sobota, 19 lipca 2014

Rozdział siedemnasty

- No przyyyyyyjdź doooooo mnieeeeee – usłyszałam po raz kolejny przez telefon.
- Nie mogę, Harry – powtórzyłam piąty raz. – Za dwie godziny mam być u Iris, a muszę się jeszcze przebrać, uczesać i umalować.
- Uznajmy, że zajmie ci to trzydzieści minut, w takim razie zostanie ci jeszcze całe półtorej godziny! – wykłócał się.
- Dolicz jeszcze, że do Iris idzie się dwadzieścia minut, a spod twojego domu jeszcze dłużej.
- Moja mama z chęcią cię podwiezie!
- Tak, jestem tego pewna – wywróciłam oczami. – Nie opłaca mi się przychodzić do ciebie na godzinę. Ledwo przyjdę, już będę musiała iść.
- Nie opłaca? – usłyszałam smutny głos chłopaka. – A więc to o to chodzi. Nie opłaca się ze mną spotykać. Ok, rozumiem. Nie będę ci już przeszkadzać…
Ledwo umiałam powstrzymać śmiech, słysząc jego aktorski występ. Dobrze wiedziałam, że tylko się wygłupia, starając się wzbudzić we mnie litość.
- Uch, jesteś okropny! – narzekałam ze śmiechem. – Dobra, zgoda. Ale masz po mnie przyjść! Nie będę sama zasuwać w tym deszczu, podczas gdy ty będziesz sobie siedział w suchym i ciepłym domu.
- Zgoda! – ucieszył się. – W takim razie bądź gotowa za pół godziny! Pa!
- Pa! – odparłam ze śmiechem. To jedno słowo: „zgoda”, podziałało na Harry’ego niczym magiczna różdżka. Od ponad pięciu minut nie potrafiłam pozbyć się go z linii, a gdy tylko to powiedziałam, on sam się rozłączył.
Malowałam oczy, rozmyślając o moich relacjach z Harry’m. Gdy się poznaliśmy nie mogłam znieść jego towarzystwa. Denerwowała mnie jego arogancja i to, że nie umiałam się go pozbyć – był wszędzie tam, gdzie ja! Jednak z czasem okazał się być uroczy i naprawdę starał się o moje względy, co bardzo doceniałam. Jamie nie dorastał mu do pięt, nie mówiąc już o innych chłopakach, z którymi łączyło mnie coś maksymalnie dwa miesiące.
Co do jednego byłam pewna: Harry strasznie mi się podobał. Było to coś więcej niż zwykłe zauroczenie, ale nie mogłam jeszcze mówić o miłości.
„Jeszcze”, powtórzyłam w myślach, z uśmiechem na twarzy. „Czas pokaże, co dalej”.

***
- Wychodzę! – krzyknęłam kierując się do przedpokoju.
- Gdzie idziesz? – spytała mama, wychodząc z kuchni.
- Najpierw do Harry’ego na jakąś godzinę, a potem do Iris.
- Ooo, do Harry’ego – mojej rodzicielce zaświeciły się oczy. – Może też go do nas zaproś, co? Chciałabym go bliżej poznać.
- Może kiedyś.
- Jesteś okropna – stwierdziła z uśmiechem.
- Harry tak nie sądzi – puściłam jej oczko, zakładając buty.
- Całe szczęście! – zaśmiała się. – Biorąc pod uwagę jak byłaś do niego początkowo nastawiona, na pewno nie miał z tobą łatwo.
- Wiedział, że jest o co walczyć – uśmiechnęłam się.
W tym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi, więc szybko zarzuciłam na siebie kurtkę i podniosłam torebkę z podłogi.
- Idź już stąd! – szepnęłam błagalnie do mamy, otwierając drzwi.
Moim oczom ukazał się Harry wyglądający jak zmokły pudel, jednak mimo tego faktu, uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Dzień dobry! – krzyknął do mojej mamy, gdyż ta znikała już za rogiem. – Hej – zwrócił się do mnie. Zdawało mi się, że w tym momencie jeszcze bardziej się uśmiechnął, choć nie byłam pewna, czy to w ogóle możliwe.
- Cześć – odpowiedziałam, lecz natychmiast się odwróciłam, gdyż usłyszałam za sobą czyjeś kroki.
- Weź parasol – pouczyła mnie mama, wręczając mi przedmiot do ręki.
- Dzięki, mamo. My już lecimy – cmoknęłam ją w policzek na pożegnanie.
- Nie tak szybko!
„O nie!”, pomyślałam. „Co ona kombinuje?”.
Przeszła obok mnie, by stanąć naprzeciw lokatego.
- Harry, byłoby nam bardzo miło, gdybyś nas kiedyś odwiedził. Masz może czas w tę sobotę?
- Pogadam z mamą, czy nie ma nic w planach, ale raczej będę wolny – odparł, ożywiony tym zaproszeniem.
- Nie spytasz, czy ja mam czas? – obruszyłam się.
- Jestem pewna, że go masz – matka skarciła mnie wzrokiem. Wiedziałam, że zachowałam się niegrzecznie, ale poczułam się kompletnie wykluczona, jakby nikogo nie obchodziło moje zdanie. Zresztą, wiedziałam, że Harry nie przejmie się moją reakcją. Na początku naszej znajomości bywałam gorsza.
- No dobra, dobra. Masz rację – przewróciłam oczami. – A teraz przepraszamy cię, ale naprawdę musimy już lecieć. Nie mamy dużo czasu.
- Jasne, rozumiem – odparła, po czym odwróciła się z powrotem do Harry’ego. – W razie czego zapraszamy o trzeciej. Daj znać Grace, czy aby na pewno możesz.
- Oczywiście – skinął, po czym ucałował rękę mojej mamy na pożegnanie.
„Lizus”, przewróciłam oczami.
Wyszłam na zewnątrz, jednocześnie rozkładając parasol, lecz zaraz został mi on wyrwany, gdyż Harry uparł się, że to on będzie go nieść. Mama stała jeszcze przez chwilę w drzwiach, więc pomachaliśmy jej, gdy opuszczaliśmy moje podwórko.
- Możesz oddać parasol, moja mama już nas nie zobaczy – odezwałam się, gdy przeszliśmy kilka kroków od mojego domu.
- Sądzisz, że robię to pokazowo? – obruszył się.
- A nie?
- No dobra, masz rację. Trzymaj – wcisnął mi do ręki rączkę od parasola.
- Serio?! – oburzyłam się, śmiejąc się przy tym.
- Sama się prosiłaś – odpowiedział obronnym tonem.
Nie miałam pojęcia jak on to robił, lecz nawet takie przekomarzanie się oddziaływało na mnie w szczególny sposób. Coraz bardziej się w nim zatracałam: w jego sposobie bycia, w poczuciu humoru, a już szczególnie w jego pięknych, szmaragdowych oczach.
- Halo, ziemia do Grace! – usłyszałam nagle.
- Co? – ocknęłam się. Byłam tak pochłonięta myśleniem o nim, że nie usłyszałam, kiedy do mnie mówił.
- Ostatnia szansa: chcesz, żebym wziął ten parasol?
- Nie. Jestem samowystarczalną kobietą! – odparłam, naśmiewając się z przesadnych feministek.
- Przypomnij to sobie podczas nocy poślubnej – mrugnął do mnie, na co ja się zaśmiałam. – Tak w sumie to chyba coraz mniej pada, ten parasol nie jest już potrzebny – oznajmił, wysuwając się pod gołe niebo.
- Mam zaryzykować wyglądanie jak ty? – prychnęłam, wskazując na jego przemoczone włosy. – Raczej podziękuję. – Chociaż, prawda była taka, że zapewne i tak nie wyglądałam już zbyt korzystnie, bo wiatr jak zwykle uznał rozkopywanie moich włosów za świetną zabawę.
- Już nie rób z siebie takiej paniusiu – odparł chłopak, idąc tyłem, a przodem do mnie. Zaczął udawać, że co chwilę poprawia włosy i przegląda się w lusterku. Byłam tak zajęta obserwowaniem jego poczynań, że w ostatniej chwili dostrzegłam, że wszedł na ulicę na czerwonym świetle, a w jego stronę właśnie pędziło auto.
- Harry, uważaj! – krzyknęłam, ciągnąc go z powrotem na chodnik.
Kierowca, co prawda, zdążył go zauważyć i zwolnił, ale mimo wszystko, mogło się to źle skończyć dla Styles’a, gdybym go nie wciągnęła. Samochód zatrąbił, mijając nas.
Chłopak odetchnął z ulgą. Przez moment widziałam strach w jego oczach, lecz zaraz powrócił do nich dawny Harry.
- Uratowałaś mi życie. Teraz jestem ci winien swoje – stwierdził, kłaniając się przede mną.
- Daj spokój – zaśmiałam się. – Przed chwilą prawie zostałeś potrącony przez samochód, a już sobie żartujesz – wywróciłam oczami.
- Ja sobie nie żartuję – oznajmił ze sztuczną powagą. – Moje życie należy teraz do ciebie.
- W takim razie po prostu nie daj się zabić – odparłam, naciskając przycisk świateł.
Przekroczyliśmy jezdnię, gdy ujrzeliśmy zielony kolor. Minęliśmy jeszcze dwie przecznice i znaleźliśmy się przed domem Styles’ów.
- Uprzedziłeś mamę, że przyjdę? – spytałam, gdy wkładał klucze do drzwi.
- Nie, ale będzie przeszczęśliwa – wyszczerzył się.
- Co?!
Jednak nie zdążyłam go powstrzymać, gdyż właśnie nacisnął klamkę.
- Już jestem! – krzyknął, gdy weszliśmy.
W odpowiedzi usłyszeliśmy głos dochodzący z salonu:
- Właśnie miałam robić deser, chcesz też syn…? – pani Styles urwała na mój widok, gdy weszła do przedpokoju. – O, dzień dobry – uśmiechnęła się. Wyglądało to szczerze, jakby rzeczywiście nie przeszkadzał jej niezapowiedziany gość. – Miło cię znowu widzieć, Grace.
- Mnie panią również, dzień dobry – uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Macie ochotę na deser?
- Dobrze wiesz, że ja zawsze mam – odparł lokaty. – A ty, Grace?
- Jasne.
- W takim razie siądźcie sobie gdzieś, a ja przygotuję najlepszy deser, jaki w życiu jedliście – mrugnęła do nas, przechodząc do innego pomieszczenia.
Pani Styles wydawała się być bardzo życzliwą i otwartą na ludzi osobą. Wyglądała na szczęśliwą, mimo że mieszkała wyłącznie ze swoim synem. Jednak przypuszczałam, że to właśnie on dawał jej tyle szczęścia – wyglądali na bardzo zżytych.
- Chodź na górę – odezwał się Harry, gdy oboje zdjęliśmy kurtki i buty.
Zaprowadził mnie do swojego pokoju . Rzeczywiście, jak mówił przy mojej pierwszej wizycie, wyglądało na to, że na ogół panował tu spory bałagan. Zanim mogłam usiąść, Harry zgarnął kupkę ciuchów rzuconych byle jak i w podobnym stanie zostawił je w szafie. Oprócz tego na łóżku walały się papierki po cukierkach i jakieś podarte kartki. Jedynym czystym elementem była idealnie poskładana bielizna – zapewne pani Styles zostawiła Harry’emu pranie.
- Calvin Klein – zauważyłam.
- Zapewniam, że te bokserki wyglądają sto razy lepiej na mnie – rzekł chłopak, poruszając śmiesznie brwiami.
- Wybacz, ale trochę wątpię – powiedziałam zadziornie.
- Możesz sama sprawdzić – odparł, podnosząc koszulkę i odsłaniając zapięcie spodni.
- Raczej podziękuję – zaśmiałam się.
Zadziwiające było, jak swobodnie nam się o tym żartowało. Przy Jamie’m unikałam takich tematów, obawiając się, że będzie na coś liczyć. Nie chciałam mu się oddawać, a przynajmniej jeszcze nie wtedy.
„No cóż, nie doczekał się swojej kolejki”, pomyślałam.
Nie oznaczało to oczywiście, że miałam zamiar zaraz rzucić Harry’ego na łóżko, szepcząc mu do ucha, żeby mnie brał. Uśmiechnęłam się na tę myśl, gdyż w mojej głowie wyglądało to dosyć zabawnie.
- O mnie tak fantazjujesz? – usłyszałam głos lokatego. Najwyraźniej zauważył moją minę.
- Chciałbyś.
- Nie przeczę – uśmiechnął się zawadiacko, na co się zaśmiałam. – No, już idealny porządek! – oznajmił radośnie, chowając bieliznę do szuflady. – Siadaj!
Spełniłam jego prośbę, udając, że nie widzę bałaganu w pozostałych częściach pokoju. Chłopak usiadł obok, objął mnie i przyciągnął do siebie.
- Tęskniłem za tobą – oznajmił, nie odsuwając się.
- Przecież widzieliśmy się wczoraj przed obiadem. – Udawałam, że przesadza, lecz tak naprawdę uważałam jego wyznanie za urocze.
- Mnie tam wystarczyło – uśmiechnął się, odsunąwszy się na tyle, by móc na mnie spojrzeć. – Wiesz za czym jeszcze tęskniłem? I to od wielu, wielu dni.
Spojrzałam na niego pytająco, oczekując wyjaśnień. Po kilku sekundach przekonałam się, że odpowiedź nie wymagała żadnych słów.
Usta Harry’ego były ciepłe i delikatne. Najpierw całował nieśmiało, lecz z każdą sekundą coraz bardziej zmysłowo – zapewne nasza wcześniejsza rozmowa tak na niego podziałała. Z początku trzymał moją twarz w dłoniach, lecz po chwili jego prawa ręka zsunęła się na moją szyję, a następnie na plecy, by mógł przyciągnąć mnie bliżej. Objęłam go, również dbając o odpowiednią bliskość. Wczepiłam paznokcie w jego plecy, uniemożliwiając mu odsunięcie się. Przez mój umysł przemknęło pytanie, czy chłopak aby na pewno zamknął drzwi. Harry chyba zauważył moje rozkojarzenie, bo starał się całować jeszcze lepiej, w związku z czym prędko zapomniałam o moich obawach.
Trwaliśmy w tej czynności przez długą chwilę. Momentami tak się wczuwałam, że zapominałam o nabieraniu powietrza. Gdy tylko próbowałam się odsunąć, by uzupełnić zapas tlenu, chłopak natychmiastowo się przysuwał. Miałam do wykorzystania ułamki sekund, aby nie zacząć się dusić.
- Potrzebuję powietrza – wyszeptałam w końcu, wykorzystując moment rozdzielenia.
- Ja jestem twoim powietrzem – odpowiedział również szeptem, uśmiechając się ciepło.
Ponownie się przysunął, jednak tym razem tylko mnie cmoknął.
- Powiem ci, że jesteś w tym świetna – oznajmił, podczas gdy ja ciężko dyszałam.
- Naprawdę tak sądzisz?
- Naprawdę.
Coś wewnątrz mnie zaczęło skakać z radości. „Jamie nigdy mi czegoś takiego nie powiedział”, pomyślałam. „NIGDY”.
- Jesteś dla mnie bardzo ważna, wiesz? – oznajmił z poważną miną. W tym momencie wydawał mi się lekko zestresowany. Czyżby obawiał się, że tak naprawdę nie odwzajemniam jego uczuć?
- Ty dla mnie też – zapewniłam, uśmiechając się i przekładając mu niesforny lok na właściwe miejsce.
- Pamiętam , jak zaczęła się nasza znajomość, jak miałaś mnie cały czas dość i po prostu…
- Chcesz mieć pewność, że czuję to samo? – podsunęłam.
Skinął głową na „tak”.
- W takim razie bądź pewien – odparłam, po czym jeszcze raz go pocałowałam.
_________________________________________________________________

Chciałyście więcej Harry'ego, a więc macie :) Mam nadzieję, że ten rozdział podoba się Wam równie bardzo, jak mnie <3 Wydaje mi się, że to jeden z lepszych ;)
Bardzo Wam dziękuję, że nadal pojawiają się jakieś komentarze! A teraz prośba do Was: pod tym postem, oprócz opinii na temat rozdziału, zostawcie linki do swoich blogów wraz z jakimś krótkim opisem :) Chciałabym coś poczytać, a wolałabym się odwdzięczyć moim stałym Czytelniczkom, niż czytać jakieś nie wiadomo czyje opowiadania ;)
I ostatnia kwestia: macie snapchata? :) Jeśli tak i chciałybyście, żebym Was dodała, to napiszcie w komentarzu swoją nazwę xx
Całusy,
Olga

13 komentarzy:

  1. Olga, tu mnie masz! <3 super rozdzial, czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. WoW swietne, i to " ja jestem tw powietrzem " <3 jejku nie moge nastepnego sie doczekac , calusy ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki cudowny <3 Uwielbiam ich razem! Czekam na nastepny rozdzial :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę super, Harry tak się o nia troszczy to jest super , uwielbiam twoje opowiadanie :*
    Jestem twoim powietrzem <3
    Taki kochany :*
    Nie prowadze ani bloga ani nie mam snapchata ,ale zycze weny i do nastepnego :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz racje ;D Chyba najlepszy rozdział *.* Czekam na nexta !

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaa, całowali się! *.* Boski jest ten rozdział! Chcę takie zawsze! :D

    Opis: Jenny jest spokojną dziewczyną. Wiedzie dobre życie, ma kochanych rodziców, wspaniałą przyjaciółkę. Jednak nie zawsze jest jej do śmiechu. W szkole jest gnębiona przez Niall'a Horana, najpopularniejszego chłopaka w szkole. Niall jest typowym badboy'em. Mam swoją "bandę", która zawsze się go trzyma. Nie raz został zawieszony w prawach uczniach. Nienawidził Jenny. Kiedyś byli przyjaciółmi, teraz największymi wrogami. Jednak wszystko może się zmienić przez jeden zakład. Czy dwójce młodych ludzi uda się znowu nawiązać ze sobą dobry kontakt? Czy znowu będą potrafili być sobie bliscy?

    1dopowiadania.blogspot.com

    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wróciłam wczoraj z obozu, a tu taka niespodzianka i trzy rozdziały! Pochłonęłam wszystkie przed chwilą i ogromnie się cieszę,że wróciłaś. To, że piszesz genialnie, to już wiesz! Rozdział cuuuudowny, uwielbiam relacje Grace i Harry'ego, kochane słodziaki!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdział jest taki... uroczy :)
    Nie wiem co mam jeszcze napisać.
    Ten rozdział jest tak świetny, że brak mi słów po prostu :D
    Czekam na nn <3
    Pozdrawiam, życzę dużo weny i czasu na pisanie,
    Catherine Grande

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny <3
    Teraz kiedy czytam Twoje nowe rozdziały wiem, że warto było czekać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, by w każdym rozdziale był zawarty jakiś ciekawy wątek, żeby Was nie zanudzać. Bardzo się cieszę, słysząc, że mi to wychodzi :)

      Usuń
  10. Koocham <3 Czekam na nexta i życzę duUżo weny...;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy bedzie nastepny? Juz nie moge sie doczekac... <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny jak zwykle ���� kiedy nn?

    OdpowiedzUsuń