamie. Chwiał się lekko i śmierdziało od niego alkoholem.
___________________________________________________________

Pewnie będziecie złe za urwanie w takim momencie haha x
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i jeśli to nie problem, proszę o kolejne, bo one bardzo, ale to bardzo motywują!
W ciągu najbliższych 2 tygodni najprawdopodobniej pojawią się tylko 3 rozdziały, z racji iż wyjeżdżam i nie będę mieć dostępu do komputera. Napisałam 2 rozdziały na zapas i jestem w trakcie pisania trzeciego. Pierwszy jest dłuuugi, drugi mniej, ale postaram się, żeby trzeci również miał pokaźną długość :) Rozdziały będzie dodawać dla Was moja koleżanka, tak więc w notce pojawi się kilka słów ode mnie i być może także od niej ;) Proszę, byście nadal komentowały posty, ponieważ jeśli będę mieć wifi, to będę tu zaglądać, a jeśli nie to przeczytam wszystko po powrocie do domu! :)
Chciałabym Was zaprosić na blogi moich wiernych Czytelniczek: Catherine Grande (http://youaremyhorcrux.blogspot.com/) i Forever Yours (http://1dopowiadania.blogspot.com/). Dziewczyny, przeczytałam i skomentowałam u Was kilka pierwszych rozdziałów :) Za resztę zabiorę się w wolnej chwili x

Na koniec stwierdziłam, że pobawię się w Liebster Award :) Nominowała mnie: mrs.Malik (http://1d-forever-in-my-head.blogspot.com/).

1. Co skłoniło Cię do założenia bloga?
    Kończyłam poprzednie opowiadanie, naszedł mnie nowy pomysł, zaczęłam pisać i tak oto przedstawiam Wam tego bloga :)
2. Jak powstał pomysł na motyw opowiadania?
    Szczerze mówiąc nie pamiętam... Chyba po prostu wpadł mi do głowy pomysł, by opisać dziewczynę, która sama nie jest pewna, co powinna czuć i po prostu z zagubienia postanawia zakończyć swój żywot, a wtedy ratuje ją nieziemski przystojniak - Harry. Zaczęłam pisać pierwszy rozdział i samo jakoś poszło ;)
3. Gdyby nakręcono film jaki byłby jego tytuł?
    Taki jak opowiadania - "The falling leaf" (chyba, że polska produkcja, wtedy "Spadający liść") ;)
4. Ulubiony aktor/aktorka?
     Leonardo di Caprio <3
5. Czy masz zwierzę?
    Niestety nie :( Chyba, żeby liczyć mojego chłopaka, bo on jest czasem jak małpka haha (wiem, że to czytasz frajerze :*).
6. Trampki czy obcasy?
    Trampki :)
7. Czy masz jakieś marzenie?
    Maaasę! Jednym z nich jest wydanie książki ;)
8. Miłe wspomnienie z dzieciństwa?
    Siedzenie do wieczora na podwórku u mojej babci, kiedy było tu jeszcze sporo dzieci ;)
9. Byłaś kiedyś za granicą?
    Dużo razy :)
10. Którą dziewczynę chłopców z 1D lubisz najbardziej?
      Pezz x
11. Kto jest Twoim ulubieńcem w One Direction i dlaczego?
      Louis, za jego zwariowany sposób bycia i genialne poczucie humoru :)

Bardzo dziękuję za nominację, niestety ja nie nominuję nikogo, z racji iż nie chce mi się wymyślać pytań, mam nadzieję, że zrozumiecie xx
Całusy,
Olga